Nie jestem co prawda Martinem Lutherem, ale sen wielki miałam dzisiaj. Sen wspaniały i z nie_sennymi konsekwencjami.
Sen o tym, że jestem na siłowni i przy zejściu z każdej maszyny pracowicie zapisuję w kajeciku wszystko. Kilometry, co zostały za mną. Kcale i kjule spalone. Czas nie_stracony.
Potem śniło mi się, że w domu konstruuję nową tabelkę Excelową do zliczania sportowych tegorocznych excesów i wysiłków.
A potem mi się śniło, że bezskutecznie i coraz bardziej rozpaczliwie szukam w kalkulatorze Vitalii możliwości zliczenia kilku godzin intensywnego sylwestrowego tańczenia. I nie mogę znaleźć. I z rozpaczy i żałości obudziłam się. Z lekko mokrymi oczami i zdyszeniem.
Na proroczy sen NIC nie można poradzić.
Komp odpalony.
Nowa tabelka w Excelu skonstruowana.
Siłownia od jutra.
Jestem pomierzona, poważona. Paski zaktualizowane
Bo tak:
Też mam kilogramowy przybytek świąteczny i po-świąteczny i noworoczny. Waga mi wzrosła (na stałe) o kilogram i nie jest to zawartość brzuszka. Wszędzie, od tali do bioder, jest mnie więcej, malutko na szczęście, po pół centymetra, po całym centymetrze. Trudno, sama sobie dałam na to przyzwolenie. Góra pozostała bez zmian. A dół, znaczy całe nogi, i uda i łydki, mam smuklejsze, to zasługa zimowej siłowni i ośmiu miesięcy roweru.
Z Sylwestra zadowolona jestem bardzo. Palce mam poparzone od podpalania lontów fajerwerkowych. Ochrypnięte gardło od śpiewów chóralnych. Jedzenie przyzwoite, a różne smakowite i zachęcające postaci łososia spowodowały, że wciąż i wciąż próbowałam, która najsmaczniejsza. A zupa brokułowa? A fasolka w bułeczce? Surówki? Sztuka mięsa w szarym sosie? Wszystko MNIAM! Deser nie za słodki.
Tylko muzyka, a właściwie wykonanie muzyki nie trzymało poziomu, ale i tak zabawa była szampańska.
Z ośmiu godzin zabawy zaliczyłam co najmniej 4 godziny aktywnego ruchu. Wielokrotnie się sama w swojej głowie zachwycałam własną kondycją i sama sobie gratulowałam całorocznego ciężkiego treningu. Glebę też zaliczyłam, ale tylko raz i to przez nieuwagę partnera. Miękko na szczęście upadłam, zresztą w tym szalonym tangowym przechyle miałam już do ziemi niedaleko. Łokciem niestety trafiłam w prowadnicę do drzwi przesuwanych i mi teraz ciut skaleczenie dokucza.
W domu byliśmy o 6:30
Dnia następnego bolały mnie łydki i miałam w nich nawracające skurcze. Ale nic dziwnego, po tylu godzinach skakania.
4 godziny tańca zliczone, to 1163 kcali. Tyle dodam do Milionerów na dobry początek. Jestem Sylwestrowym Terminatorem.
luckaaa
2 stycznia 2011, 16:29piekny, gleboki kolor sukni ! Swietnie wygladasz w niej , Jola . brakuje mi troche wyzszych butow, ktore tez moga przeciez byc wygodne ? Choc tance do 6. 30 - to juz naprawde chyba zadne buty nie moga byc wygodne wystarczajaco , oprocz na bosaka ? hi, hi . Ja zaczynam zabawy zwykle w 11 cm szpilach , koncze , no hm, hm - na plasko ? Buziaki w nowym roku i co ? Do treningow sie bierzemy po przerwie swiatecznej ?
luckaaa
2 stycznia 2011, 16:29piekny, gleboki kolor sukni ! Swietnie wygladasz w niej , Jola . brakuje mi troche wyzszych butow, ktore tez moga przeciez byc wygodne ? Choc tance do 6. 30 - to juz naprawde chyba zadne buty nie moga byc wygodne wystarczajaco , oprocz na bosaka ? hi, hi . Ja zaczynam zabawy zwykle w 11 cm szpilach , koncze , no hm, hm - na plasko ? Buziaki w nowym roku i co ? Do treningow sie bierzemy po przerwie swiatecznej ?
lukrecja7
2 stycznia 2011, 16:18pięknie wyglądasz, taka szczuplutka - sukienka i całość śliczne!!!
KLUSIA1954
2 stycznia 2011, 16:02Sukienka piękna. A skurcze chrzanić- przejdzie.
sthlike
2 stycznia 2011, 15:52No i pięknie. W ogóle szałowo wyglądałaś :))) To i ja zrobię sobie tabelki excelowe może :P
joannnnna
2 stycznia 2011, 15:51Pieknie wygladalas i jeszcze piekniej sie bawilas - nic tylko pozazdroscic!!! :) Wszystkiego dobrego na ten rok!!!
ruti123
2 stycznia 2011, 15:34piekna suknia,piekny kolor(moj ulubiony),pieknie wygladalas!
bbbbwro
2 stycznia 2011, 15:17jest jedno: przestac sobie wrzucac na luz az tak bardzo:) reszta to srodki do realizowania tegoz. zobaczymy. moj najwiekszy problem to w koncu zaczac szanowac wlasne decyzje. wszystkiego dobrego w nowym roku:)
DuzaPanna
2 stycznia 2011, 15:03super, że miałaś superowego Sylwestra :D
elasial
2 stycznia 2011, 15:00w wersji sylwestrowej także wyglądasz uroczo!! I ten zniewalający uśmiech!!! Szaleńczo zniewalający!! Do Siego!!!
mirabilis1
2 stycznia 2011, 14:24dobrze, że nie zdecydowałaś się na gryzącą rybę. Tak jest o wiele bardziej elegancko i wyrafinowanie. Mnie si e tabelka nie śniła, ale WYGENEROWAŁAM. Już nawet doczekała się pierwszych wpisów. Bo spontanicznośc spontanicznością, ale co na papierze /w komórce/ to nasze!
pannanikt00
2 stycznia 2011, 14:17Pięknie, zupełnie inaczej niż zwykle. I włosy jakoś tak inaczej.. farbowałaś? Kolorek i ułożenie - super. Kolor sukienki też bardzo ładny:) Same pozytywy!
Cailina
2 stycznia 2011, 14:13wygladalas!