Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Ja w kilku słowach? Towarzyska i leniwa realistka, z milionem pomysłów na sekundę. Pod ochronną powłoką niestety nie tak pewna siebie, jakby to wyglądało- zrzucenie zbędnych kilogramów na pewno pozwoli mi znów być sobą, po prostu.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 51804
Komentarzy: 331
Założony: 3 marca 2008
Ostatni wpis: 26 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
ola93

kobieta, 26 lat, Kraków

168 cm, 92.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę znów BYĆ SOBĄ i po prostu dobrze się czuć.

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

2 marca 2011 , Komentarze (3)

Dzień drugi. Jeszcze się trzymam... dobre sobie, wiem. Ale potem pójdzie z górki, musi! Coś czuję, że Vitalia faktycznie mnie zmotywowała, zwłaszcza moje dawne wpisy. I pewnie wspomnienia z tym wszystkim związane... Stare, dobre czasy.
Odnośnie ćwiczeń- pewnie wrócę do biegania. Stepper mnie jakoś odpycha ostatnim czasem, nie mam pojęcia dlaczego. Chociaż może? Ale to wszystko i tak dopiero, gdy się podkuruję.
...i na prawdę cholernie tęsknię za rozmiarem M. Nie mogę doczekać się zmian na wadze!

Buźka.

1 marca 2011 , Komentarze (2)

Cześć. Surprise, wróciłam?- niczym syn marnotrawny..
Nie wiem nawet od czego zacząć, odkąd tu ostatnio byłam moje życie zmieniło się diametralnie. I nie są to dobre zmiany. Zmiany, które spowodowały, że nie mogę się pozbierać i nie jestem dawną, pełną energii i optymizmu dziewczyną. Także zmiany, które spowodowały podświadomą ucieczkę w jedzenie.. i dodatkowe 8 kilogramów w ciągu 2 miesięcy. 
Na początku w ogóle o tym nie myślałam, zbyt wiele przeżyłam. Podsuwałam sobie tylko kolejne ciastka, czekoladki, które chwilowo pomagały w cierpieniu. Chociaż.. one chyba nawet nie pomagały. Nie wiem w jakich kategoriach to wtedy odbierałam- po prostu wyciągałam po nie rękę, może nawet nie wiedząc czemu. Po pewnym czasie pojawiły się wyrzuty sumienia. Trzeba było wrócić do codzienności, chociaż względnie.. nie myśleć za dużo o przeszłości, zająć się czymkolwiek- i niestety wtedy dotarło do mnie, że sporo mi przybyło tu i ówdzie. Pierwsza chęć zmian pojawiła się pod koniec stycznia.. ale do tej pory były to jedynie krótkotrwałe próby. Motywacja jakoś wygasa.. a może w ogóle jej nie czuję? 
Ktoś mądry powiedział mi kiedyś, że najpierw powinnam uprzątnąć swoją duszę, by zajmować się ciałem. Nie umiem zrobić jednego ani drugiego. Powiem jedynie, że nie łatwo pozbierać się po stracie dwóch najważniejszych facetów w Waszym życiu. Zwłaszcza, że jeden z nich okazuje się po prostu egoistycznym dupkiem i po 3 latach związku wystawia Was w najtrudniejszym momencie Waszego życia. Nawet nie poruszam już innych kwestii psychicznych...

Chcę coś z tym zrobić. Muszę coś z tym zrobić, by żyć WZGLĘDNIE normalnie...
Myślę, że w moim przypadku dieta inna niż 1000kcal nie pomoże. Jeśli nie zobaczę efektów- zniechęcę się. A nie dopuszczę, by waga przekroczyła te nieszczęsne 80kg. Nie wiem jak, ale muszę też zmotywować się do jakiejkolwiek formy ruchu (co możecie mi polecić?)- ostatnio bardzo z tym u mnie ciężko, a niestety siedzący tryb życia jedynie zachęca do sięgnięcia po kolejne ciastko..

Sądzę, że pisanie mi w jakimś stopniu pomoże.. i mam nadzieję, że na Was też mogę liczyć.
Trzymajcie się!

13 maja 2010 , Komentarze (1)

Poprzynudzam, posmęcę. Bo tej diety coś wytrzymać nie mogę. Błędne koło wsumie. Biegać- owszem, biegam. Po 25-30minutek dziennie, +/- 4 kilometry. Ale właśnie dlatego potrzebuję więcej niż 1200kcal, których planowałam sobie nie dostarczać.. I znów zaczyna się podjadanie. I jednego dnia się głodzę na tym 1000kcal, a drugiego dnia jem ze 2 tysiące. Bez sensu! I efektów raczej nie widać. Schudłam 2kg, a teraz waga stoi w miejscu. Ten wysiłek fizyczny mnie chociaż ratuje..

No i co ja mam robić?! Z jednej strony chcę znów ważyć te 60kg, ale z drugiej już (tak szybko!?) ta moja motywacja jakoś słabnie.. RATUNKU!!!

9 maja 2010 , Komentarze (3)

Cześć, dziewczyny!

Nie wiem czemu znów tu wylądowałam. Tyle prób za mną i od czasu "wielkiego sukcesu"(tj. zejścia z 80 do 63kg przed dwoma laty) jakoś nie mogę się ruszyć. Wytrzymuję pare dni, tydzień, dwa.. w porywach trzy- i to by było na tyle. Nie wiem czemu, ale niestety waga nie leci mi już tak szybko jak dawniej, co strasznie mnie zniechęca.

Mam nadzieję, że to już ostatnia próba. Zaczęłam wczoraj od wieczornego biegu, dziś w miarę w granicach 1300kcal się utrzymałam i zaraz lecę znów łapać się za jogging. Tą porcję kcal trochę muszę obniżyć, przy 1000 będę widziała efekty. Tylko muszę to w końcu zacząć sumiennie liczyć, a nie "a, gryz batonika mi nie zaszkodzi.. a może winogronka";)

Nie mam już na siebie pomysłu, co mnie mega przytłacza. Na efektowną dietę, znaczy się. A chciałabym znów wyglądać i czuć się jak dawniej.. Jak ja przecież wyglądam, 17-latka ważąca ponad 70 kilogramów.

Pomóżcie, kochane!!! Będę wdzięczna za wszelkie rady- te dotyczące diety, nawyków, ćwiczeń..;) Pozdrowienia, trzymajcie się cieplutko!

21 stycznia 2010 , Komentarze (1)

Coś opornie mi to idzie. Ale ułoży się, najgorsze co mogłabym zrobić to w tym momencie zrezygnować. Chcę znów to durne S/M, a nie jakieś L. L, laarge, leeerdż, LLL, fuj.
Idę wieczorem na Kazimierz. Coś się ostatnio tam rozhulałam. Ale dietę utrzymam, jeść chyba nie będę nic o tej godzinie. Przed wyjściem, ok 18-19 coś szamknę i starczy. Zapotrzebowanie dzienne ciągle w granicach 1200kcal, tylko ćwiczyć nie mam kiedy. W dzień jakoś nie lubię, zwykle szło to na wieczór. A że teraz nie ma mnie wieczorami w domu.. no to nie wiem;-)

PS. Pomożecie? Wsumie nie liczę chyba na zabyt wiele, ale czemu nie spóbować..
www.ilovemilka.pl/v0900F


18 stycznia 2010 , Komentarze (2)

Hej, dziewczyny! No i co mi zostało.. Wielki come back. Pewnie nikomu nie będzie się chciało wracać do moich poprzednich wpisów, więc się przypomnę. Niecałe dwa lata temu schudłam z 80kg do ok 63. Ale niestety waga stopniowo wróciła, przez leki na sterydach i moją nieuwagę. Oraz oczywiście liceum, gdzie chodzę na drugą zmianę i jeszcze do niedawna żyłam o dwóch sytych posiłkach. W międzyczasie oczywiście wiele prób powrotu do upragnionej wagi.. wszystkie nieudane. Ale tym razem wracam do Was, mam nadzieje, że dodatkowo mnie to zmotywuje. Uda się, uda się, uda się!!!!:-)


Początki bywają trudne, ale muszę się wreszcie przełamać. Jak wracam pamięcią do tych 63kg, rozmiaru M.. niekiedy nawet S. To się serce kraje! Ale koniec użalania się nad sobą- pora działać, dążyć do lepszego wyglądu i samopoczucia, znów chętniej robić zakupy, móc wcisnąć się w wakacje w dwuczęściowy strój, mieć lepszą kondycję, zdrowo się odżywiać i wypracować tą cholerną silną wolę, dążenie do celu. Za łatwo się ostatnio poddawałam. MUSZĘ to zmienić, bo jak nie teraz to kiedy?!
Więc okej. Myślę, że stary patent był dobry i zostanę przy starych postanowieniach. Dieta 1000-1200kcal... na oko oczywiście, nie będę popadać w paranoję. Może a6w? Albo jakieś brzuszki, stepper..i ogólnie sporo ruchu. ZERO słodyczy, muszę to powstrzymać(jak ja przeżyję miesiączkę?!). No i zaczynam jeść w szkole, żeby po powrocie do domu nie rzucać się na jedzenie.

Co mogę więcej powiedzieć? Liczę chociaż na jakieś 6 kg do końca lutego. Może się uda. Wtedy pójdzie z górki. Trzymajcie kciuki, dziewczyny. I oczywiście radami, propozycjami i innymi komentarzami nie pogardzę Trzymajcie się cieplutko w te chłodne dni!:-)

13 maja 2009 , Komentarze (4)

Mam nadzieję, że tym razem już mi się uda. Na dobry początek poleciało 1.5kg, waga zeszła poniżej 70.. i od razu lepiej to wygląda. Dlatego nie mogę osiąść na laurach i odpuścić. Znalazłam sobie motywację, więc na pewno będzie łatwiej. Na wakacjach chcę znów chodzić w bikini, a nie jednoczęściowym stroju. Zresztą po wakacjach idę do nowej szkoły- ważenie, mierzenie.. Chcę po prostu zrobić na wszystkich dobre wrażenie. No i ostatnie dwa(tak naprawdę główne, ale średnio motywujące) powody. Dla mojego faceta(mimo że tego ode mnie nie wymaga) i DLA SIEBIE. Chce czuć się tak jak wtedy, gdy ważyłam te 63kg chociaż...

*zostaję przy 1000-1200 kcal max.,
*dużo warzyw, owoców, wody, tylko ciemny chleb i wasa itp.,
*RUCH! a tego mi brak (tzn. ruszam się dużo, ale to nie jest jakiś sport ii jakoś po prostu tego w ten sposób nie odczuwam i odbieram). Co polecacie na początek? Jogging, rower, brzuszki, skakanka, hula hop, stepper czy co...?

Gdy rano weszłam na wagę- momentalnie mój humor się poprawił. I od takich ludzi ta energia promienieje, ponoć to widać. Trzymajcie kciuki.

9 maja 2009 , Komentarze (5)

I znowu zaczynam. Mam nadzieję, że powrót do Was mnie jakoś zmotywuje. Narazie jedynie się wkurzyłam, patrząc na własne archiwum. Schudnąc 17 kg, a potem przytyc te 7-8, porażka..
Kurcze, ciągle zaczynam (już od początku roku) tą dietę, a nie mogę wytrzymac dłużej niż tydzień. Kiedyś miałam motywację, a teraz jakoś o nią coraz trudniej..

W każdym razie. Od wczoraj ograniczam kalorie do 1000-1300kcal. Narazie jest trudno zupełnie wyrzucic słodycze, bo od czwartku mam miesiączkę, ale chociaż je ograniczam. Od poniedziałku totalnie wyrzucam słodycze. Muszę. I jakoś powinnam zmobilizowac się do cwiczeń, ale strasznie opornie mi to idzie..
Co proponujecie na dobry początek? Jak wbic w siebie nawyk cwiczeń?
I może jakieś rady odnośnie diety? Też byłabym bardzo wdzięczna.

Słyszałyście może o takiej diecie, w której ma się 'cegiełki' na każdy posiłek do wykorzystania? Kiedys się z tym spotkałam i wydało mi się to sensowne, ale nie mogę teraz znaleźc tego w internecie. Tzn jak wygląda podział tych cegiełek (tj. białko, tłuszcze itp.) na dzień/każdy posiłek ii co jest konkretną możliwością (np. 1 cegiełka węglowodanów= pół razowej kromki, itp). Proszę o linki albo Wasze doświadczenia.

Z góry dzięki za pomoc!

18 lutego 2009 , Komentarze (1)

Ależ ta waga skacze, no ja nie wiem jednak czy mogę jej do końca wierzyć..
Nie cofam ślimaka, bo wstyd. Ale obiecuję, że zrzucę. Znowu obiecuję.. Żeby to nie była kolejna obietnica bez pokrycia, trzymajcie kciuki. No coś nie mogę się zmobilizować..

Co ja bym dała, żeby znów ważyć chociaż te 64kg...
Ratunku!

16 lutego 2009 , Skomentuj

No cóż, troszkę się u mnie działo, ta waga skakała w górę, więc wstyd mi było się tu pokazać, dziewczyny. Ale trzy dni temu się zawzięłam i waga znowu spadła poniżej 70, mimo że mam okres. Cudownie widzieć znów na tym małym ekraniku cyfry 69.4, a nie np 73..:) Teraz, obiecuję, biorę się za siebie na poważnie! A będzie łatwiej jakoże mam ferie i jakoś tak nie ciągnie mnie do jedzenia, zwłaszcza, że mało jestem w domku:) A śnieg u nas jest dosłownie po pas, aa, wiem wiem- jak dziecko!:P

Co prócz tego u mnie? Walentynki 2009 były najwspanialszymi na świecie.. To chyba mówi samo za siebie:)

Trzymajcie się cieplutko!;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.