Juz drugi dzien! po pierwszym i drugim sniadaniu i z obiadem w myslach i burczeniem w brzuchu.
Caly wczorajszy wieczor spedzilam w kuchni. a to kolacja (salatka z pomaranczy, cebuli i oliwek-mix dziwny ale za to JAKI SMACZNY!!!), a potem obiad na dzis... i moja waga kuchenna okazuje sie najlepszym moim nabytkiem zeszlego roku. ciagle cos waze, obliczam, dziele, pomnazam, hahahaha. Moj maz jest razem ze mna na diecie. NIestety nie moze pomoc mi za wiele w kuchni (a lubi gotowac) bo przepisy sa po polsku i nie mam czasu na ich tlumaczenie.
Odkrycie wczorajszego dnia: 45 g oliwek to wcale nie 4 oliwki a 8!!! (to tak a propos przepisu na te salatke z pomaranczy)
i pytanie: jak gotowac wolowine/cielecine zeby nie wyszla gumowata? Chociaz gumowienie cieleciny ma swoje plusy , ha ha ha, je sie duzo wolniej bo trzeba kazdy kes dluuuugo zuc!