Ale pojeździłam już na rowerku i zadziałało
humorek wrócił.
Waga dziś pogroziła mi paluchem i pokazała powyżej 80, ale potem dała się przekonać na marne 79,7 kg. Ostatnio mam problem z porannym sukcesem kibelkowym, ale idzie ku lepszemu. Znudziło mi się podliczanie kalorii, chociaż staram się jeść podobnie, jednak nie wiem, czy nie przesadzam. Dziś podliczę, bo się da, ale podczas weekendu będzie ciężko, bo praktycznie do niedzielnego wieczoru będę poza domem. Profesor zapędził nas do roboty: 4 godziny próby w sobotę i 4 w niedzielę. Jak trzeba to trzeba. W związku z tym nie będzie basenu, za to w sobotę wieczorem milonga a po milondze wódeczka z przyjaciółmi. Waga w poniedziałek pewnie znów mi pogrozi, ale trudno, poświęcę się
W środę kolejna imprezka: "czterdziecha" przyjaciółki z tańcami w "Kolorowej" a w następną sobotę wyjazd na dwa dni
do Kłajpedy z chórem. Oj, będzie jednak ten bałwanek trzymał się dalej pazurami i wyglądał zza węgła
A może będę grzeczna?
Wczoraj znów trzymałam w kieszeni piątaka i udało mu się nabrać "mocy prawnej". Wylądował dziś rano w brzuchu świnki.
stanpis1
6 listopada 2010, 19:02Wrócisz dobrze nastrojona , a to droga do sukcesu.
jbklima
5 listopada 2010, 14:34odpuściłam totalnie....na razie nie liczę kalorii, za to ważę się juz codziennie..to zawsze mnie mobilizowało....przybyło u mnie dużo kilogramów...dałam sobie czas do gwiazdki na poprawę tego stanu, sama jestem ciekawa czy coś odrobię, pozdrawiam serdecznie g.
elasial
5 listopada 2010, 13:33Czerwony Tulipan też to śpiewał. Taka śliczna ruda dziewczyna z długimi włosami....;-))
Malgoska39
5 listopada 2010, 13:27powodzenia w trudne dietkowo dni!!!!
paskudztwoo
5 listopada 2010, 12:18nie bedzie, do tego czasu juz odpłynie