Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Powiem szczerze, już rady sobie nie daję z tym wszystkim, a przede wszystkim ze sobą samą;-(. 3 lata temu waga pokazywała 85kg. Zakochałam się, wyszłam za mąż. Potem ciąża.Przytyłam do 122kg. Mąż zaczął z dnia na dzień tracić mną zainteresowanie, zewsząd dochodziły kąśliwe uwagi rodziny męża i najbliższego otoczenia. W pewnym momencie poczułam, że nas już nie ma. Moje podejrzenia potwierdziły się. Mąż znalazł pocieszenie u innej kobiety, lepszej, zgrabniejszej, nie nerwowej. Wyprowadził się do niej, a ja zostałam z dzieckiem. Będąc na widzeniu z dzieckiem oświadczył mi, że nigdy mnie nie kochał i w najbliższym czasie wystąpi o rozwód W samotności płakałam i zajadałam stresy, aż wreszcie odważyłam się stanąć na wagę. Nie mogłam uwierzyć. 141kg ;-( Chcę zawalczyć o siebie, bo droga, którą idę jest do nikąd. Mam dla kogo żyć! Chcę być zdrowa dla mojej córki, bo ona ma już tylko mnie. 3 WRZEŚNIA 2011 NAJSZCZĘŚLIWSZA KOBIETA NA ZIEMI!!!

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 283862
Komentarzy: 9368
Założony: 12 stycznia 2009
Ostatni wpis: 19 marca 2023

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
PomocyAnia141

kobieta, 41 lat, Warszawa

170 cm, 130.10 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 czerwca 2011 , Komentarze (16)

Fakt faktem kiepsko, bo sesja w toku, ale żyję. Ja już za stara na te studia jestem, wolno przyswajam wiedzę, kiedyś to szybciej wszystko chłonęłam ech:-(. Ale nie poddam się, dokończę to, co zaczęłam i będę mgr. W czwartek kolejny egzamin. Dam znać jak poszło. Buziaki!

3 czerwca 2011 , Komentarze (10)

Przepraszam, że ostatnio bywam tu w kratkę. Dużo rzeczy się dzieje. Miałam przeboje z meblami do salonu. Przywieźli stół, do tego krzesła w innym drewnie niż stół ech. Potem zareklamowałam, ale też są z tym problemy. Szkoda gadać. No i sesja, pouczyć się trochę też trzeba. A tak wogóle to codzienność. Dom, Olivka, Tomek. Jest ok. Dieta... nie objadam się. Nadal trwam w zasadzie mało, a często. Trochę teraz mniej ćwiczę, ale ogólnie i tak mam sporo ruchu w ciągu dnia. Teraz jadę do ogrodniczego, potem zakupy spożywcze, obiad i upiekę biszkopt, to zrobię go z truskawkami i galaretką.
Wiecie, lubię tą moją codzienność. Życie dla kogoś jest piękne.
Dziś też przyjeżdża mój były mąż.
Nie mogę powiedzieć, zmienił się trochę, jest dla małej cieplejszy, nie opuszcza żadnego spotkania i zawsze przywozi jej jakiś drobiazg. Może i jemu ułoży się kiedyś życie. Wiem od znajomej z Mińska, że nadal jest sam, że nie widuje go z żadną kobietą. Specjalnie nie interesuje się tym, ale w rozmowie gdzieś zawsze to wyjdzie. Ja naprawdę życzę mu szczerze, żeby znalazł sobie kogoś, spróbował raz jeszcze. My widocznie nie byliśmy sobie pisani, choć zawsze łączyć nas będzie córka i wspomnienia...te złe, ale też i te dobre, choć pozostają w mniejszości do tych pierwszych.
Ech refleksyjnie dziś tak jakoś.
Buziaczki
Anka

20 maja 2011 , Komentarze (12)

Otóż na samym początku pragnę zaznaczyć, że autorką przepisu jest jedna z vitalijek pulchniutka1986, która szczegółowo napisała mi co robić, aby i urosło i smakowało. Tak na marginesie - odwiedźcie Jej pamiętnik, a ślinka Wam pocieknie. Nie macie pojęcia, jakie Ona cudeńka cukiernicze tworzy razem ze swoją Mamą. No ja zawsze po lekturze Jej pamiętnika ociekam śliną. OSTRZEGAM TYCH O SŁABYCH NERWACH: dłuższe oglądanie tychże łakoci może grozić niekontrolowanym nafutrowaniem się słodyczami. Otóż tak wygląda przepis na biszkopty:

Do przygotowania biszkoptu należy użyć świeżych jaj schłodzonych w lodowce, a kiedy już będzie w misce gotowe należy je natychmiast przełożyć na blaszkę i do piekarnika, lekko nagrzanego. Inaczej piana obróci się w "wodę".

Biszkopt jasny- 6 jaj, 1 szklanka cukru kryształu, 1 szklanka maki pszennej, 1 plaska lyżeczka proszku do pieczenia.

Białka energicznie ubić na sztywna piane. Nie "mieszać" ale ubijać z powietrzem. Jak już będzie sztywne dodać cukier do utwardzenia i żółtka- ubijając ale już nie tak mocno. Dodawać to porcjami, nie wsypywać wszystkiego naraz. Na koniec dodać make wymieszana z proszkiem do pieczenia, tez wsypywać na 3-4 razy. Lekko mieszać trzepaczka, ale tak, żeby szybko poszło. Wylej na formę i piec w temp 160-180 około 30 minut. Do efektu suchego patyczka.


Biszkopt ciemny- 6 jaj, 1 szklanka cukru kryształu, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 3/4 szkl. maki pszennej, 2-3 łyżeczki kakao.

Postępować jak w przypadku jasnego biszkopta, a mąkę wymieszać z kakao i proszkiem.

I tak oto uzyskałam ciemny i jasny biszkopt. A potem to już według inwencji twórczej. Ja przełożyłam je konfiturą z malin, płatki migdałowe trochę zbrązowiłam na patelni i udekorowałam boki, a na wierzch gęsta bita śmietana z fixem wyciśnięta przez rękaw do ozdabiania tortów i to wszystko posypałam czekoladą w proszku. Potem wstawiłam do chłodziarki. Ot i takie cudo przy wskazówkach i pomocy pulchniutkiej1986 udało mi się stworzyć. Smakowało wyśmienicie, mina Tomka - BEZCENNE, no i znikło przez 2 dni. Ja oczywiście 2 kawałeczki zjadłam, ale nie żałuję - warto było. Nazajutrz 2 godziny pedałowałam na rowerku stacjonarnym, co by w boczki nie poszło he he. Mam nadzieję, że pulchniutka1986 nie będzie na mnie zła, że udostępniam tu ten przepis oraz wymieniłam Jej nick, ale uważam, że takich ludzi należy chwalić, bo mają złote ręce i talent, a przy okazji i ja nauczyłam się zrobić taką pyszność. Także teraz Dziewczyny chwytajcie za jajka (kurze oczywiście), trzepaczki i do dzieła
Wasza Anka

17 maja 2011 , Komentarze (51)

Tak, to już rok odkąd jestem z Tomkiem - Boże, ale to leci. Zaskoczyłam go kolacją i......moim pierwszym w życiu wypiekiem, który udało mi się zrobić dzięki wskazówkom Jednej z Was. Był pyszny i naprawdę widziałam podziw w oczach Tomka. Obiecałam foto

Tak wogóle to Tomek zapomniał o naszej wczorajszej rocznicy. Ale z jednej strony wcale mu się nie dziwię, ma teraz strasznie dużo pracy w kancelarii. Wczoraj wrócił przed 21.00. Tak czy inaczej wieczór bardzo się udał i jestem szczęśliwa, że Go mam. Jeszcze rok temu myślałam, że już do końca życia będę sama. Ale jeszcze i mnie spotkało coś dobrego w życiu. Czego życzę wszystkim samotnym, którzy tracą wiarę w lepsze jutro

14 maja 2011 , Komentarze (17)

Tak, jestem cała szczęśliwa. Ucieszyła mnie wiadomość od Jednej Vitalijki!!! Znów dwie połówki jabłuszka się odnalazły - wystarczy tylko trochę odwagi! Agatka - życzymy Wam z Tomkiem szczęścia i wszystkiego co w życiu dobre i piękne!!!!!!!!! Buziaki!!!!!!!!
Postanowiłam dziś pstryknąć Wam kilka fotek naszym tulipanom, które ostały się po ostatnich właścicielach. Jestem nimi zachwycona -trzymają się już miesiąc czasu i nawet nie myślą, żeby przekwitać he he. Proszę o wskazówki, co z nimi potem robić, czy cebule się wykopuje, czy zostawia na zimę. Namówiłam Tomka na maleńkie oczko wodne i podczas urlopu zabieramy się za nie. No ogrodniczka się ze mnie robi, nie ma co. A kalorii ile przy takiej pracy się spala

Dostałam od Jednej z Was przepis na biszkopt i będę w poniedziałek tworzyć tort dla Tomka na naszą pierwszą rocznicę - jak się będzie to zjawisko przeze mnie stworzone nadawało do publicznego okazania, to zamieszczę fotki i pochwalę się Autorce przepisu. Swoją drogą podziwiam Ją za sposób prowadzenia pamiętnika, szczerość, optymizm, sukcesy w odchudzaniu, ciepło i........te arcydzieła, które piecze razem ze swoją Mamą. Dziękuję jeszcze raz za pomoc Kochana!!! Będę uciekać robić kolację. Buziaki!!!!
Anka


13 maja 2011 , Komentarze (11)

U mnie wszystko ok. Ruchu sporo, bo działam teraz dużo w ogrodzie, dietki jako takiej nie ma, ale unikam słodyczy i generalnie wyznaję zasadę mało a często. Pewnie przyniesie to efekt w postaci 1 kg na minusie w miesiącu. Dobre i to. Pytacie o paski wagi. Kiedyś do nich wrócę, Aktualnie mnie irytują. Dla zainteresowanych: startowałam ze 141 kg, a obecnie na liczniku 94.10. W nawiązaniu do tytułu, za kilka dni nasza mała rocznica. To już rok. Może dzięki pomocy jednej z Was uda mi się przyszykować fajną niespodziankę dla mojej Połowy.
Przepraszam, że wpadam tu trochę nieregularnie, ale jak uporam się z naszym ogrodem, to się poprawię.
Anka

8 maja 2011 , Komentarze (49)

Właśnie wróciliśmy z wycieczki rowerowej po najbliższych okolicach i wyświetlacz pokazał mi prawie 31km - w sumie nawet nie czuję zmęczenia. Pięknie to wszystko wygląda, takie młode, budzące się do życia i zielone - bajka i szczerze Was zachęcam na rowerki, kijki lub zwykły spacer. Poznaliśmy też dalszych sąsiadów - bardzo sympatyczni ludzie. Teraz obiadek. Dziś moja Połowa rządzi w kuchni, ma być pstrąg tęczowy na parze z mnóstwem kolorowych warzyw. Przyjechali wczoraj moi rodzice, mama przywiozła wczoraj przepyszną szarlotkę - mam nadzieję, że się nie skuszę. Olivka jest szczęśliwa, że ma babcię i dziadka przy sobie - nie odstępuje ich od wczoraj na krok.

Forsycje przycięte - zostały nam w spadku po poprzednich właścicielach domu. Całe szczęście, że sąsiad zza płotu dał mi kilka cennych wskazówek, jak dokonać tej przycinki - widocznie widział z jaką bezradnością podchodzę do nich z sekatorem, ale tak to jest, jak człowiek całe życie mieszkał w bloku i nigdy nie miał kawałka ogrodu. Moi rodzice mają małą działeczkę, ale zawsze nastawieni są każdego roku na ogród warzywny: a to sałateczka ekologiczna, szczypior, rzodkiewka, ogórki, truskawki, pomidory, parę rządków ziemniaków i tak wszystkiego po trochu. Jedynie niejadalne są tam żonkile i tulipany. Ja nawet miałam pomysł, żeby też zrobić coś takiego u nas za domem, bo w sumie umiałabym tym wszystkim się zająć, ale Tomek skutecznie mnie od tego odwiódł. On ma swój trawnik, który z namiętnością kosi i iglaki ozdobne (które swoją drogą jakoś dziwnie po jednej stronie mają zbrunatniałe igły). Jeśli znacie się, to proszę o radę, jak te drzewka ratować.

Tak sobie dziś usiadłam, żeby napisać nowy post i doszłam do chyba trafnego stwierdzenia. Zastanawiałam się, skąd w wielu z Was taka nienawiść względem mojej osoby. To przykre, ale większość "kochała mnie " wtedy, gdy byłam słaba: gruba samotna matka z dzieckiem, którą zdradzał mąż, dziewczyna, która zamknęła się w swoim mieszkaniu, które stało się dla niej twierdzą przed ludzką kpiną, złośliwościami, chamstwem. Taka Anka była fajna, bo niepewna niczego. Z łatwością ją pocieszałyście, dawałyście rady, broniłyście, gdy ktokolwiek próbował mnie tu zaatakować - no bo broni się łatwo tych, od których sami w jakikolwiek sposób czujemy się lepsi.

Ja oczywiście nigdy pomocy wielu z Was nie zapomnę, bo dzięki wielu wspaniałym osobom, które tu właśnie poznałam, mogła nastąpić moja metamorfoza. Wtedy jeszcze w to wątpiłam, ale teraz z dużej perspektywy czasu wiem, że ona nastąpiła. Gdyby nie Natalia, to pewnie nigdy nie zdecydowałabym się na wizytę u dietetyczki (dzięki Natuś, chociaż nie wiem, czy to czytasz). Gdyby nie Iwonka, to z pewnością nigdy nie doszłoby do pierwszego spotkania z Tomkiem i nadal byłabym sama (będę Ci za to do końca wdzięczna, że wtedy wlałaś we mnie tyle nadziei i odwagi, której grubej i zakompleksionej dziewczynie brakowało). Ania i Sylwia - czułam się dzięki Wam, jak trzecia siostra, chociaż jestem jedynaczką. Jak tego nie pamiętać? Od Sandry i Pampuni uczyłam się, jak być piękną i nie dawać się ludziom i życiu. O wielu jeszcze osobach mogłabym napisać, ale znając życie i tak znajdzie się taka, która skomentuje to jako np. akt lizusostwa, czy Bóg wie co jeszcze. Jak nie być wdzięcznym za takie rzeczy? Ten portal może nie będzie kiedyś istniał, a ja nadal będę pamiętać o współautorkach mojego sukcesu.

Prośba do innych, którzy mnie odwiedzają lub biorą udział w dyskusjach na temat mojej osoby i pamiętnika: możecie sobie dumać czy ten pamiętnik to fikcja, czy prawda, czy jestem osobą realną czy wymyśloną, możecie wylewać swoje frustracje w najbardziej zdegustowanych komentarzach, ale WARA OD DZIEWCZYN Z TZW. ELYTY!!!!!!!!! TEGO NIE ZNIOSĘ, BO ZBYT WIELE IM ZAWDZIĘCZAM!!!!!! Owszem, nasze drogi się rozeszły, one czują się w jakiś sposób skrzywdzone, ja tu też nie jestem bez winy, ale wtedy uważałam, że muszę bronić tego, co dotyczy teraz już mojej rodziny. Nie życzę sobie, abyście komentowali te Osoby w taki sposób, jaki to czynicie, bo ja naprawdę nie czuję się przez Nie zdradzona. Nie wiem, czy kiedykolwiek wrócimy do takich relacji, jakie były wcześniej. Możliwe, że tak, bo One zawsze będą miały szczególne miejsce w moim sercu.

Życie mi pokazało, że potrafi pisać najbardziej zadziwiające scenariusze. Jak to mówi siostra mojego narzeczonego: jest w życiu siedem lat chudych i siedem lat tłustych. Ja chyba wyczerpałam już limit na te chude....
Idę nakrywać do stołu. Apetyt mam po tym rowerkowaniu, że ho ho
Buziaki! Anka

7 maja 2011 , Komentarze (47)

Akurat tymi prostackimi komentarzami poniżej krytyki nie zawracam sobie głowy. Nie martwcie się o mnie, nie rwę sobie włosów z głowy z powodu jakiejś żółci, którą niektóre mają konieczność wylać w komentarzach, bo w przeciwnym wypadku wypłynęłaby im uszami. Do wszystkiego nauczyłam się podchodzić z dystansem. Jestem inną kobietą. Fakt, życie dało mi w kość, ale to mi jedynie pomogło - stałam się inną osobą. Jestem mega szczęśliwa i spełniona. Każdy dzień to dla mnie radość,  ponieważ teraz mam cudowne życie. Nie, nie opływamy w miliony, ale ciężko pracujemy na wszystko i los też jest dla nas łaskawy. A najważniejsze, że się kochamy. Nie musicie się o mnie martwić, bronić, ani walczyć na słowa z tymi, które wymiotują żółcią nienawiści. Ja im nie tylko współczuję, ale poniekąd także rozumiem, bo przyczyn może być wiele: niespełnienie, brak wystarczającego zadowolenia z własnego życia, nie chciałabym tu użyć słowa zawiść i zazdrość, bo to gruby kaliber, jak na argument. To jest ich problem, ja nie mam czasu bawić się w czyjąś terapeutkę. Przez jakiś czas miałam zablokowany pamiętnik, ale zalałyście mnie mnóstwem prywatnych wiadomości, aby odblokować i że czujecie się moją decyzją ukarane, że przez głupotę i nienawiść innych nie macie możliwości, by do mnie zaglądać. Łatwiej było więc wykasować mi prywatne wpisy dotyczące mnie i mojego narzeczonego, niż przefiltrować, kto z ponad 1000 znajomych jest mi życzliwy, a kto nie. Zostawiłam tylko to, co świadczyło o moim starcie w odchudzaniu i sukcesie, bo może jeszcze kiedyś posłuży to komuś za wskazówkę, kto teraz ma na sobie grubo ponad 100kg i nie wierzy, że ludziom, takim, jak my, może się udać schudnąć.
Trzymajcie się robaczki, bo ja muszę iść przyciąć forsycję w ogrodzie. Buziaki!
Anka

6 maja 2011 , Komentarze (9)

Szczęśliwa, wypoczęta, zregenerowana. Pogrzeszyłam, ale z czystym sumieniem mówię: nie żałuję, było warto
Jutro dietka, ćwiczonka -szczerze mówiąc tęsknię za tym. Ważenie raz w tygodniu. Systematyczność, konsekwencja i będzie zajefajnie.
Dzięki za dobre rady, buziaki dla dobrze Nam życzących
Pozdrawiam Górali

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.