...głębokiej, wzruszającej, trzymającej w napięciu, skłaniającej do przemyśleń itp. itd. etc. sięgnęłam - zupełnie znienacka i nie wiedząc, czego się spodziewać - po "Świat według Clakrsona" Strzał w dziesiątkę :) Lekkie, przyjemne, zabawne - aczkolwiek nie powiem, że łatwe, bo też zmusza czasem do myślenia. Nosz qrka blada - mi myślenie szkodzi... ;) Tak więc poczytuję sobie jego felietony w tak zwanym "międzyczasie"chichrając się zawzięcie :)
Wczorajszy dzień na maksa aktywny, chyba nawet nieco za bardzo, bo dzisiaj jestem najzwyczajniej w świecie zmęczona. Że zwłoki, to jasne, tego nawet nie mam co pisać ;) Ale tak po ludzku zmęczona. Nic to - w pracy odpocznę :D A co wczoraj? Niby nic, ale sił mam chyba nieco mniej i stąd mój dzisiejszy stan. Zakupy w sklepie pod domem, z Zosiakiem na stanie. Szybki obiad. Pędem do Klifu*** po prezent dla mojego Tatusia. W Klifie załamka, bo dostać rozmiar kołnierzyka 44 w dodatku nie różowy i nie fioletowy a szary to wyczyn nie lada. W końcu weszliśmy - zupełnie z bomby - do Zary i się udało. I nie za "zyliony zylionów" (serdeczne buziaki dla Gudelowej ;)) a za przyzwoite 169 zł :) Za bardzo porządną, ładną ciemnoszarą koszulę w delikatny prążek albo taka , nie pamiętam ;) Uśmiechnęła się koszulina do nas, po prostu :) Później odwiozłam Chłopa do Wrzeszcza (pępkowe było, kumplowi się syn urodził... ;)), wróciłam z Myszą do domu - szybki prysznic***, długie tulenie wieczorne i dopiero o 21.30 miałam w końcu czas dla siebie. I co robiłam? Naleśniki smażyłam, na dzisiaj. Kopytka robiłam, do zamrożenia na kiedyśtam. Kotlety mielone, także do zamrożenia, na kiedyśtam. Pan Monsz zdążył z pępkowego wrócić, zanim skończyłam. Ale za to mam dzisiaj pyszny lunch - 4 naleśniki, każdy z innym nadzieniem ;)
A dzisiaj jedziemy popołudniem do dawno niewidzianej przyjaciółki ze studiów. Zarządziłam wyjście Natalki z Zosią do KidsLandu , żeby się dzieciak zmęczył i poszedł popołudniem spać (zostawiłam dziewczynom auto, żeby im wygodniej było a sama po prośbie do przyjaciółki ze wsi obok, żeby do pracy mnie zabrała ze sobą ;)) i na 16.30 mają być zwarte, gotowe i wyspane. Wszystko po to, żeby o 19 mi Mysza nie piszczała, że śpiąca ;) Jutro pewnie jakieś większe zakupy nas czekają. A nie, jutro basen ... I Pan Monsz majo próbę. Grać na basie będzie, znaczy - w nowym składzie. A w piątek imieniny Tatusia . Znaczy imieniny Tato ma jutro, ale kolacja z tej okazji w piątek. Nie, no te zakupy trzeba kiedyś "w międzyczasie" uskutecznić, bo w sobotę to będzie Przedświąteczna Masakra Wózkowa! Wyśpię to się chyba rzeczywiście w grobie ;)
A na razie idę na śniadanie. Pisałam już, że w pracy odpoczywam? ;)
Buziaki środowe. Mała sobota, hu-hu ;) (Buziaki Izuś :P)
PS. Coś tu się miałam jeszcze pouzwenętrzniać i mi uciekło, kurza twarz...
___________________________________________________
***Maciek po drodze z pracy zahaczył o Matarnię i okazuje się, że tam nie ma tradycyjnego sklepu z koszulami! Dziwne, nie? :)
***Wlazłyśmy razem do kabiny - Zosiak strasznie dumna, ze "taaaka duuuuzia" i może się myć, jak Mama a nie tylko w wannie ;) Kąpiele wannowe dzieciak uwielbia, ale mi wygodniej wziąć ją pod prycho i jakoś udało mi się jej przekazać, że to też fajna sprawa :)
juniperuska
6 listopada 2010, 22:41podziwiać Panią wielce ja! szacuneczek! Buziaki i miłej niedzieli! <img src="https://840805.siukjm.asia/file_thumbview_approve/5814306/1/istockphoto_5814306-sliced-green-apple.jpg">
KOPIKO
28 października 2010, 21:57jak ja lubię czytac Twoje pisanie :) Ale swoją drogą to żywotna babka jesteś jak na 5 miesiąc ! Większość juz jęczy i stęka. Brawo :))
Koncowa
28 października 2010, 09:27who the f**k is Clarkson? ja się grzecznie pytam
aneczka102
28 października 2010, 08:52... mam poczucie, że paskudnie to ktoś wymyślił!! O ile łatwiej by było gdyby nie trzeba było spać!! Nikt by wtedy nie cierpiał z niedoborów!!! A u Ciebie perspektyw na poprawę raczej niewiele!!
Nattina
27 października 2010, 13:41az zafurczalo tak pędzisz...jajca nie zgub :)
gabi2006
27 października 2010, 11:32mają więcej kalorii niż kawa, ale po pierwsze tylko owocowe, po drugie polecam mięchanie z zieleniną, po trzecie mają tyle witamin, minerałów, enzymów, że kalorie przestają być ważne, po czwarte jeśli już to problem to wypij soczek na śniadanie a nie DO śniadania. I tyle. Po sokach dostałam tyle energii, że żadna kawa nie jest w stanie tego dostarczyć. Pa
gabi2006
27 października 2010, 11:11nie podszedł... no cóż, bywa. A co do dopalaczy... spróbuj świeżych soków, codziennie, regularnie. Na zdrowie Ci pójdzie (zwłaszcza żeś podwójna! a działanie mają niesamowite. Ja, stara kawoszka (kawę zaczęłam pić w chlubnym wieku lat 5) uzależniona jak cholera (wszelkie próby odstawienia kończyły się potwornym łupaniem we łbie) przestałam pić kawę! No nie, że wcale i w ogóle, ale piję wtedy jak mam na nią ochotę, a nie jak tylko oczy otworzę porankiem i 100 razy w ciągu dnia. Soczki i tyle!
migotka69
27 października 2010, 10:54odpoczywać w pracy! ja od rana nie wiem w co ręce włożyć. Miłego dnia!