Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

gruby.... ...................
to
było............. i nie wróci ????..............

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 7008
Komentarzy: 125
Założony: 8 marca 2020
Ostatni wpis: 10 września 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
stasekzmarusyny

mężczyzna, 35 lat, Szaflary

185 cm, 95.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

31 maja 2020 , Komentarze (3)

dziś waga pokazała tak😉

a cola dalej stoi nie otwarta🤣🙃💪

24 maja 2020 , Komentarze (5)

Fajnie jest,  dobrze jest 😉 rano waga pokazała 112,3 kg - to już 25 kg mniej mnie jest 👉👋👈

Wczoraj byłem na zakupach uzupełnić zapasy i taka straszna chęć mnie wzięła na cole, że nie mogłem - kupiłem cole 2l. Przyjechałem do domu i już, już miałem otworzyć butelke coli, ale sobie pomyślałem: po co mi to? Jest dobrze i chce to popsuć? Czy napewno tego chce?... i nie otworzyłem coli. 

Wiem, że to była chwila słabości - silna wola wygrała😎 dziś jak patrze na tą butelke coli, nic mnie to nie rusza🤣(a wczoraj takaaa próba silnej woli) Wytrwałości sobie i Wam życzę!

17 maja 2020 , Komentarze (5)

niedziela... kolejny tydzień minął a na wadze dalej progres💪 114,3 kg 

Trzymanie ujemnego bilansu kalorycznego + ruch sprawdza się. To działa😉 tylko trzeba być konsekwentnym i nie poddawać sie.

Ruch... samo zdrowie. Jak już gdzieś tam wspominałem, ja wybrałem rower (póki co). W niepogode - rower stacjonarny, a jak nie pada i da sie wybrać na świeze powietrze to jest rower mtb. Dla takich widoków warto...

Najgorsze są te podjazdy🤣 człowiek cìągnie w górę, a góra nie chce sie skończyć... 

Za to, to uczucie jak wyjeżdzasz na szczyt - nogi robią sie lekkie i czujesz sie jak w niebie... bezcenne😉

9 maja 2020 , Komentarze (5)

To już 3 miesiące minęły. Ale ten czas leci... a na wadze 21 kg mniej 💪💪💪

I to uczucie kiedy wszyscy wokół mówią, że "pół" mnie nie ma 😉🙃

3 maja 2020 , Komentarze (2)

z tygodnia na tydzień waga spada. Dziś na wadze 117,4 kg. w sumie to już zeszło 20 kg (a dokładniej 19,9 kg) odkąd zacząłem nową drogę.

Ostatnio przesiadłem się z roweru stacjonarnego na zwykły rower. Muszę powiedzieć, że zdecydowanie lepiej jeździ się w plenerze. Świeże powietrze, ładne widoki. Lubię to :p
Rzecz jasna nie robię kolarskich odcinków (może kiedyś). Na początku to było po ok. 10km, teraz doszedłem do etapu gdzie spokojnie przejadę tak do 40 km. I myślę, że to wystarczy. Trening czyni mistrza :)

Pomyśleć, że parę lat temu przejechałem "małą pętlę" bieszczadzką (96 km) ważąc ponad 130 kg
Na pewno przejade jeszcze raz, może i "dużą" - ale jak potrenuję i jako inny/nowy JA :p

26 kwietnia 2020 , Komentarze (2)

jak co tydzień - niedziela "dzień ważenia sie". Waga pokazała 118,9 kg. 

Idzie to calkiem dobrze 😉

22 kwietnia 2020 , Komentarze (2)

No... moge powiedzieć, że "mały" cel osiągnięty💪💪💪

Teraz będę wypatrywał 0 na drugim miejscu

19 kwietnia 2020 , Komentarze (5)

Obawiałem się tego jak przebiegną święta. Nie mam namyśli tego co się aktualnie dzieje w kraju i na świecie, ale to czy nie zrobie jakiegoś odstępstwa od mojej "nowej" drogi. No, cóż... jestem tylko małym człowieczkiem (no dobra, troche większym człowieczkiem:)), ale nie zboczyłem z wybranej drogi.
Silna wola (jak kto woli mocne postanowienie poprawy) dają efekty. Bo dziś na wadze 120,7 kg :p
jest, jest!!! kolejny mały sukces. Co prawda nie ma jeszcze poniżej 120 kg, ale przecież staje na wage i widze te 120 (to co jest po przecinku to nie istotne z punktu widzenia psychologicznego). Bo tam... w środku coś tam mówi: jest dobrze, dajesz rade!


12 kwietnia 2020 , Skomentuj

Wielkanoc czas szczególny....

tak wyszło, że w tę niedzielę wypadła Wielkanoc - a waga? No, waga pokazała 121,8 kg

nie robię przerwy w "mojej drodze do celu" z tego powodu. Świąteczny czas da się (chyba) spędzić zdrowo. Chyba, bo dopiero jestem po śniadaniu wielkanocnym (z zachowaniem odpowiedniej kaloryczności), a dalej wg zaplanowanych posiłków (oczywiście w charakterze świątecznym:p) powinno być dobrze. Tylko, że jak to w święta - zawsze jakiś serniczek, babeczka - i zamiast ujemnego bilansu, robi się spora nadwyżka... Ale wierze w siebie i wiem, że mimo wszystko nie sięgnę po te słodkości (na "czarną godzinę" mam przygotowane ciasteczka owsiane, ale powiedziałem sobie, że to w ostateczności - gdybym już nie mógł się tak bardzo, bardzo powstrzymać)(loser)
W zasadzie, to nie pamiętam żadnych takich świąt, żebym nie czuł się przejedzony, taki pełny, taki ciężki.... może to będą pierwsze takie święta?:?

A tymczasem - zdrowych i spokojnych świąt :)

9 kwietnia 2020 , Komentarze (2)

drugi miesiąc za mną. Po 2 miesiącach zmiany trybu życia waga pokazała 122 kg.
W sumie przez ten czas moja waga spadła o 15,3 kg.

idzie to w dobrym kierunku :p

Na przestrzeni tych 2 miesięcy mogę już śmiało powiedzieć, że lepiej się czuję. Wysypiam się (a nie jak wcześniej budziłem się co godzinę), spokojnie śpię te 6-7.godzin. Budzę się wyspany/wypoczęty.
Poziom cukru prawidłowy. Kiedy ostatnio byłem na badaniach kontrolnych - cukier miałem w normie, ale lekarz profilaktycznie zalecił mi kontrolę cukru przez jakiś czas. Praktycznie przez miesiąc sprawdzałem poziom cukru wg wytycznych i wszystko w normie. Także jest dobrze. Profilaktycznie za jakieś 3 miesiące mam się pojawić na badania kontrolne czy wszystko w porządku.
ciśnienie w normie, a ostatnimi czasy było podwyższone...

3 miesiące temu czy rok temu myślałem, że to łatwe. Ot, tak i już nie ma 5 kg, 10 kg, 20 kg... jak to w reklamach. Jedz to, tego nie jedz. Ale nikt nie mówi o tym, że sukces tkwi w głowie. Teraz jak myślę o tym jak do tego podchodziłem wcześniej  to myśle sobie - co za ......////### Nastawienie/sposób podejścia to kluczowe. Trzeba to powtarzać każdemu kto chce coś ze sobą zrobić, kto chce zmienić coś w swoim życiu. I nie jest to łatwe. To jest cholernie trudne. Ale jak sobie to wszystko poukładasz w głowie, oswoisz się z tym, że należy zmienić tryb życia - to wtedy dopiero zaczyna się droga do sukcesu. Długa i wyboista droga.... ale warto.
W życiu miałem kilka epizodów z "walką" z kilogramami. Był nawet taki okres, że zapisałem się do trenera personalnego. Miałem rozpisaną dietę i treningi indywidualne 2-3 razy w tygodniu. A po co się zapisałem do trenera? A no po to, żeby mieć motywację do ćwiczeń. że niby jak się umówię na trening to nie wypada nie przyjść. Takie podejście wtedy miałem - taka motywacja do ćwiczeń. A dieta? Powiedzmy,że była. Tak wytrwałem 4 miesiące, aż sobie dałem spokój. Dlaczego tak się stało? Odpowiedź prosta - brak nie tyle motywacji co nastawienia do zmiany trybu życia.
Taa... łatwo jest powiedzieć: "Ej, słuchaj. chcesz schudnąć. Nic prostszego. Musisz zmienić tryb życia. Więcej sie ruszać i trzymać ujemny bilans kaloryczny. A za pół roku jesteś innym(nowym) człowiekiem". To jak? Łatwo to powiedzieć?
No, to teraz nie gadaj - tylko działaj!
Jeszcze raz - nic z tego nie będzie jeśli człowiek nie zmieni podejścia do sprawy. To musi być świadoma decyzja, że ja chcę/ ja mogę zmienić tryb życia. Tylko w ten sposób człowiek jest w stanie pokonać sam siebie.

Troche sie rozpisałem,ale jakoś tak mnie naszło.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.