Już 6 dzień, albo "dopiero". Na wadze -1,5 kg. Nowe zasady, powrót do liczenia kalorii, powrót do myślenia inaczej, lepiej o sobie i swoim zdrowiu i tego co robię z życiem. To daje wewnętrzne zadowolenie, że zaczęłam znów dbać o to co jem, żeby być zdrowsza, ładniejsza i pewniejsza sobie oczywiście.
Teraz czuję się jeszcze jak zahukana gruba myszka, niewidoczna, ubrana źle, bo wciąż próbuje coś ukryć tu i tam.
Muszę i chcę poświęcić czas dla siebie. Jestem potrzebna dzieciom, mężowi. Ale muszę zadbać o swoje zdrowie. Mam urodziny w sierpniu, już trzydzieste. Tak bardzo chciałabym wyglądać na pewną siebie i uśmiechniętą tak naprawdę. Wiem, że jeśli się zepnę to mam ponad pół roku na to. Pół roku walki, odchudzania. Chudnąć 4 kg miesięcznie, powinno wyjść -24 kg. Czyli 83 kg. To by była piękna cyfra, ale czy się uda? Tego nie wiem. Nawet jak będę ważyć więcej, to będę z siebie dumna, bo pokażę że zawalczyłam o siebie.