Hej!
Nie chcę napisać "nowy rok, nowa ja" bo mnie zjecie, ja siebie też 😁 a jak się na mnie patrzy to widać, że lubię sobie pojeść 😁
Jestem mistrzem wyszukiwania wymówek, powodów z jakich nie dbam o siebie, nie odchudzam się, męczę się w tym ciele od lat. Zawsze się coś znajdzie... A to walczę o awans, a to go osięgnęłam i teraz trzeba pokazać, że to była słuszna decyzja, a to się rozstałam, a to znalazłam faceta, który lubi kobiety mojej postury (tak, teraz tak właśnie jest i upragniony awans i taki właśnie facet od pół roku).
Mimo to wracam tu milionowy raz - nie chcę już obiecywać ani sobie ani wszechświatowi, że będę robiła to i to, jadła tak i tak, osiągnę taki i taki cel. Nie chcę już nic zakładać. Raz już tu schudłam 27kg jeśli dobrze pamiętam, ale było to dawno, byłam młodsza i jakoś łatwiej mi to wszystko przychodziło. Oficjalnie startuję 1 stycznia. Wtedy się zważę, zmierzę i aktualizuję pasek. Cel już wiem, że z 80kg zmieniam na 90kg. O ile uda mi się to osiągnąć pomyślę co dalej. Tak czy siak ważniejsze dla mnie zawsze były cm nie kg.
Za chwilę przyjdzie lato i będzie to szybciej niż myślimy. Uwielbiam sukienki, chcę je nosić i wyglądać w nich dobrze, chcę chodzić na plażę i czuć się w końcu tam dobrze sama ze sobą.
Do oficjalnego startu mam jeszcze chwilę i przeznaczę ją na oczyszczenie głowy, przemyślenie sobie tego wszystkiego, poukładanie. Chciałabym tylko nie poddać się tym razem. Tylko tyle.