Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Z każdym urodzonym dziecięciem pozostawało mi 10kg, a że mam ich trójkę to mam 30 kilo za dużo. Czas się z tym uporać.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3294
Komentarzy: 28
Założony: 19 marca 2008
Ostatni wpis: 22 października 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
dorotax19

kobieta, 54 lat, Gdańsk

160 cm, 90.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 października 2014 , Komentarze (5)

W czwartek cieszyłam się, że rozmieniłam 90. 

W piątek cieszyłam się, bo miałam urodziny i w dodatku dostałam pracę po ponad 10 letnim siedzeniu w domu. Co prawda na zastępstwo ale zawsze to jakiś powrót na rynek pracy. 

W sobotę mój hazbend pojechał do pracy na drugi koniec Polski jedynym samochodem jaki mamy, odkąd wiosna sprzedaliśmy drugi (a jedź - mówię mu, dzieci duże, sklepy pod nosem, rower w garażu.

Niedziela leniwa i spokojna. Opracowanie logistyki aby się udać PKSem zrobić badania do nowej pracy. Udaje się w miarę ogarnąć, że w poniedziałek o 7 rano ruszam a najmłodszy prawie 9 latek pojedzie do szkoły jak zawsze na rowerze a przedtem po raz pierwszy sam zamknie chałupę, bo starsze wychodzą wcześniej do swych szkół.

Poniedziałek godz 6 - wstaję, ogarniam się, budzę młodego. Jemy śniadanie. Mówię młodemu, że zadzwonię jak będzie miał wyjść.Wychodzę, autobus miał być o 7 ale przyjechał za 6 siódma. Powąchałam tylko smród za nim. Wracam do domu, bo nastepny za godzinę. Wypuszczam młodego do szkoły. Jadę następnym PKSem, stoję w przychodni w kolejce do zabiegowego. Telefon. Pani ze szkoły dzwoni i mówi, że młody jadąc do szkoły wywalił się na rowerze i noga go boli w kolanie. Biegnę na dworzec, wsiadam do autobusu, który zatrzymuje się najbliżej mojej miejscowości, dzwonię po sąsiadkę, żeby mnie podwiozła do tej szkoły, bo wezwali karetkę. Dojeżdżam, jest godz. 10, karetka czeka, wsiadam i jedziemy do szpitala. Tam spędzamy czas do 17 głównie czekając i w międzyczasie robiąc jakieś tomografy i rentgeny. Efektem jest zagipsowana cała noga ze skierowaniem na konsultację w czwartek bo być może trzeba to złożyć artroskopowo czy jakoś tam. Złamaniu uległo jakieś wzniesienie kości, sam koniuszek, niewielki odprysk ale jednak trzeba się tym zająć, bo jak się coś źle przyklei to dupa z kolana. Potem dzwonię po kogoś z rodziny, żeby nas przywieźli do domu. 

Wtorek. Z młodym zostaje starszy syn ba ja muszę zrobić te badania bo od poniedziałku do pracy idę. 

Dziś. Starszy ma się zwolnić, bo ja o 13 znów muszę jechać do lekarza. 

Jutro musimy być o 8 rano na konsultacji w szpitalu. Może mąż przyjedzie na 1 dzień.

I jak wam się podoba, bo ja już mam dość tego tygodnia. Do tego pogoda listopadowa.

Jutro ważenie więc nie spodziewam się sukcesów. Jedzenie kompulsywne, zero diety i systematyczności. Trudno. Pozdrawiam

16 października 2014 , Komentarze (2)

ale idzie, najważniejsze że do przodu a raczej do tyłu. Po półtora miesiącu od rozpoczęcia programu rozmieniłam w końcu 90tkę. Na początku szło rewelacyjnie, bo rzuciłam sie na to odchudzanie jak szczerbaty na suchary i w pierwszym tygodniu zwaliłam ponad 3 kg. Potem było różnie, bo co prawda trzymałam się godzin, zmniejszonych porcji i niepodjadania ale pojawiły się jakieś drineczki na wieczór itp... Zaliczyłam 2 lapsy, czyli zwyżki po pół kilo więc czas przysłowiowego zrzutu musiał się wydłużyć. Mam nadzieję, że choć powolutku, to jedna będę przesuwać pasek wagi w prawo. Nie ma ciśnienia ale też nie ma czego na razie wynagradzać. Dlatego nie zjem żadnego batona w nagrodę. pozdrawiam

23 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Podobno sobota to najlepszy dzień na rozpoczęcie nowego zadania. Tak mawiał mój tato i tego się trzymał. Budowę domu też rozpoczynaliśmy w sobotę i stoi do dziś (choć raz dach zleciał podczas wichury). 

Dziś sobota, więc się zaczęło. Etap I który potrwa jakiś tydzień polega na skurczeniu żołądka aby się dostosował do zmniejszonych porcji.

Dla poprawy nastroju króciutki filmik motywacyjny i lecę do sklepu kupić coś do żarcia rodzince.

20 sierpnia 2014 , Skomentuj

Podchodziłam do tej decyzji jak do ogromnego jeża lub jak kto woli - jeżozwierza. W końcu się zdecydowałam i zakupiłam dietę z treningami. Ciekawe jak długo wytrwam (oby do końca - mojego lub jej). 

Gdy kilka lat temu korzystałam z diety V to ładnie udało mi się zgubić jakieś 12kg, ale było to jakieś 8 lat temu, jeszcze przed 40. W tej chwili (czyli po 40) wszystko się pokiełbasiło i kilogramy wróciły,  W międzyczasie korzystałam z porad dietetyka w ramach NFZ, która to osoba najbardziej potrafiła zmotywować mnie do podjęcia decyzji o tym, że szkoda paliwa na kolejne wizyty. 

Najważniejsza jest chyba osobista, indywidualna motywacja (przynajmniej dla mnie). Jeśli sama nie będę chciała to wielki guzik z tego wyjdzie.

Postaram się regularnie relacjonować postępy lub ich brak, bo musicie wiedzieć, iż dość oporna ze mnie materia. Od soboty dietka będzie dostępna. Pozdr.

11 lutego 2010 , Komentarze (1)

Zgrzeszyłam!!!

Zeżarłam 2,5 pączka i pól kilo faworków samorobnych. Teraz chodzę, a właściwie turlam się jak foka. Fuj! Never again. Jutro będzie lepiej.

Acha, podjęłam decyzję, że od jutra zacznę się w końcu ruszać czyli ćwiczyć. Na dobry początek zacznę przed telewizorem, bo olimpiada się zaczyna. Posiedzę, popatrzę i poczekam na formę.

A tak serio to kręcę trochę na orbitreku, ćwicze na atlasie i jakieś brzuszki fikam, bo z tym najgorzej u mnie. Mięśnie brzucha po 3 ciążach gigantach są jak firanki. Masakra. Trzeba je wzmocnić i te od kręgosłupa także. 40-tka puka do drzwi i jeszcze chciałabym pochodzić parę lat, a nawet potańczyć.

Dobra, koniec tych żali na dziś. W ramach pokuty idę sie samoubiczować jakimś kiepskim filmem w TV i napić sie herbatki przeczyszczającej.

10 lutego 2010 , Skomentuj

Od kilkunastu dni mam takiego potwornego doła, że szok. Nic mi sie nie chce, nawet wstać z łóżka. Taka zimowa załamka plus ciche dni w domu. O diecie nie wspomnę. Na szczęście jest już chyba lepiej, czego dowodem jest obecne klikanie. Zaczynam zbierać się w sobie i powoli zbieram motywację do dalszego odchudzania, bo chcę latem chodzić bez opony na brzuchu. Ostatni moment by zacząć.  Żeby poprawić sobie i Wam  humor wygrzebałam jakieś dowcipy. Może i Was rozweselą. Z góry przepraszem za niecenzuralne wyrazy ale bez nich cały wic na nic. Pozdrawiam

+ 20°C Grecy zakładają swetry, (jeśli je tylko mogą znaleźć).

+ 15°C Jamajczycy włączają ogrzewanie (oczywiście, jeśli je mają).

+ 10°C Amerykanie zaczynają się trząść z zimna. Rosjanie na daczach sadzą

ogórki.

+ 5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskie samochody odmawiają

posłuszeństwa. Norwedzy idą się kąpać do jeziora.

0°C W Ameryce zamarza woda. W Rosji woda gęstnieje.

- 5°C Francuskie samochody odmawiają posłuszeństwa

- 15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzy

zakładają

swetry.

- 17.9°C W Oslo właściciele domów włączają ogrzewanie. Rosjanie ostatni

raz w sezonie wyjeżdżają na dacze.

- 20°C Amerykańskie samochody nie zapalają.

- 25°C Niemieckie samochody nie zapalają. Wyginęli Jamajczycy.

- 30°C Władze podejmują temat bezdomnych. Kot śpi w twojej piżamie

- 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie zapalają japońskie samochody.

- 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli.

Szwedzkie samochody odmawiają posłuszeństwa.

- 42°C W Europie nie funkcjonuje transport. Rosjanie jedzą lody na ulicy.

- 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla

bezdomnych.

- 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania. Na Alasce zamykają lufcik

podczas kąpieli.

- 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.

- 70°C Zamarzło piekło.

- 73°C Fińskie służby specjalne ewakuują świętego Mikołaja z Laponii.

Rosjanie zakładają uszanki.

- 80°C Rosjanie nie zdejmują rękawic nawet przy nalewaniu wódki.

- 114°C Zamarza spirytus etylowy. Rosjanie są wkurwieni.

+ 20°C Grecy zakładają swetry, (jeśli je tylko mogą znaleźć).

+ 15°C Jamajczycy włączają ogrzewanie (oczywiście, jeśli je mają).

+ 10°C Amerykanie zaczynają się trząść z zimna. Rosjanie na daczach sadzą

ogórki.

+ 5°C Można zobaczyć swój oddech. Włoskie samochody odmawiają

posłuszeństwa. Norwedzy idą się kąpać do jeziora.

0°C W Ameryce zamarza woda. W Rosji woda gęstnieje.

- 5°C Francuskie samochody odmawiają posłuszeństwa

- 15°C Kot upiera się, że będzie spał z tobą w łóżku. Norwedzy

zakładają

swetry.

- 17.9°C W Oslo właściciele domów włączają ogrzewanie. Rosjanie ostatni

raz w sezonie wyjeżdżają na dacze.

- 20°C Amerykańskie samochody nie zapalają.

- 25°C Niemieckie samochody nie zapalają. Wyginęli Jamajczycy.

- 30°C Władze podejmują temat bezdomnych. Kot śpi w twojej piżamie

- 35°C Zbyt zimno, żeby myśleć. Nie zapalają japońskie samochody.

- 40°C Planujesz przez dwa tygodnie nie wychodzić z gorącej kąpieli.

Szwedzkie samochody odmawiają posłuszeństwa.

- 42°C W Europie nie funkcjonuje transport. Rosjanie jedzą lody na ulicy.

- 45°C Wyginęli Grecy. Władze rzeczywiście zaczynają robić coś dla

bezdomnych.

- 50°C Powieki zamarzają w trakcie mrugania. Na Alasce zamykają lufcik

podczas kąpieli.

- 60°C Białe niedźwiedzie ruszyły na południe.

- 70°C Zamarzło piekło.

- 73°C Fińskie służby specjalne ewakuują świętego Mikołaja z Laponii.

Rosjanie zakładają uszanki.

- 80°C Rosjanie nie zdejmują rękawic nawet przy nalewaniu wódki.

- 114°C Zamarza spirytus etylowy. Rosjanie są wkurwieni.

 

5.Przeprowadziliśmy się do naszego nowego domu, Boże jak tu pięknie!Drzewa wokół wyglądają tak majestatycznie. Wprost nie mogę się doczekać, kiedy pokryją się śniegiem.

14 październikaBeskidy są najpiękniejszym miejscem na ziemi! Wszystkie liście zmieniłykolory - tonacje pomarańczowe i czerwone. Pojechałem na przejażdżkępo okolicy i zobaczyłem kilka jeleni. Jakie wspaniałe! Jestem pewien,że to najpiękniejsze zwierzęta na ziemi Tutaj jest jak w raju. Boże, jak mi się tu podoba!

11 listopada.Wkrótce zaczyna się sezon polowań . Nie > mogę sobie wyobrazić, jakktoś może chcieć zabić coś tak wspaniałego, jak jeleń.. Mam nadzieję,że wreszcie zacznie padać śnieg.

2 grudniaOstatniej nocy wreszcie spadł śnieg. Obudziłem się i wszystko byłoprzykryte białą kołdra. Widok jak pocztówki bożonarodzeniowej.Wyszliśmy na zewnątrz, odgarnęliśmy śnieg ze schodów i odśnieżyliśmy drogę dojazdową. Zrobiliśmy sobie świetną bitwęśnieżną (wygrałem), a potem przyjechał pług śnieżny, zasypałto co odsnieżyliśmy i znowu musieliśmy odśnieżyć drogę dojazdową.Kocham Beskidy.

12 grudnia Zeszłej nocy znowu spadł śnieg. Pług śnieżny znowu powtórzył dowcipz drogą dojazdową.Po prostu kocham to miejsce.

19 grudniaKolejny śnieg spadł zeszłej nocy. Ze względu na nieprzejezdnądrogę dojazdową nie dojechałem do pracy. Jestem kompletnie wykończony odśnieżaniem. Pieprzony pług śnieżny..

22 grudnia Zeszłej nocy napadało jeszcze więcej tych białych gówien. Całe dłonie mam w pęcherzach od łopaty. Jestem przekonany, że pługśnieżny czeka tuz za rogiem, dopóki nie odśnieżę drogi dojazdowej.Skurwysyn!

25 grudniaWesołych Pieprzonych świąt! Jeszcze więcej gównianego śniegu.Jak kiedyś wpadnie mi w ręce ten skurwysyn od pługu śnieżnego...przysięgam - zabiję.Nie rozumiem, dlaczego nie posypią drogi solą, żeby rozpuściła to gówno.

27 grudniaZnowu to białe kurestwo spadło w nocy. Przez trzy dni nie wytknąłem nosa, z wyjątkiem odśnieżania drogi dojazdowej za każdym razem,kiedy przejechał pług.Nigdzie nie mogę dojechać. Samochód jest pogrzebany pod górą białego gówna.Meteorolog znowu zapowiadał dwadzieścia pięć centymetrów tej nocy.Możecie sobie wyobrazić, ile to oznacza łopat pełnych śniegu?

28 grudniaMeteorolog się mylił! Tym razem napadało osiemdziesiąt pięćcentymetrów tego białego kurestwa. Teraz to nie odtaje nawet do lata.Pług śnieżny ugrzązł w zaspie a ten chuj przyszedł pożyczyć jeszcze odemnie łopatę!Powiedziałem mu, że sześć już połamałem kiedy odgarniałem to gównoz mojej drogi dojazdowej, a potem ostatnią rozpierdoliłem o jego zakuty łeb

4 styczniaWreszcie wydostałem się z domu. Pojechałem do sklepu kupić coś do jedzenia i kiedy wracałem, pod samochód wpadł mi pierdolony jeleńi całkiem go rozjebał. Narobił szkód na trzy tysiące.Powinni powystrzelać te skurwysyńskie jelenie.Że też myśliwi nie rozwalili wszystkich w sezonie!

3 maja Zawiozłem samochód do warsztatu w mieście. Nie uwierzycie, jak zardzewiał od tej jebanej soli, którą posypują drogi.

18 maja Przeprowadziłem się z powrotem do miasta. Nie mogę sobie wyobrazić,jak ktoś kto ma odrobinę zdrowego rozsądku, może mieszkać na jakimś zadupiu w Beskidach.

29 grudnia 2009 , Skomentuj

Dzięki Bogu, już po świętach! Jak dla 90% vitalijek tak i dla mnie pod względem dietetycznym była to prawdziwa masakra. Waga stoi w kącie i wyraźnie się na mnie obraziła. Strach się do niej zbliżyć. Święta odbiły mi się czkawką nie tylko tą gardłową ale i moralną. Wszystko zaczęło się dobrze. Wigilia była u nas. Skromna. Jakieś 20 osób + ok. 6 które wpadły w trakcie pożyczyć Wesołych świąt. Nie muszę tu chyba szczegółowo opisywać jak po takim przemarszu wygląda moja nowiutka wykładzina w kolorze ekri. Może nadaje się jeszcze do czyszczenia a na pewno na śmietnik. Nie chodzi tu o te 20 planowanych osób, bo te elegancko sciągnęli zabłocone buciory. Takiego szamba narobiło mi tych 6 ciu nieplanowanych gości, którzy wpakowali sie do salonu razem z połową błota z podwórka.

Wtedy trafił mnie szlag po raz pierwszy.

W wigilie oczywiście zaczyna się co roku ta sama piosnka po tytułem ZAPRASZAM WSZYSTKICH NA PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT. Rozumiecie. Cały rok nic, a podczas świąt najlepiej 3 dni z rzędu, tylko stół inny. A jak nie przyjedziesz to obraza majestatu.

Dobra. W pierszy dzień pojechaliśmy do wujka. Choć zapraszał wszystkich - a na wigilii byli jego 2 bracia z rodzinami i 1 siostra - to oprócz nas nie przyjechał nikt. Posiedzieliśmy z 2 godzinki i pojechaliśmy do szwagierki u której byli od wczoraj teściowie. Od progu trtafił mnie szlag nr 2, ponieważ mój teść na wieść,że wszyscy łącznie z nim olali zaproszenie jego brata, zaczął mi przygadywać niby to żartem, że chociaż my sobie zarobiliśmy u Ryśka. Oczywiście u Ryśka byliśmy dlatego, że jego rodzinkę bardzo lubimy a nie żeby cokolwiek zarabiać. Jednak moi teściowie ludzie bardzo bogobojni i cnotliwi, są niestety ludźmi obłudnymi i w każdym działaniu upatruja ukrytego celu.

Skończyło się tak, że wkurzona przygadałam teściowi, żeby przestał się mnie czepiać a jak już koniecznie chce to na choince wisi łańcuch i niech się do niego doczepi. Humor mu zczezł i zajął się zabawą z wnukami. Lepsze to miż te jego dowcipy.

Posiedzieliśmy kolejne 2 godzinki i wycofujemy sie do domu, bo dalszy pobyt groziłby eksplozją żołądka, choć przyznam, że nic nie jadłam tylko wypiłam herbatkę.W korytarzu wychodzi do nas teściowa i pyta się na którą jutro przyjedziemy.

Czaicie? Trzeci dzień. Już nawet tematy do rozmów się skończyły nie wspominająć o przerażającej wizji siedzenia na kwadratowych krzesłach przy stole zawalonym jedzeniem i wysłuchiwaniem co chwila kwestii NO JEDZCIE, DLACZEGO NIC NIE JECIE?

Na to grzecznie odpowiedzieliśmy z mężem zgodnie, że jutro siedzimy w domu i odpoczywamy. No, dobra - odrzekła teściowa - to bądźcie na drugą.

Oczywiście nie pojechaliśmy, bo po pierwsze to paranoja, po drugie trzymała mnie jeszcze złość na teścia. Jak można się było spodziewać, nikt nie przyjechał. Wieczorem ok. 19tej pojawiła się u nich szwagierka z rodzinką. Najlepsza córeczka swoich rodziców. Na nas się oczywiście obrazili. Zły syn, bo synowa złą kobietą jest.

Powiedzcie mi, jak to jest? Przecież dzień wcześniej to samo zrobili bez słowa swojemu bratu i nawet skruchy nie walnęli a na nas się obrazili, choć uczciwie uprzedziliśmy. Może to ja jakaś chora na mózgu jestem i żle rozumuję a oni mają rację? Nie mam pojęcia. Wspomnę tylko, że od 15 lat mam co jakiś czas podobny dylemat. Zjawisko niestety jest cykliczne.

Dobra, koniec ze świętami.

Waga mi się popsuła, ale czuję że ze 2 lub nawet 3 kilo mam do przodu. 2 dni rozpusty i 2 miesiące ciężkiej pracy aby to zgubić. Masakra!

Dziś pojechaliśmy całą rodzinką na nartach pozjeżdżać. Górka nieduża 300m ale póki sztucznym śniegiem sypnęli i nie spływa to warto się trochę poprzewracać.

Nie muszę chyba dodawać, że ze mnie tali narciarz, jak ze striptizerki zakonnica. Kondycji 0, więc i efekty takie same.

Jutro wstawie  fotki i napisze Wam co nawywijalam na tym stoku.

Musze konczyc. Pa

 

7 grudnia 2009 , Komentarze (1)

Wczoraj były mikołajki. Każdego roku w trójmieście mamay prawdziwe oblężenie mikołąjów. Wszyscy są zmotoryzowani. Warunkiem uczestnictwa w zlocie mikołajów jest stawienie się na starcie ze swoim motorem, skuterem lub quadem w pełnym stroju Mikołaja i opłata wpisowego chyba 20 złotych. Pieniążki z wpisowego zawsze idą na dożywianie dzieci.

W tym roku było ponad 3 tys. mikołajów na motorach. Start był ze Skweru w Gdyni a meta na Długim Targu w Gdańsku. Tak więc przejechali przez Trójmiasto główną ulicą. Jak co roku było to niesamowite przeżycie. Przejazd całej kolumny trwał ponad 20 minut. Ryk silników i klaksonów. Ogólna wesołość i machanie łapkami. Oto kilka fotek: to start z Gdyni

meta w Gdańsku

a to przejazd chyba gdzieś w Sopocie.

 

1 grudnia 2009 , Skomentuj

Nadszedł czas na kolejny wpis. Tak myślę. Zawsze jak zabieram się do pisania, to myślę, że niewiele mam do powiedzenia i w ogóle. No nic spróbuję.

Troszkę nie podoba mi się, że nasza Vitalia się skomercjalizowała. Chodzi mi konkretnie o RUDIEGOna diecie. Wydaje mi się, że specjalnie go zwerbowali do reklamowania Vitalii. Chyba za mało kupujemy diet. Świadczy o tym baner bijący po oczach, jak tylko się wejdzie na stronkę. Nie wiem też czemu Rudi nie ma normalnych pasków pomiaru, czyli waga początkowa, waga końcowa. Nie rozumiem tego. Wszystko albo nic. Takie specjalne traktowanie Rudiego przez Vitalię trochę mnie denerwuje.

Jeśli zaś chodzi o samego Rudiego Schuberta, to oczywiście nic do niego nie mam. Co więcej, jest to przemiły człowiek o pogodnym usposobieniu. Coś o tym wiem, bo przez kilka lat mieszkałam z nim na jednym osiedlu. Oczywiście rzadko go spotykałam, bo wiecznie go nie było ale zarówno on jaki i jego rodzina to noramlni, pogodni i życzliwi ludzie.

Wiecie, gwiazdorstwo objawia się na 2 sposoby: albo ma się wieczne fochy, albo jest się przemiłym do przesady. Rudi jest - mam nadzieję, że nadal- z tej drugiej bajki.

Najlepiej było, jak Rudi przychodził do spożywczaka po zakupy. Wszystkie baby mu dogadzały, a on całował je po rączkach. Taki jest Rudi. Oczywiście gratuluję mu zrzuconych kilogramów. Zajrzałam też kilka razy do jego pamiętnika, choć wątpię, by pisał go osobiście. Jest przecież strasznie zajętym człowiekiem. Tak na marginesie to wydaje mi się, że taka duża ilość zrzucoanego tłuszczu to efekt operacji bariatrycznej, czyli zmniejszenia żołądka. Zresztą nieważne, jak mówią cel uświęca środki. Wynik i tak imponujący. Gdybym miała możliwość to sama poddałabym się takiej operacji, zamiast męczyć się co wieczór z własnym głodem.

5 listopada 2009 , Skomentuj

Czuję, że potrzebuję rygoru w diecie. Trywialne "mniej żreć" już chyba nie działa. łapię się na tym, że zjem swoje pól posiłku i potem podskubuję, wypierając to z pamięci. W rezultacie wrąbię normalną porcję.

Słyszałam ostatnio coś o diecie TURBO lub ODCHUDZANIE NA ZAWOŁANIE. Ogólnie wiem tylko tyle, że chodzi w niej o przyspieszenie metabolizmu. Pewnie to jakaś stara dieta ale ja dopiero teraz się o niej dowiedziałam. Jeśli macie jakieś głębsze informację to dajcie znać.

Ach, od wczoraj boli mnie wątroba, jak cholera! Po raz pierwszy w życiu. Nigdy nie miałąm z nią problemów chociaż jestem HBSdodatnia. Wczoraj u znajomych zjadłam trochę smażonej kaszanki z cebulką i mnie powaliło. Nocka na stojąco. Wątroba wielkości piłki lekarskiej. Dziś juz jestem tylko obolała. Jak nie przejdzie to pójdę do lekarza. No cóż, to chyba najlepszy sygnał do przejścia na ścisłą dietę, co nie? Na razie lecę do apteki po rapaholin i dziurawca. Bo ze względu niepotrzebności, nie mam w domu, ha,ha.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.