Powoli , bardzo powolutku moja dieta zostaje wyparta
na rzecz zbliżających się Świąt.
Oczywiście ja tego nie chcę i bronię się przed tym z całych sił ale cóż,
pewnym rzeczom bardzo trudno nie ulegać.
Obiecuję, że po Świętach ostro się biorę do roboty. Pewnie troszkę będzie trzeba odrobić tego co przybędzie ale to nic. Dam radę.
![]()
Zbyt dużo już osiągnęłam żeby teraz przerwać.
Wszyscy, dosłownie wszyscy mówią, że bardzo schudłam.
Nawet nie wiecie jak to cieszy.
Jeszcze trochę i pokażę Wam zdjęcia - jak wyglądałam przed dietą i teraz.
Jest różnica.
Ale dość o tym bo teraz już dieta schodzi na drugi plan.
Wczoraj u mnie stanęła choinka ( a właściwie dwie). Jedna duża, pachnąca jodła obwieszona jest głównie pierniczkami, słomianymi dekoracjami i czekoladkami ( to ostatnie z myslą o dzieciach). Druga - mniejsza (sztuczna) w kuchni - co roku ją stawiam przez sentyment, jako pozostałość z pobytu w Anglii.
Przypomina mi o tych Świętach, które tam spędzilismy. A jest co wspominać.
Pierniczki , które piekłam wczoraj przy dzielnej asyście mojego synka, dekorował mój mąż. Dzieci ograniczyły się do podjadania posypki i lukru. Tutaj prezentuję część z nich:
![]()
![]()
A jutro ostatnie zakupy - to robi mąż i sprzatanie - to ja.
Tak więc będzie kolejny pracowity dzień.