Zastanawiam się nad powrotem do byłego. Ostatnio się widzieliśmy, po prawie 2 miesiącach. Przeprosił za swoje dziwaczne zachowania. Ogólnie gadaliśmy o wszystkim i niby co chwila nawiązywał do wiadomego tematu, ale ja jakoś specjalnie go nie podtrzymywałam i w końcu nic nie ustaliliśmy. Ale widać, że chce wrócić. No i ja być może też chcę, ale... dużo musiałoby się zmienić. Bo inaczej to nie ma sensu.
To niby takie proste jest, wystarczy się dogadać i ustalić pewne sprawy. A jednak tak trudno to zrobić. Trochę się obawiam rozpoczynać temat pt. "my", bo nie chcę wyjść na niekonsekwentną. W końcu to ja z nim zerwałam. Gdyby tak powiedział wprost "spróbujmy jeszcze raz", to miałabym pole manewru. Mogłabym wtedy wytłumaczyć, czego oczekuję itd. Ale on zamiast tego ciągle rzucał aluzjami, puszczał jakieś sentymentalne piosnki no i niby hmm... próbował pocałować. Wiem, wiem- mogłam wtedy zacząć. Ale jakoś tak mi wszystko z głowy uciekło. Chyba jestem zbyt dużą formalistką i nie potrafię się odnaleźć w sytuacjach spontanicznych. Trudno. Następnym razem będę już gotowa.
A zawsze myślałam, że faceci są prości do obrzydliwości. Chyba jednak nie do końca.