...i ból czaszki. To minus. Dawno mnie głowa nie bolała. To plus :) Wieczorem było jeszcze w miarę ok. W nocy obudził mnie ból - paskudne uczucie. Po omacku zeszłam na dół do kuchni, łyknęłam małe-białe-tableteczki w postaci zielonych żelowych kapsułek (nie powiem, ile!), po omacku wlazłam na górę (światła nie zapalałam z przyczyn oczywistych - kto cierpi na migreny, ten niestety wie. Ale czemu nie ubrałam okularów, to nie wiem...), prawie zabiłam się o Antka, który plątał mi się pod nogami u szczytu schodów, prawie zgniotłam Mietka, który zmienił miejsce leżakowania w wyrku i ostrożnie umościłam się w pozycji półleżąco-półsiedzącej. Całe szczęście szybko zasnęłam :)
W pracy czaszka znów zaczęła łupać, znów się nafaszerowałam (tym razem małe-białe-tableteczki w postaci czerwonych podłużnych o podwójnej dawce...) i skupiłam się na papierach. Wierzyć mi się nie chce, ale powoli kupki znikają. Oł je!! :)
Co do wczorajszego mojego zielonego (czyli ponadprogramowego :)) wpisu -
jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję
za podzielenie sie radami, uwagami i wsparciem :) Już wiem, że ciepłej wody duszkiem i na czczo pić nie mogę, bo mnie mdli ;) Przekonałam się też, że zwiększenie ilości kawy niestety nie działa. Dzisiaj mam plan pojechania do Makro i kupienia zgrzewki soku z kiszonej kapusty (Kacuś się nazywa :)) - jak nie ja, to WSzPM wypije. On lubi takie wynalazki :) No i uderzę do apteki po błonnik. I po Laxacur - przypomniałam sobie, że przecież używałam kiedyś i działało :)
Gdyby ktoś chciał skorzystać: http://www.hexal.pl/leki_bez_recepty.php?&ident=7
No i te śliwki kupię na wywar. Nie lubię co prawda suszonych śliwek (poza tym - same śliwki nie działały), ale co tam - jak ma działać, to się zmuszę :) Otręby też mam w planach, ale najpierw wykończę musli, które codziennie w pracy na śniadanie wchłaniam. Trochę mi to zajmie, bo mam pół pudełka a jem 3 płaskie łyżki.... ;) Jak tak dalej pójdzie, to będę mieć problem w drugą stronę, hy hy :)
Qreczka, chyba jestem tuż przed babodniami, bo i czacha łupie i głodna siedzę i na słodkie mam chęć i wszystko mnie wqrrrr..... yyyy, znaczy ten, no..... Irytuje. Chciałam rzec :) Jeżeli warczę i kąsam i w ogóle jestem niefajna, to przepraszam, naprawdę.
Pozdrawiam ostrożnie, odgrzebująco-się-z-papierzysk i legutko wqw.... yyyy.... zirytowana znaczy :)
PS. Jak Wam się podoba nowa szata graficzna Vitalii? Bo mnie nie bałdzo, oj nie bałdzo. Ale może to kwestia przyzwyczajenia (trochę się poprzestawiało...) i dzisiejszego "pysznego" nastroju?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
ako5
12 lipca 2007, 15:19bólu gowy to ja nie lubie...niestety jestem migrenowcem, chociaz nie hrabina....:)))A do nowej Vitalii pomału sie przyzwyczajam...na poczatku nigdzie nie moglam trafic hihihi
magdunieq26
12 lipca 2007, 14:36kiepski pomysł z tą nową szatą graficzną... w ogóle mi się nie podoba... utrudnia poruszanie się po stronie!
calineczkazbajki
12 lipca 2007, 13:44nowa Vitalia - w porzo :)