Dzien 68.
Trzymam sie jakos, choc tak mnie korcilo zeby zjesc cos pysznego z lodowki... tam jest pyszne ciasto, czekolada... Ahh ale nie dalam sie. Wiem ze wpadlam w ciąg i kazdy kolejny dzien wpieprzania to krok do dawnego zlego stylu zycia, przytycia, spadku poczucia wlasnej wartosci i tak dalej...
Nie wiem czy w weekend znajde czas na cwiczenia, mam duzo nauki. Mam wazna prace z geografi i musze dostac dobra ocene... Strasznie mi zalezy na tych ocenach... Zadna czwora mnie nie zadowoli... kurde no przeciez nie sa najwazniejsze. A stres presja mnie wykanczają. Musze je przezwyciezyc..
Dzis
1. owsianka
2. jogurt pitny danone 300 g
3. pomidorowa z ryzem, dorsz z porem, ziemniaki
4. pomidor, serek wiejski
Jeny znowu ta dieta, jakbym sie nie objadala juz by byla stabilizacja...
Parisss
24 września 2010, 19:49u mnie tak samo gdyby nie moje napady pewnie bym teraz sobie spokojnie jadła :))
darcia1994
24 września 2010, 19:24masz piękną figurkę :)) Ja też mam tak że czwórki mnie nie cieszą ... Jak masz ochotę na słodkie to jedz batoniki zbożowe fitness