Pies przykulał na spacerze. Oczywiście akurat ze mną, jak mam dzień zaplanowany na opcję: bezproblemowo. Oglądam tą jego łapę, ale nie widzę żadnych zmian zewnętrznych, nie nic wbitego. Skubaniec nie daje się wyciągnąć na dłuższe oględziny bo od razu grozi kłami. A teraz to sapie, liże tą swoją łapę i żałośnie skomle. No nic, grunt nie panikować. Przeczekam i przemyję rivanolem, kiedy tylko kulawy raczy zasnąć.
Co do diety - dziś zakład został wprowadzony w życie!
Dnia 3go września stanę rano na wadze i ujrzę wynik 60 kg! Tak, tak.... tak właśnie będzie. Moja współzakładniczka ma z kolei zobaczyć 73. Jeśli obie spieprzymy to 50zł ląduje do skarbonki na fundację Ronalda McDonalda ;p. Jeśli tylko jedna spieprzy, tą drugą zabiera na zakupy - wedle uznania, można wybierać ubrania nawet z nowych kolekcji. Jak się uda obydwóm, wiadomo - każdy sobie sam funduje nowe wdzianko w rozmiarze mniejszym.
Fajnie byłoby znać swoja wagę początkową ale siostra wyniosła to cudo z domu...
muzycznie na dziś:
Hebe34
2 lipca 2012, 17:39Oj ja tez chętnie zobaczyłabym na wadze te 60 kg...........Pozdro ;-) ps.Zdrowia dla psa...