Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem szczęśliwą 25 latką. W życiu uwielbiam łamać bariery - skończyłam studia Informatyczne, mimo że nikt we mnie nie wierzył. Znalazłam pracę w zawodzie mimo że ludzie wokół nie dawali mi szans. Udało wyrwać mi się z toksycznego związku i odnaleźć miłość swojego życia. Do pełni szczęścia pozostał tylko jeden cel - szczupła sylwetka.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 40538
Komentarzy: 1111
Założony: 16 stycznia 2015
Ostatni wpis: 1 grudnia 2017

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Floraaaa

kobieta, 35 lat, Katowice

160 cm, 63.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: Bez wstydu na plaży!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

1 grudnia 2017 , Komentarze (25)

Cześć dziewczyny,

Niestety nie mam przy dziecku czasu na pisanie - ale na ten wpis musiałam znaleźć czas, może zmotywuje to kogoś do walki z nadprogramowymi kilogramami po ciąży.

W ciąży przytyłam 30kg. Po skończonym połogu w którym ubyło mi ~12kg ważyłam 80kg. Niedawno minął rok od zrobienia pierwszych zdjęć i chciałam je zestawić z obecnymi:

(zdjęcia z lewej są zrobione ~8tyg po porodzie)

W rok osiągnęłam wagę 65kg. Jak? Ciężką pracą - ćwiczeniami i zrównoważoną dietą. Nie zawsze było kolorowo ale zaparłam się i jestem zadowolona z efektów. 

Wiem że mój brzuch już nigdy nie odzyska dawnej jędrności, ale ona nie jest najważniejsza. Jestem MATKĄ i noszę swoje rozstępy z dumą, bez nich nie byłoby mojej wspaniałej córeczki :-)

Nie poddawajcie się! Powrót do zgrabniejszej sylwetki jest możliwy! 

Ja stawiam sobie kolejny cel i mam nadzieję, że również go osiągnę :-) 

Buziaki

13 marca 2017 , Komentarze (4)

Hej!

niestety nie mam kiedy pisać, plan mojego dnia jest napięty tak niesamowicie, że wszelkie odstępstwa nie wchodzą w rachubę.

Chudnę dalej, centymetry spadają, ćwiczę 5x w tygodniu + codziennie spacer 4-5km z wózkiem. Na nic więcej już nie mam czasu.

I na koniec muszę się pochwalić - wcisnęłam dzisiaj tyłek w sukienkę w której byłam na weselu u koleżanki 2 lata temu :-) Mogłaby być troszkę luźniejsza ale zamek już się dopiął :-)

Buziaki kochane!

20 lutego 2017 , Komentarze (19)

Zawsze powtarzam sobie "jak wszystko ogarnę to zajrzę na Vitalię..." - no i wychodzi na to, że bywam tu średnio 2x na tydzień ;-) Cóż nie spodziewałam się, że będę mieć na pisanie tyle czasu co 2 lata temu (dobrze, że w ogóle znajduję chwilę!).

A mała nie cierpi jak siedzę przy niej z telefonem więc mam czas tylko podczas drzemek (które są zdecydowanie za krótkie!)

Zeszły tydzień dał mi popalić, dietowo i ćwiczeniowo było okey ale humor - szkoda gadać. Na szczęście dzisiejszy zestaw ćwiczeń zrobiony z uśmiechem na ustach - po południu wybieram się na spacer z wózkiem jak malutka pozwoli to z 6km może zrobimy :-)

Dzisiaj zrobiłam wielką głupotę - postanowiłam na "poprawę zeszłotygodniowego humoru" się zmierzyć. Niby nic złego tylko... robiłam to po ćwiczeniach, czyli byłam już po śniadaniu, wypiłam chyba z 2l płynów no i efekt... brzuch/talia prawie zerowy spadek :D Oczywiście zdrowy rozsądek poszedł w odstawkę, łzy prawie napłynęły do oczu - ostatecznie postanowiłam zrobić zdjęcia porównawcze... No i na szczęście widzę efekty (nie wiem jak Wy, ale ja coś tam widzę) więc odetchnęłam z ulgą. 

Ale drugi raz takiej głupoty nie zrobię! Muszę mierzyć się zawsze o tej samej porze!

Brzuch dalej wisi ale widać że coś ubyło więc "don't worry..." i walczę dalej :-)

Udanego dnia!

17 lutego 2017 , Komentarze (6)

Hej,

dzisiaj nawet ten temat poruszyłam rano z mężem.

Od wtorku jest ze mną coś nie halo.

  • Nie chce mi się ćwiczyć (robię to z przymusu).
  • Z rzeczy obiadowych najchętniej jadłabym czekoladę (oczywiście powstrzymuję się)
  • Brzuch wydęty jak w 3 mc ciąży
  • 0.5kg więcej na wadze...

Zwaliliśmy to na "przesilenie zimowe".

....a tutaj niespodziewanie przyszedł do mnie dzisiaj ukochany "Pan Okres"! 

Już zapomniałam o jego istnieniu - w końcu ostatni był w zeszłym roku w styczniu ;-)

Ufffffff.... cieszę się, że to wszystko to była jego wina!

Oby przyszły tydzień był lepszy!

13 lutego 2017 , Komentarze (13)

Hej,

i znowu mamy poniedziałek - kolejne 5 dni intensywnych ćwiczeń przede mną (chociaż dzisiejsze w 1/2 już mam zaliczone).

W piątek przeprosiłam się ze stepperem - warstwa kurzu była imponująca.

 I standardowo jak to ze mną bywa - miało być tylko 10 min steppowania, potem 15, 20 aż dotrwałam do 30min. Obejrzałam w tym czasie odcinek Wikingów więc było przyjemnie :D 

W piątek wieczorem po 5 dniach intensywnego ćwiczenia czułam już każdy mięsień - czyli to co lubię najbardziej! (tak, jestem masochistką).

Sobota i niedziela to za to czas relaksu. Upiekłam babeczki - dla męża standardowe z mąki, jajek, mleka, cukru itd. a dla siebie z fasoli :-)

Które to które nie muszę chyba mówić ;-)

Chyba mąż musi odciąć mi internet na nocne karmienia bo znowu poszalałam i tym razem zamówiłam opaskę MiBand 2  - pulsometr, licznik kalorii, licznik kroków... 

https://840805.siukjm.asia/2016/07/19/recenzja-xiaom...

Nie mogę się doczekać kiedy przyjdzie! :-) Wiem, że ona za mnie palić kalorii nie będzie ale biorąc pod uwagę moje informatycznie wykształcenie to lubię wszystkie elektroniczne gadżety :D

A Wam jak minął weekend? Mam nadzieję, że bezgrzesznie :-)

9 lutego 2017 , Komentarze (7)

Hej,

przyznam szczerze, że sama jestem zaskoczona swoim samozaparciem - w grudniu otarłam się o depresję poporodową - płacz pod prysznicem (popularny motyw wśród młodych mam - zrobić sobie z prysznica "ścianę płaczu"), czarne myśli, warczenie na wszystkich dookoła. 

W końcu sama siebie "wzięłam na stronę" i zrobiłam rachunek sumienia. Okey - wyglądam jak wyglądam, do ideału jeszcze długa droga, ale jeżeli nie zacznę to nigdy nic nie osiągnę. Wstydziłam się spojrzeć w lustro, ale cyknęłam te pierwsze foty (schowałam je głęboko w podfolderach na laptopie) i wzięłam się za ćwiczenia.

Gdy jakaś bezdzietna koleżanka nie mająca rodziny, pracująca 8h dziennie 5x w tygodniu mówi że "nie ma czasu na ćwiczenia" patrzę na nią z lekkim politowaniem. Serio?! Wstaję w nocy czasem co 2-3h, ogarniam jako tako mieszkanie, gotuję sobie osobno bo mąż to może słonia zjeść i schudnie... I mam czas. A ona nie ma - dobry żart.

W lutym sama sobie rzuciłam wyzwanie - przynajmniej 3x w tygodniu ćwiczę 2x dziennie. I mimo, że mała ma chyba skok rozwojowy bo przeobraziła się w małego wrzeszczącego potworka ten tydzień uznaję za udany.

A co ćwiczę?

Cóż - przeprosiłam się po 2 latach z Chodakowską - jej dwa nowe programy "bikini" i "sekret" dają radę. I tak na przykład wczoraj zrobiłam całe bikini rano, a podczas po południowej drzemki małej część na nogi i brzuch (30min) z sekretu. Fakt - tyłek płoną żywym ogniem.... ale czego się nie robi dla urody ;-)

Dzisiaj jest godzina 11.00 - zrobiłam z ciekawości "Killer Buns & Thighs - Level 1" od Jillian i już czuję niedosyt. Po południu muszę sobie coś jeszcze dorzucić.

A wy co ćwiczycie? Polecicie jakieś fajne zestawy treningowe? 

Pozdrawiam :-)

8 lutego 2017 , Komentarze (30)

Hej,

tak jak pisałam w poprzednim poście - 6 października urodziłam małą M. przez cesarskie ciecie. Ważyłam wówczas 93kg...

Pierwsze 11kg uciekło samo po 3 tygodniach. Ale potem... waga się zatrzymała!

Przyznam, że mój wygląd wpędzał mnie w depresję... Wiszący brzuch, rozstępy... Aby nie popaść w jeszcze większy dołek obiecałam sobie, że gdy tylko dostanę zielone światło od lekarza to wrócę do ćwiczeń.

I tak po równych 8 tygodniach, 1 grudnia rozpoczęłam kolejną (mam nadzieję, że już ostatnią...) walkę o lepszą sylwetkę.

Pomiary wyglądają na chwilę obecną tak:

A zdjęcia... zobaczcie sami: 

(uprzedzam od razu - zdjęcie z lewej jest z 01.12! nie od razu po porodzie...)

Jak na 2 miesiące nie jest chyba źle - różnicę widać... Ale ten brzuch - czy on kiedykolwiek wróci do normalności?

8 lutego 2017 , Komentarze (7)

Hej,

nie było mnie tutaj prawie dwa lata! 

To co się u mnie działo najlepiej zobrazują zdjęcia poniżej:

Zdjęcie w żółtej bluzce zrobione jest kilka dni przed ślubem - wówczas udało się! Osiągnęłam akceptowalną przez siebie figurę i mogłam bez wstydu wskoczyć w suknię ślubną :-)

Po ślubie dużo się działo... Waga się ustabilizowała w granicach 70kg, aż do momentu gdy zaszłam w ciążę <3

Ciąża przebiegała niestety z komplikacjami - okazało się że mam olbrzymią (ciążową) niedoczynność tarczycy, przyczepił się też niesamowity ból w nodze który towarzyszył mi od 8 tyg aż do końca. 

Mała M. urodziła się 6 października przez CC, dostała 10/10 :D - zdjęcie z brzuchem robione było parę dni przed porodem.

Niestety przytyłam w ciąży 23kg - w momencie przyjęcia do szpitala ważyłam 93kg (o zgrozo!). 

Pomimo tego, nie poddałam się... ale o tym w kolejnym poście :-)

20 maja 2015 , Komentarze (32)

Za równy miesiąc biorę ślub. Zaczęłam się też trochę stresować, ale chyba to normalne. Mimo, że mieliśmy dużo czasu na załatwianie i faktycznie zaczęliśmy z mega wyprzedzeniem to teraz jeszcze mam mnóstwo spraw do dopięcia na ostatni guzik. A do pracy trzeba też chodzić... Obiad też się sam nie ugotuje (a szkoda!).

Chciałabym, żeby wszystko się udało. Abyśmy przez całe wesele byli uśmiechnięci i aby goście miło wspominali zabawę.

W piątek druga przymiarka sukni - nie mogę się już doczekać. Przy ćwiczeniach z ciężarkami na ręce, gdy już nie mogłam wyobrażałam sobie wylewające się fałdki z sukni - mam nadzieję, że ich nie będzie ;-)

Ostatnio ustaliliśmy menu - ciekawe czy w ogóle coś zjem z tego całego zestresowania. Chciałabym żeby było już po pierwszym tańcu, wtedy na pewno wrzucę na luz... 

Może macie jakieś rady co robić aby stres nie zniszczył tego pięknego dnia?

Buziaki

19 maja 2015 , Komentarze (18)

TAK! Mogę to powiedzieć. Patrzę w lustro i zaczynam się sobie podobać. Nic się nie wylewa, nic nie wisi. Talia jest ładnie zaznaczona, nie muszę chować tułowia pod sweterkami, mogę wyjść do ludzi w czym chce i wiem, że nikt ukradkiem nie będzie się na mnie patrzeć.

W tej przedślubnej gorączce mimo, że nie ćwiczę już dużo bo tylko 2-3 x w tygodniu centymetry dalej spadają, a szklana dzisiaj pokazała 68.5 (ale niech to się tydzień utrzyma, to wówczas uwierzę) - więc jestem zadowolona. 

Łącznie spadło mi 75.5 cm od stycznia! 

Jestem ZADOWOLONA! :-)


Jak zaczynałam się odchudzać miałam cel - wcisnąć się w spodnie kupione 4 lata temu we Wrocławiu... W spodnie już wchodziłam, ale nie miałam okazji nigdzie ich założyć i dzisiaj rano stwierdziłam że to jest ten moment - pora zacząć w nich śmigać. Wciągam je zatem na tyłek i co? Wchodzą bez problemu BEZ ODPINANIA GUZIKA I ZAMKA i... są za duże!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.