... strasznie dawno nie robiłam wpisu w swoim pamiętniku, więc nazbierało się mnóstwo spraw do opisania... ale na początek waga - 64,6 kg - trzyma się w miejscu :) a pozwalam sobie na różności :) i walczę z prześladującą mnie obsesją głodu/jedzenia z powodzeniem :) mam wrażenie, że w tej sferze powoli powracam do normalności, chociaż nieraz przychodzi mi do głowy myśl, że tego czy tamtego nie mogę zjeść :/ oglądałam z tydzień temu program o ośmioletniej anorektyczce i ona właśnie tak opowiadała o swojej chorobie, że jakiś głos wewnątrz niej jej mówił, że nie może czegoś zjeść... i nie jadła... ja na szczęście jem, słysząc taki głos :) nie to, żebym się o anoreksję podejrzewała, bo ciągle jedzenie jest dla mnie przyjemnością, której nie jestem w stanie się oprzeć :) chociaż czasami bardzo bym chciała :/ ale cóż...
... zastanawiałam się, czym właściwie jest sukces... przy okazji szkolnego etapu konkursu przedmiotowego tak mnie naszło... żadna z przygotowywanych przeze mnie osób nie przeszła dalej... a z całej szkoły do następnego etapu dostała się tylko jedna osoba... chociaż test konkursowy nie był jakoś szczególnie trudny... w tym roku uczę dwie piąte klasy i jedną mało liczną i niezbyt lotną szóstą... piątoklasiści brali udział w konkursie tytułem eksperymentu i z nimi nie prowadziłam żadnych dodatkowych zajęć pod kątem udziału w konkursie, szóstoklasistki, które przygotowywałam, są średnio uzdolnione, a bardzo pilne... i naprawdę solidnie pracowały :) jednej z nich zabrakło jednego punktu, żeby przejść do etapu rejonowego - była o włos! tak sobie myślę, że to jest dopiero sukces - ta dziewczynka wszystko, co wie, ciężko wypracowała, zdobyła... ale z drugiej strony - może to jednak porażka, bo nie przeszła dalej - jakby zdobyła czwarte miejsce w zawodach :/
... a jeżeli chodzi o ostatni tydzień, spędziłam kilka godzin, czekając na busy na mrozie :/ praktycznie od ósmej do siedemnastej byłam poza domem, co Danielek znosił nie za dobrze :/ po powrocie nie mogłam nic zrobić, bo On mnie zagarniał dla siebie... co było w sumie miłe :) gorzej z wychodzeniem z domu, bo po raz kolejny zaczęły się protesty :/ PS - z dobrych wiadomości - mój Maluch znowu zaczyna jeść :) ufff :)
... dziękuję, że o mnie pamiętacie i wpadacie tu poczytać, co u mnie słychać :) jestem strasznie ciekawa, co u Was i jak tylko mam wolną chwilę, zaglądam do Ulubionych :) ale na pisanie komentarzy już zwykle czasu nie starcza :/
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
moniczkastach
9 grudnia 2010, 10:13widziałam program o tej anorektyczce,,, i dotarło do mnie, ze wolę jak mój syn ma te pare kilo do przodu... ze mna jest tak, ze lubię jeść...nawet gdy nie jestem głodna... pozdrawiam
sandzia
7 grudnia 2010, 10:06Moim zdaniem ta dziewczynka odniosła sukces, chociaż niedosyt na pewno ogromny pozostał, była dosłownie o krok....Jeśli chodzi o mnie, bardziej doceniałam zawsze te mniej zdolne, ale bardziej pracowite dzieci, niż wybitnie uzdolnione leniuchy...Sama mam w domu dwa różne egzemplarze...Pozdrawiam cieplutko !!
cubalibre1
5 grudnia 2010, 22:22Brakowało mi Twoich wpisów ,bo Ty widniejesz na mojej liscie ulubionych;) dobrze że synek dobrze juz jje. A co do tych konkiursów,to moim zdaniem tak blisko przejscia dalej -to i tak sukces i ze warto motywowac dzieci do startu w kolejnych edycjach,choc wiem,ze i tak smutno,skoro tak niewiele brakowało. A co do tego stania na mrozie, to ja przeszłam to na poczatku ubiegłego tygodnia i skonczyło sie choróbskiem.Ale jutro już wielki come back do pracy.Nawet nie wiem jak sie tam odnajde po tygodniu nieobecnosci.Pozdrawiam ciepło.
moniaf15
5 grudnia 2010, 14:57z sukcesami to roznie bywa, wszystko zalezy od punktu widzenia, wazne, zebysmy potrafili nazwac wlasne sukcesy!!! jesli cos nas duzo kosztowalo a sie udalo to sukces i mysle, ze ta dziewczynka tez osiagnela sukces i powinna o tym wiedziec!!! mnie chyba troche ubiegłoroczne spotkania z couchem pozwolily dostrzec moje sukcesy... czasem to nie jest latwe... buziaczki dla was!!!
Fiona24
5 grudnia 2010, 10:57czy ja wiem czy to sukces czy porażka, połowa sukcesu to wiedzieć co się chce w życiu robić, druga połowa to autoprezentacja i autoreklama. Nie wiem jak u Ciebie ale u mnie ze studiów czy LO najlepsze z punktu widzenia społecznego zawody wykonują osoby wcale nienajzdolniejsze tylko najbeszczelniejsze(wybitnie pewne siebie) i bardzo zdeterminowane do osiągnięcia celu. Ostatnio dowiedziałam się że kolega, który nie umiał napisać bezbłędnie nazwy swojej miejscowości zajmuje sie promocją i wizerunkiem medialnym swojej gminy....Od swojego dziecka nie będę wymagac ślęczenia nad książkami, chce żeby była przede wszytkim pewna siebie i swojej wartości, przebojowa i kreatywna. Prawda jest taka że tylko ten kto umie sam siebie docenić zostanie tez doceniony przez innych. Ale się rozpisałam, troche nie na temat jakoś tak wyszło. Pozdrawiam Was gorąco:)
Agniecha34
5 grudnia 2010, 10:19jak milo ze wrocilas tak tyle czasu ciebie nie bylo to ciesze sie ze u was w porzadku super ze twoj synek zaczal jesc oby tak dalej szlo zycze milego dnia pozdrawiam :)
tomija
5 grudnia 2010, 10:01buziaki:))
Nattina
5 grudnia 2010, 08:37rozumiem , ze trochę ci żal, ze dziewczyny nie dostały się dalej. Ale na pewno wiele się nauczyły i zdobyły cenne doświadczenie. Fajnie, ze synek je. Ty tez jedz, wszytsko możesz w rozsądnych ilościach. Nie daj się zwariowac. Buźka.