Od dwóch dni mam gorące i nieustające łaknienie. Na buraczki na ciepło. Na jabłka, kilogram w dzień - czemu nie ? Na ogórki konserwowe - pół słoika krakusa do dwóch i pół kanapki. Mam dylemat, co dzisiaj najpierw pożreć. Bo w zamrażalniku znalazłam trzy rodzaje kalafiora (kalafior, brokuł i romanescu) do zrobienia na parze oraz marchewkę z groszkiem. I nie potrafię zdecydować, co chcę bardziej. Język mi z łakomstwa ucieka.
Waga dzisiejsza, oczywiście, wytyka mi natychmiast uleganie jednemu z grzechów głównych. Ale ja czasami kocham nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu!
Coś za coś. Jarzynki w nadmiarze - ale za to w kinie NIC!
Siedzą we mnie te jabłka wczorajsze i ogórki, nocą pożarte. Ale mimo widoku na wadze, mimo odczucia pełności, mimo ślinotoku... spodnie są akurat, ciut luźne.
Paseczka nie zmieniam.
ps. będzie erotycznie....
Odkryłam nową intensywność. Patrzenie na Pana i Władcę w TYM momencie. Gdy nic nie robi i tylko chłonie odczucia. Ile kobiecych "półprzysiadów" może wytrzymać leżący mężczyzna ? Setkę? Pół tysiąca? .... Liczyłam na dłuuuuugie ćwiczenia akrobatyczno-wysiłkowe. Przeliczyłam się. Ale i tak przyjemnie...
ps. raporcik po-wysiłkowy
czwartek - rower 47,44 km; patyki 8,33 km
piątek - rower 33,08 km
sobota - rower 21,71 km, za to w ostrym tempie
edit niedzielny : rower 25,56 km i rozwalona przerzutka oraz na patykach 5,63 km
hitu1212
3 maja 2010, 12:10...fajny zestaw tych''zachciewajek''...ale naszczęście nie zabardzo kalorycznie....powodzonka....
JainaSolo
3 maja 2010, 12:04No Kochana, ale masz sposoby na kuszenie męża ;) A co Twojego pytania, w domu jeżdżę, na stacjonarnym rowerku. Ale mam nadzieję, że i swój rowerek na jazdy w terenie też wyciągnę. W sumie w tym tygodniu mam środe wolną, jak będzie pogoda, może wyruszę... Pozdrawiam :)
goracykubek
3 maja 2010, 11:02Moja droga, z takim Twoim ciałem to wiele On nie wytrzyma;) Zrzuciłam 10 kg i mój mi nagle marudzi, że działam na niego ZA BARDZO. Ha! :)
Ciupek
3 maja 2010, 10:55Lepsze ogórki i buraczki niźli czekolada i chipsy. Tak więc smacznego! Gdybym ja miewała tylko takie zachcianki to już dawno na moim wyświetlaczu wagi ujrzałabym jakieś 52kg zamiast 55. EKhm.
malina07
3 maja 2010, 10:24nigdy nie liczylam przysiadow,bym sie chyba pogubila.A na buraczki tez mam ochote.
ass.ha
3 maja 2010, 09:58Narobiłaś mi ochoty na cieplutkie buraczki do których pochłonęłabym jeszcze jakiegoś rybnego albo ptasiego fileta no ale to na obiad bo teraz nie wypada się jeszcze opychać ;) Miłego dnia. Ps. Jestem strasznym wzrokowcem więc nie dziwię się iż w obserwacji tego konkretnego momentu odnalazłaś przyjemność...
Bettynka
2 maja 2010, 23:52że taki lajf :] ehh mimo wszystko daje rade :]
Wiedzmowata
2 maja 2010, 22:13zupę krem z brokuła i konserwowe ogórki i grzybki, i maślankę, a rurki to ja ostatnio oglądałam w piwnicy (rurki były w poziomie, nie w pionie), od centralnego ogrzewania na przykład... :-)) pozdrawiam
haanyz
2 maja 2010, 18:51wariatka! Z takim cialem, jak twoje i ty co chcialas? milion polprzysiadow? Dobrze jak do 50 wytrzymal...;-))) a z corka masz faktycznie - ciezka galernicza robote. Na cale szczescie niedlugo bedzie juz po;-)
Justyna1956
2 maja 2010, 18:01sprawdziłam na planie Wa-wy i wyszło mi, że ta cukiernia z dzieciństwa to przy Chłopickiego, tak z boku koscioła, wchodziło sie po schodkach, nie wiem czy ona jeszcze tam jest, więc próbuję Wiedźmowatą sie posłużyć, a przy okazji do złego ją skusić. Ta druga cukiernia, bliżej bazaru to chyba do dzisiaj tam jest. Och te rurki, też u mnie od święta były i też już nigdy takich pysznych nigdzie nie jadłam.Życzę dalszych równie odkrywczych, nowych i przyjemych doznań we dwoje, polecam "dziewięc i pół tygodnia w/g mnie inspirujący.
fiona.smutna
2 maja 2010, 16:18na wyraz twarzy J...., okropnie lubię. I w TYM momencie, ale i w każdym innym, najbardziej gdy myśli paląc papieroska na tarasie.....Mam wrażenie, że przyglądam mu się 17 lat i ciągle znajduję coś nowego..... i tego nowego życzę sobie jak najdłużej i życze Tobie:)
rozaar
2 maja 2010, 16:16te Twoje wpisy.Czasem człowiek się przeliczy.No cóż widocznie tak musi być i starczyć.
baja1953
2 maja 2010, 16:05To i tak masz dobrze, że żadna czekolada, ciasto, placek, tort nie stanęły Ci na drodze...Takie wybryki, to pikuś;)
Bettynka
2 maja 2010, 14:54tych ćwiczeń to ja Ci zazdroszczę .. :) Ochotę mam, możliwości też .. tylko sama?! Ja dzis zjadłam kurczaka pieczonego wg Vitalii i porcyjkę frytek (wg mojego menu) - bo dzieciory chciały :/ ale póki co spadam na rower i zamierzam bryknąć 30km :) Buziaki szaaaalona :)
adador77
2 maja 2010, 14:33Ty to masz pasje Jolka:) dzieki za informacje o liczniku i milej niedzieli:)
notomag
2 maja 2010, 14:31psota z Ciebie ;-)
schizofrenja
2 maja 2010, 14:28he he he he. ;-)
splendor
2 maja 2010, 14:22ja mam apetyt na słodycze. gdyby nosiło mnie za korniszonami pewnie uznałabym to za swoisty sukces - znak że wewnętrzny grubas zginął. korniszony i jabłka to mnóstwo wody!
paskudztwoo
2 maja 2010, 14:11dobrze ze masz apetyt na takie w miare niskokaloryczne rzeczy