Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
dyscyplina


Dyscyplina jedzenia... nie, to raczej dyscyplina wchłaniania kalorii. No więc ona chyba zaczyna przynosić efekty. Oczywiście, boję się zapeszyć. Że niby jak napiszę, jak się przyznam do obudzonej nadziei - to następnego dnia wredność losu podskoczy mi na wadze. I powie: takiego wała!


Ale rozpiera mnie bąbelkowa radość. Dzisiaj na wadze przez chwilę zamigotało poniżej 57. Naprawdę widziałam przez słodki moment 56,9. Owszem, ostatecznie ustabilizowało się na 57,2....  I wiem, to oczywiste, że jeszcze i na pewno podskoczy. Przecież musi, człowiek nie jest homeostatem.

 

Ale poniżej 57 to ja ostatni raz widziałam półtora tygodnia przed świętami.

Dla czystej radości powchodziłam na wagę trzy razy. Fajne to miganie. Wynik końcowy też fajny, też go dawno nie widziałam.

Tylko nie zapeszyć!... Oby nie zapeszyć!....

I oby się utrzymało do następnego dnia pomiarów.

 

Do 16:50 zassane 691 kcali.

  • uleczka44

    uleczka44

    5 lutego 2010, 20:30

    ja tez tak robię, wchodzę po kilka razy w nadziei, ze za każdym nowym wejściem będzie o 100 gram mniej. A bywa różnie, nie koniecznie tak samo. Twoja bąbelkowa radość niech trwa.

  • RadGor

    RadGor

    5 lutego 2010, 18:21

    Utrzymasz ten wynik teraz a będzie waga stopniowo spadała. Dzięki za wsparcie.

  • NieLubieKminku

    NieLubieKminku

    5 lutego 2010, 17:06

    bo u mnie w góre i w górę ... :/

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.