Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Chcę wrócić do sylwetki sprzed 2 lat.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2717
Komentarzy: 18
Założony: 30 grudnia 2018
Ostatni wpis: 3 stycznia 2019

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
fatsecret

kobieta, 28 lat,

165 cm, 81.80 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Wyglądać i czuć się świetnie w kwietniu - podróże się zaczną :)

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

3 stycznia 2019 , Komentarze (4)

Stanęłam dziś na wagę i pokazała 86.6 kg! Nie mogłam uwierzyć, bo ostatnio długo był zastój na wadze, więc zważyłam się jeszcze 3 razy i faktycznie ciągle tyle pokazywała. Staram się ważyć co tydzień, ale czasem mnie korci żeby się mimo wszystko zważyć wcześniej, bo mnie to motywuje do działania. Ważenia mam w czwartki co tydzień. 
To już 6,9 kg za mną ;)

Zjadłam dziś owsiankę, ugotowałam ją na mleku i dodałam rodzynki oraz mus jabłkowy i cynamon - przepyszny smak, bardzo podobny do szarlotki :) do tego zjadłam mandarynkę.

II śniadanie to serek wiejski + ogórek i kromka chleba graham, który upiekłam w domu :)

Mam dziś ochotę zjeść frytki z piekarnika, więc sobie nie odmówię i zjem na obiad frytki (nie są wysokokaloryczne, gdy nie dodajemy oleju ani nie smażymy w głębokim oleju), sałatkę z białym serem Arla Apetina (zawsze do obiadu lubię sobie nałożyć duży talerz sałatki, jestem o wiele bardziej najedzona gdy jem obiad z dodatkowym talerzem warzyw) i do tego zjem falafel (uwielbiam!) (tajemnica)

Przekąska - być może upiekę i zjem ciasteczka owsiane z dodatkiem gorzkiej czekolady i nasionami słonecznika (bez cukru, nie dodaję go do niczego, ale słodzik też jest niezdrowy, nie wolno go dodawać zwłaszcza do wypieków)

Wczoraj wieczorem ugotowałam zupę z soczewicy, jest zdrowa i pyszna, pewnie dziś też ją zjem na kolację :)

Tak będzie wyglądał mój dzisiejszy jadłospis, a jeśli w międzyczasie jeszcze będę miała ochotę na jabłko lub cokolwiek innego, to też zjem, tylko żeby nie przekroczyć mojego bilansu energetycznego. Nie ciągnie mnie już za bardzo do niezdrowego jedzenia po tych 2 miesiącach, czuję się bardzo dobrze. 

Odnośnie picia w ciągu dnia, to piję zależnie od tego, na co mam ochotę, np. dziś już wypiłam 2 zielone herbaty z jaśminem i sporo wody, zazwyczaj to piję codziennie, a czasem czerwoną herbatę (rzadko), czarnej herbaty prawie w ogóle nie piję. 

Lecę posprzątać mieszkanie i w międzyczasie wstawię frytki do piekarnika :D

2 stycznia 2019 , Komentarze (6)

Na samym początku chudłam 1kg tygodniowo nie ćwicząc, teraz ćwiczę co drugi dzień dywanówki (30 minut) + rowerek stacjonarny 20 minut i mniej kg ubywa niż wcześniej, a to jeszcze nie koniec odchudzania żeby tak wolno waga spadała... (tajemnica)

Ciekawe czy to dlatego, że mięśnie lekko rosną (a są cięższe niż tłuszcz), czy po prostu waga chce mnie nauczyć cierpliwości :D

2 stycznia 2019 , Komentarze (8)

Na początek napiszę coś o sobie, o tym jak wyglądała moja dieta w ciągu ostatnich kilku lat, a także o tym jak wyglądała kiedyś, gdy byłam młodsza i nieświadoma. 

Zawsze byłam pulchniejsza. Moja mama nie dbała o to, żebyśmy pili zwykłą wodę, u nas w domu były zgrzewki tej z cukrem, smakowej, od świąt gazowane napoje, które teraz z perspektywy czasu postawiłabym tuż obok tej smakowej wody pod względem składu, zawartości cukru, pustych kalorii... Miałam ogromny problem z jelitami, załatwiałam się raz na kilka dni, czasem raz na tydzień, informowałam o tym mamę ale nic więcej nie zrobiła oprócz jednorazowego zakupu leku na zaparcia (który i tak nie pomógł).
Zawsze było dużo chleba, tłustych potraw, ale nie o tym. 

3 lata temu się zawzięłam, schudłam około 26 kg, wszyscy mnie podziwiali, nawet te najgorsze ciotki, które będąc przy tuszy wyśmiewały się z innych - coś okropnego. 

Schudłam wówczas do 64 kg przy wzroście 165 cm i to była najniższa waga w moim dorosłym życiu. Ćwiczyłam regularnie na siłowni i w domu, byłam umięśniona, zadbana i naprawdę piękna choć nadal chciałam trochę schudnąć, jadłam zdrowo choć niedużo (to był mój błąd, ale i tak nie wyszłam na tym źle na szczęście, moje zdrowie fizyczne na tym nie ucierpiało, gorzej z psychicznym). Liczyłam bardzo dokładnie każdą kalorię, nic nigdy nie mogłam zjeść nadprogramowo, bo miałam w głowie, że na pewno przytyję. Sztywno trzymałam się swojej diety, co mnie niestety zgubiło. Długo to utrzymywałam, byłam zawzięta.
Po dłuższym czasie zrezygnowałam, poczułam wolność, byłam w nowej klasie w szkole, miałam mniej ruchu, mniej czasu a więcej problemów i zajadałam stres. Przytyłam wtedy dosłownie kilka kilogramów.

Złamałam nogę ze skręceniem. Była operowana raz, drugi... trzeci przede mną. Od tego czasu tylko tyłam, bo nie mogłam za dużo się ruszać, miałam zbyt duży ból nawet podczas chodzenia czy wstawania z łóżka (do tej pory mam) i lekarze odsyłali mnie do swoich kolegów, wydawałam duże pieniądze na prywatnych lekarzy. 

Przytyłam wtedy do 80 kg. Poznałam miłość mojego życia, zaręczyliśmy się, było nam dobrze razem, zamieszkaliśmy razem, jedliśmy razem... na cokolwiek mieliśmy ochotę, choć nie było bardzo niezdrowo, ale za dużo. Dużo orzechów, dużo pieczywa, dużo owoców i dużo wszystkiego. Mieszkamy zagranicą i dopiero uczę się języka, nie znałam tu nikogo jeszcze, a pracuję zdalnie. Czułam się samotnie, gdy siedziałam sama w domu, ale jednocześnie bałam się wyjść sama nie znając nikogo ani okolicy, niechętnie to robiłam, a dodatkowo ograniczał mnie ból w stawie skokowym.

Pół roku temu stanęłam na wagę. Pokazała 93,5 kg. Najwyższa waga w moim życiu... załamałam się, od razu się zawzięłam, ale znów nieudolnie ucięłam maksymalnie kalorii (do 600-800 kcal dziennie) i zwiększyłam ruch. Długo nie wytrzymałam i wróciłam do normalnego jedzenia. Jadłam trochę mniej, chyba tylko dlatego znów 1-ego listopada ujrzałam na wadze nadal 93,5 kg a nie więcej... 

1-ego listopada zaczęłam dietę ostatni raz i jem zdrowo, dobrze, czasem robię odstępstwa od diety gdy naprawdę mam ochotę, bo chcę tę dietę ciągnąć już do końca życia, nie tylko na trochę. 
Teraz smakuje mi gorzka czekolada powyżej 70% a kiedyś rzadko taką jadłam, staram się nie spożywać często słodyczy bo jestem świadoma jak zły wpływ ma na nas cukier, a kawy i herbaty nie słodzę od 3 lat. 

Jadam makaron, kaszę, ryż, pieczywo ciemne (piekę sama w domu gdy tylko mam czas, ale nie jem codziennie pieczywa) i chudnę, bo mam ujemny bilans energetyczny.
Moja dieta nie jest rygorystyczna, bo gdy mam na coś ochotę, to to jem, tylko doliczam do bilansu. Nie chodzę głodna :) 

Schudłam 6,5 kg. Ważę aktualnie 87 kg. Jeszcze sporo przede mną.

Trzymajcie za mnie kciuki. :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.