stress na odchudzanie,,,nie podoba mi się to :(
Od tygodnia mam własne autko i związany z nim wieeeeeeeelki stress, jakoś tam jeżdże po miasteczku i podobno nieźle, ale to co się ze mną wyrabia to nienormalne chyba....nie mogę jeść i nie mogę spać....i nie mogę myśleć o niczym innym, jak tylko o jakichś różnych sytuacjach drogowych, w których ja oczywiście popełniam błąd... chyba powinnam pójść do psychiatry(???)
i to mam za swoje;)
Przedwczoraj się śmiałam, że przestawili mi strzałki do wagi prawidłowej...i co dzisiaj widzę???? Wszystko wróciło do normy, choć mnie spadło parę deko, dalej mam nadwagę:( ale może to i dobrze, trzeba realniepatrzeć na siebie...Na dodatek zmiana całej szatki vitalii nastapiła i trochę sie tu teraz gubię.... ale, może nie zginę :)))
hmmm..nie rozumiem
Na początku, jak tylko się tu zalogowałam pasek ze strzałką pokazywał mi nadwagę, teraz że byłam w normie...co mam mysleć? Czy to jeden z pierwszych pozytywnych efektów chudnięcia? Choć tylko 2,5 kg za mną?;)
jest autko, waga spada;)
Wczoraj mi przyprowadzili autko i juz sobie troszkę pojeździłam po miateczku... kanciaste i nerwowe z lekka manewry...ja spięta i zdenerwowana...nie mogłam nic jeść z przejęcia ..i...troszkę spadło:)))))))))
Może schudnę, zanim sie wprawię w jeżdzie;)
mały spadek, wielka rdość
Waga troszunię spadła, po tym wysiłku fizycznym na pewno, ale cały dzień psychicznie ustawiałam się do grzechu, który wiedziałam,że popełnię wieczorem...piwo...Wypiłam dwa piwa, w tym jedno z sokiem! ale choć całe towarzystwo chrupało czipsy, orzeszki i kruche ciasteczka, ja zjadłam dopiero ostatnie ciastko ( żeby mnie nic więcej nie kusiło)..wracałam do domu pijaniutka, to ten efekt niejedzenia przy piciu- na mnie działa. Teraz jestem zła że wypiłam 2piwa, a nie jedno i że z sokiem..., dobrze że waga poszła trochę w dół,a ja zaraz idę dalej do fizycznej roboty...to się wyżyję;)))
no, tak... hmmmm...
Wczoraj byłam pewna gwałtownego spadku wagi...a tu wzrost, co prawda-nieznaczny ale pod górkę;)
Ale, po kolei...jazda z instruktorem udana, bardzo...i bez stresów.
Potem u koleżanki kawka, ale bez słodkości, z morelkami tylko...obiadek mniam tzw. botwinka z ziemnaczkami...a potem ciężka preaca w garazu(przenoszenie drewka) do późnej godziny...i miałam juz nic nie jeść, ale:
1. mama przyniosła jagodziankę...(która okazała sie byle jaką bułą;)
2. musiałam spróbować choć plasterek nowej wędliny...(z wasą co prawda, ale i tak za tłusty)
3. ach i te czereśnie..zjadłam kilka, a poten jedną rozłupałam i zobaczyłam w niej....brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr...więc głowy nie dam, czy nie jadłam ich z mięsem...
4. aby spłukać w sobie to robactwo dzień zwieńczyłam kieliszkiem cytrynówki :)))))))))))
P.S. a rano na szafeczce rozpoznałam kubek z nie wypitą herbatką z seriii"smukła figura";)))))
P.S. 2 wczoraj w tym garażu sąsiadka - starsza urocza pani powiedaiała: Teraz dobrze wyglądasz, jak przybrałaś trochę ciałka" !!!!!!!!! ale komplement!!!!
powoli..ruszyła maszyna dalej ;)
Małymi kroczkami waga spada, choć martwiłam się,że po wczorajszym wyskoku wzrośnie znowu... wieczorem, trapiona wyrzutami sumienia powiginałam więc trochę swoje ciało;)
A dziś mam jazdę autkiem z instruktorem, więc chyba trochę się stresuję...i już dwa razy odwiedziłam łazieneczkę;)...
kryzysik czyli leniwa niedziela
Jak tu nie jeść kiedy sie czyta tak wciągającą książkę...złamałam się...lody a potem jeszcze kawał kiełbachy i dwie kanapki!!!!!!!!!!!! To takinawyk z przeszłości, to jedzenie przy czytaniu..a książka pełna ciepła i pachnąca ciastem Fannie Flagg
" Nie mogę się doczekać... kiedy wreszcie pójdę do nieba"
cudna- idę czytać dalej- głośny śmiech zastąpi mi dziś gimnastykę:))))))
przytyłam 10dag ;)
Tragedia, to znowu wszystko przez mecz...tym razem z nerwów chciało mi sie jeść... na szczęście tylko wasę w jogurtem naturalnym, ale to przestępstwo miało miejsce po21!!!!!!!!! hihih Jednak to zapisywanie wyników mobilizuje trochę , przynajmniej do krytycznego myślenia o tym, co sie je...
A mecz:))))))) cudo...pozdrawiam czytających mnie :)
wczorajszy mecz :)))
polska drużyna siatkarska niech zyje!!!!!
nawet nie pomyslałam o jedzeniu podczas meczu;)))