w sensie, że ruszać się staram !!!!
a w ramach uprzedniego czczenia osobistej najbliższej środy kupiłam sobie następne stringi rowerowe, bawełniane, sznureczkowe, niebieskie w różowiutkie kwiatuszki
wypróbowałam od razu
przejechałam od wczesnego popołudnia do wczesnego wieczora ponad 77 km
te poprzednie słodko-niewinne rowerowe stringi, biało-różane, są jednak wygodniejsze
widziałam w czasie jazdy:
- potomstwo drapieżnego bociana (bo to było tak... , jeszcze gdy jeździłam na Wielkiej Srebrnej Błyskawicy, jechałam kiedyś ścieżką z Wilanowa do Powsina, nie było wtedy wypasionych osiedli wilanowskich, tylko pola i pola i pola. I znad tych pól leciał bocian. Ciężko bił skrzydłami. A z dzioba zwisało mu spore brązowe zwierzę. Co najmniej wielkości kocura. Widziałam, gdzie leciał. Pojechałam do znanego mi gniazda bocianiego. Stary bocian ostrym dziobem rozrywał brązowe zwierze i podawał ciągnące się kawałki młodym. Sprawdziłam potem, że żaby stanowią niecałe 20 % pożywienia bocianiego. Reszta to fretki, nornice, koty, zajączki. Bocian jest drapieżnikiem-oportunistą.
To jest to samo gniazdo. Po latach. Gdy stara para bocianowa już sie nie lęgnie, ich gniazdo najcześciej przejmuje niedawne potomstwo.)
- i rezerwaty przyrody trzy. Konstanciński. Lasy Oborskie, gdzie buczyna i graby stoją nogami w bagnie. I Wyspy Świderskie, unikat na skalę europejską, bo i żadna z głównych rzek Europy nie jest tak dzika, jak miejscami Wisła.
- drugi brzeg Wisły w miejscu, gdzie most bez ani jednej podpory w wodzie by stanął. Ten drugi brzeg jest tak blisko, że machaliśmy sobie z ludźmi na drugim brzegu. To jest za rezerwatem wysp wiślanych. Kiedyś tu prom chodził. Zresztą droga/jezdnia po jednej i po drugiej stronie rzeki ma ten sam numer. Cisza, spokój, kląskania pozostałości słowikowych, wczesne skowronki, mewy, szemranie nurtu rzeki, wędkarze moczący kije. Tu jest link do tego miejsca.
- bażancica mi spod kół lotem smyrnęła i pofrunęła
- wjazd do posesji z wieżą obronna i lwami, a żeby było zabawniej, to ta wieża i te lwy nie strzegą NICZEGO. Teren opłotowany, posadzone zalesienie, bo to duuuży teren, same krzewy i kwiaty by nie starczyły. I od lat w dali szerokiej alei wjazdowej widać zniwelowany teren i początki fundamentów. I barakowóz stoi, jakim jeździli Cyganie. Widać, że inwestorowi skończyła się kasa. Ale lewki są corocznie malowane, i wieża strażnicza też ma świeże barwy na sobie.
- tężnię konstancińską też nawiedziła ( a nie mówiłam Mulionerom, że w porównaniu z Ciechocinkiem to nawet nie jest Pikuś ? .. . malutka ta tężnia, ale za to kłęby słonej mgły są widoczne, nie jak w Ciechocinku, że niby tężnie działają, ale nie czuć nic na ustach.)
to nie jest złej jakości zdjęcie, to kłęby solankowej pary wodnej unoszą się wokół pikusiowej tężni !
- młodego rowerowego ojca, usiłującemu bezskutecznie wyjaśnić swojemu potomstwo w wieku lat trzech, co to znaczy jechać zawsze prawą stroną ścieżki rowerowej oraz gdzie każdy człowiek ma prawą rękę
- i mężczyzną wiozącego na rowerze zlewozmywak dwukomorowy, ciągle mu się zsuwał
- i panienkę na amsterdamskiej damce w... furkającej mini spódniczce . .. desperatka chyba .. zwiewało jej tę spódniczkę na biodra oraz wyżej co chwila
A poza tym już wiem, że dopóki nie wyleczy mi się zasinienie na całej lewej łydce, to nie mogę jeździć na dziko, w sensie, że NIE! po grubym żwirze i NIE! po kamieniach.
Bo trzęsienie bardzo boli.
funnynickname
14 czerwca 2011, 14:21dziekuje Ci Jolu :) zycz mi ciaglej umiejetnosci cieszenia sie tym co mam i doceniania nawet najmniejszych rzeczy. Bo jesli sie nie umie docenic, to bez wzgledu na to co sie ma, zawsze jest sie nieszczesliwym. A to jest kwestia glowy, a nie posiadania, prawda? No i lojalnych ludzi, zamiast tluow pseudo-przyjaciol. Raz jeszcze Ci dziekuje:) ps. nie moge skomentowac zadnego z Twoich zdjec, bo jak widze zielone, to nie dostrzegam juz nic innego. Zielooooneeeeee! :)
Dareroz
14 czerwca 2011, 13:41! teraz moge powiedziec, że byłam w stolicy :D
Insol
14 czerwca 2011, 11:28sądzę, że dam radę :D
masztalski
14 czerwca 2011, 10:57te Twoje wycieczki ,, uważaj na Siebie i szerokiej drogi ,, pozdr,
benatka1967
14 czerwca 2011, 09:55połączyłaś przyjemne z pożytecznym
baja1953
14 czerwca 2011, 08:24Twarda z Ciebie sztuka... Po co Ty aż 77 km przejechałaś? No, po co? Żeby w 4 dni mnie przegonić? Ty jedź ostrożnie, powolutku i króciutko... Ale znam odpowiedź, rower to narkotyk, wciąga i domaga się jeżdżenia... Dobrze, że się wyrwałaś z domku i uległaś nawoływaniu...;) Wycieczka cudna...Pięknie obfotografowana..) Udany po-wypadkowy start:)
deepgreen
13 czerwca 2011, 23:56Ale mi przypomnialas!!!Bylam tam! Tzn w Konstancinie...I Ty mi to swoimi fotkami tezni przypomnialas...Moja Babcia miala w Konstancinie siostre i spedzilysmy u niej jakis tydzien.Pamietam teznie ,piekne wille i piasek na drodze.A dom cioci byl parterowy ,niebieski z plaskim dachem i salon mial na calej scianie okna ,ktore mozna bylo otworzyc na cala szerokosc i bylo sie w domu i na tarasie zarazem.I pachnace stare sosny i ogromne mrowki.I jeszcze mase innych rzeczy przypomnialas mi,Jolus...Wygrzeblama to z mojego archiwum sprzed 35 lat...Dziekuje:-)
kitkatka
13 czerwca 2011, 23:40jedzące żaby to tylko w bajkach. Głównie gryzonie i małe ssaki. Mnie by się przydało taka solanką pooddychać. Mam w Sopocie ale to wody solankowo-siarczkowe więc wiadomo, że cuchną jak zbuki. Kuruj Jolus te siniaki i niech już nie bolą. Pozdrówka