Po tych pierwszych kijkach nosiły mnie endorfiny po całym domu. Tego pogłaskałam, temu dałam buziaka, tej poprawiłam kołnierzyk. Wyżerkę im zrobiłam mięsną, skomplikowaną i tak smaczną, że pochłonęli na obiad i kolacyjkę porcję, co na dwa dni miała.... Co im będę żałować? Zażądali jeszcze, tego samego albo czegoś podobnego... Moje kochane wołoduchy.
Dnia następnego też miały być kijki. Miały... a był śnieg. Do furii doprowadzający śnieżek. Jakby spadł porządny, jakby mocno nawaliło - to bym poszła szuflować. A tak to ani kijków ani szufli.
Pozostała mi doprowadzająca do szału skakanka. Z dzwoneczkami, (bo hulahop rozpadnięte, jeszcze niezreperowane...). Pozostało mi wściekłe, zawiedzione spojrzenie, rzucane z okna na ośnieżone z lekka okoliczne dachy i trawniki i samochody...
Ach, jestem trzeci dzień na przymusowym prawie odwyku. Biorę takie leki, że wieczorem wolno mi jeno jeden brizerek. Albo jeden drink. Słaby.
Dieta zachowana. Jem objętościowo bardzo mało, łaknienie po tych lekach spadło.
Waga nie rośnie. A nawet chwieje się lekko w kierunku spadkowym.(psyt, nic takiego nie napisałam, oby nie zapeszyć, oby nie zapeszyć...)
Malin.
5 marca 2010, 21:01tak, racja, chyba zapodam sobie taką separację, to może obie zyskamy dla siebie odrobinę wyrozumiałości, taa fajnie by było ;)
agema4
5 marca 2010, 20:31I to jest najważniejsze, że waga nie rośnie to najbardziej cieszy. Pozdrawiam piątkowo
baja1953
5 marca 2010, 12:06Białe zakupy okresowe to: twaróg 0% tłuszczu szt 5, jogurt naturalny 0 % tłuszczu szt 12, proszek do prania, waga jednostkowa 4 kg ( kolor biały), poza tym w kolorze białym było moje autko rano i musiałam je solidnie odśnieżyć;) Cmok;)
malgocha0411
5 marca 2010, 09:46oby nie zapeszyć...powodzenia zyczę
skorpionela
4 marca 2010, 22:52dziecka mojej przyjaciółki. Za wszelkimi innymi "powrotami" jestem jak najbardziej ZA.
skorpionela
4 marca 2010, 22:24moja przyjaciółka od syna gimnazjalisty dostała w prezencie "Krzyżaków'' (prezent oczywiście z lekka złośliwością trącił) z sugestią żeby przeczytała TERAZ zadzwoniła do mnie przerażona, że kanon lektur trzeba przeanalizować, bo tam :sam gwałt, seksizm, horror i reszta w tym stylu. Oczywiście kiedyś lekturę zaliczyła, a teraz... szok.
paskudztwoo
4 marca 2010, 21:09moja kuzynka łaziła z kijami w sniegu, zapieprzała az sie kurzyło, tylko nie wiedziec czemu wszyscy pytali gdzie zgubiła narty :P
anaka19
4 marca 2010, 19:42Witaj Jolu, rzeczywiście wieczorem temperatura spada do 0 i nieprzyjemnie chodzić z kijkami. Ja wyszłam jak świeciło słonko a wróciłam jak bałwan, już drugi raz! Mam nadzieję , że to już ostatnie podrygi. Za to teraz grzeję się grzańcem.... Zdrówko!
monimoni27
4 marca 2010, 19:35Szkoda, że mieszkasz tak daleko, zrobiła bym Ci coś dobrego, hi, hi. Czyli trzeba więcej ćwiczeń na spalanie, jak się chce drinkować, ups... No to idę jakiś latino aerobic zaliczyć. Dzięki i pozdrawiam cieplutko, żeby ten śnieg stopniał.
monimoni27
4 marca 2010, 19:15ja całe ferie piłam sobie drinki wieczorkiem wcale ich nie licząc w ilości kcal spożywanych w ciągu doby. Mój Góral twierdzi, że tyję po nich. Bo to bomby kaloryczne. No niby tak, ale jakoś kłóci się to z moim pojęciem o kaloriach, które tuczą. Ty jesteś mąrda kobieta, wytłumacz to jakoś, na korzyść drinków, jeżeli się da.
uliczka7
4 marca 2010, 18:39Mieszkałam w centrum Hurghady- Sakali. Jak ja to mówię na samym rynku :) Przejeżdżałam jadąc na lotnisko przez dzielnice nowe, gdzie są same hotele. I wcale mi sie tam nie podobało- atmosfery arabskiej brak . Jesli wrócę do Hurghady to z pewnością do jej starej części :)
Justyna1956
4 marca 2010, 16:49ta zima w tym roku to już stanowczo przesadza, ile i jak długo można. Już w nas wstepowały nowe, wiosenne siły i radości, a tu raptem, z powrotem buało. brr. Nie zapeszaj, nie zapeszaj, ale natychmiast zdradź co to za cud lekarstwo po którym jeść się nie chce. Nie czepiaj sie dzwoniącej skakanki, przeciez teraz Ty z nią to prawie jak kulig w górach, jak znalazł przy obecnej aurze. SŁÓŃCA I WIOSNY CHCEMY !!!
Malin.
4 marca 2010, 16:11Rodzina widząc, że moze im być tak błogo po Pani kijkach, też pewnie rzucała zwiedzione spojrzenia w stronę okna :)
vitalia1959
4 marca 2010, 15:29Niestety rozsadek mówi, że żadne czary-mary ani hipnozy w odchudzaniu nie pomogą , ale tak by się chciało czymś wspomóc brak silnej woli. Oj może niech juz ta wiosna przyjdzie na dobre, to i optymizm powróci. pozdrawiam !
gaja102
4 marca 2010, 14:56A ja nie przeczytałam, żeby nie zapeszyć.Co to za leki, że łaknienie spada ja też takie chcę.Aha i możesz mi wierzyć, że już niedługo i nie będzie tego wstrętnego białego śniegu.
baja1953
4 marca 2010, 14:43Ja też wolę rowerkowanie plenerowe...Ale uprawiam je z mężem, często są to wyprawy całodzienne. Pod koniec roku( chyba 30 grudnia) kupiliśmy sobie nowe świetne rowery Kellysy..Jeszcze ich nie wypróbowaliśmy, a chciałoby się...A rowerek stacjonarny to sprawa intymna...Tylko ja i on..;) Cmok:)
nanuska6778
4 marca 2010, 13:53On jest slawny, bo wielu ludziom pomogl. Mam kilka Jego ksiazek, od lat czytuje Jego artykuly w "Cuerpo-Mente" ("cialo-umysl", bardzo fajne czasopismo o zdrowiu pojmowanym "kompleksowo") Jedna moja daleka krewna z Polandu, prof, farmakologii kupila Jego encyklopedie roslin i jest zachwycona. Kilka razy z Nim rozmawialam i wiem, ze nie bedzie mnie trul. Po prostu WIEM, ze jest ok:-) A co za skomplikowane zarlo zrobilas? Moze bym Byczkowi zapodala?
kitkatka
4 marca 2010, 13:50Był czas przywyknąć do zimy a nie po jednym dniu wiosną się upajać. Teraz jeszcze mrozy idą. No dobra. Trzymaj sie Jolus i gotuj dla wołoduchów pyszne danka. Może zapoluj na jakiego zwierza a potem zajmij się oprawieniem i rozebraniem. Wiesz ile kalorii spalisz? Pozdrówka
jbklima
4 marca 2010, 13:40wstyd powiedzieć..kijki mam już wiele miesięcy..dostałam od kochanej synowej a wcale z nich nie korzystam....jeśli idę ...to z psami na smyczy i jak tu kijki zabrać>>>>u nas dziś piękny , spacerowy , słoneczny dzień.
notomag
4 marca 2010, 13:33dobrze, że Ci dobrze na tych lekach, a energia Cię faktycznie rozpiera, bo możesz sobie poskakać do głośnej muzyki, hihi.... a moje 1500 to takie założenie na dzień siedzenia w pracy i popołudniowego braku treningu, różnie to jednak wychodzi, generalnie pomędzy 1500 a 2000 i nie chudnę,bo moje mięśnie się rozwijajA (oby nie było to tylko pobożne życzenie) a przede wsyztskim z powodu tarczycy... albo... zjadam wiecej niż mi się wydaje, bo liczenie często jest dość na oko ;-))