Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
epizod psychotyczny


1.
źle się dzień zaczął - od okołoświtowych koszmarów sennych, takich z zimnymi potami i odwiedzinami nocnego potfora adrenalinowego


2.
widok na wadze też do doopy
bo za smaczny chlebek kupuję
muszę znaleźć jakiś gorszy


3.
podeszwy na rehabilitacji płonęły żywym ogniem


(proszę ciąg dalszy wpisu potraktowac jako nieobowiązkowy . .. to jest pisanie bardziej dla mnie niż pod publike, mnie pisanie oczyszcza, pomaga wyrzucic stresy na zewnątrz)

4.
a jak weszłam na mamy salę...
(w nocy wyrwała sobie wszystkie wkłucia, wenflony, cewnik, natychmiast do domu szła, sie wywaliła, szafke wywalila na siebie, podrapała i poszczypała pielegniarki i salowe)
wchodzę i widzę: łóżko z podniesionymi barierkami, a ona szczeliną koło stóp myk i juz gotowa do wstawiania
i zarzeka się, że od miesiecy nie wymiotowała, że jest silna jak koń i że idzie do domu, sama na swoje 3 piętro wejdzie, że upiecze nam ciasto i że sie położy spać
i że tu jej głowa nie dotknie poduszki
do bicia (mnie) po głowie i po twarzy sie brała, znaczy groziła, zarzucała spisek mnie i siostrze, razem z całym szpitalem, by na niej robić medyczne experymenty
bosz!!!
troche sie uspokoiła, gdy ja czesałam, dłuuugo, dłuuuugo
i nagle znowu osielski upór, że sama do ubikacji, że natychmiast . . odczepiłam worek z odżywką od sufitu i przełożyłam na kija samotocznego, siegam po papier do dupy, a mama już w drzwiach, sama, dzielnie zasuwa, trzymając sie poręczy wzdłużściennej, jeszcze na korytarzu rozpina pampersa, oczywiście, już z kupą, cieknie po nogach, na sedes zwaliła się jak worek kartofli.
do sali po ręcznik, slekroza moja!, WRÓĆ! do sali znowu po pampersa
czekam  .. czekam ... słyszę, jak opuszczają mamę płynne i prawie stałe produkty przemiany materii, potem próbuję ją podnieść, cala umazana i przelewa się przez ręce
dobrze, że jestem juz na bosaka i bez moich bielusieńkich letnich bermudów, zaciągam ją pod prysznic, cholera, nie ma mydła, jakbym znowu myła przy studni obesrane roczne dziecko
zaczyna mi sie obsuwać po ścianie ta kobieta, co pół godziny temu zarzekała, ze jest silna jak koń, dotargałam do leżanki, pędem po wózek, obtarłam, założyłam nowego pampersa, cudem mi z rak nie wyleciala, gdy sadzałam na wózek
i pcham ten majdan przed sobą, mamę krzywo siedzącą na wózku i kija z kroplówką, bardzo brakuje mi trzeciej ręki lub drugiej mnie
ale do polożenia jej na łózko wezwałam pana Pawła, sanitariusz silny jak tur i tą wielką salową
a potem moja parada po korytarzu szpitalnym w samych gaciach, bo oczywiście moje bermudy zostały w łazience
jeszcze było obrażenie sie na cały świat pod tytułem - nie jem obiadu, bo to trucizny i "na złość wam odmroże sobie uszy"
a potem zmeczona przysnęła
na 6 godzin prawie
teraz jest u mamy siostra, wymieniamy sie
rozmawialam przez telefon z pielęgniarką i poddałam pomysł, że gdy znów mamę ogarnie chęć ucieczki, to wsadzic ją na wózek i pojeździc, albo pozwolic zrobić trochę kroków samodzielnie, żeby zmęczyć, żeby sie znowu uspokoiła
choc siostra mówi, że jest teraz łagodna i że chce spać



jeszcze 4 dni do zakończenia wzmacniania przedoperacyjnego!
jeszcze 4 dni!!
  • pojedyncza

    pojedyncza

    26 lipca 2012, 22:18

    ja pierdzile , tyle w zyciu ogranełam.. ale tego nie ogarniam.... pewnie gdybym musiała...........trzymaj sie;

  • majarzena

    majarzena

    26 lipca 2012, 11:01

    Wytrwalosci i cierpliwosci.

  • bell3

    bell3

    26 lipca 2012, 09:38

    Jola! Trzymaj się , każdy ma jakieś chore jazdy w życiu. Wiesz, że ja też wczoraj z koszmarami sennymi się obudziłam ! Jak ja Ci zazdroszczę, że znalazłaś metodę na oczyszczenie. Ja się tego uczę na razie jestem na etapie umiejętności zbierania wszystkiego w środku - a jak kiedyś wybuchnę ?

  • dam.rade.1958

    dam.rade.1958

    26 lipca 2012, 06:09

    Podziwiam Cie i tak jestes silna, ale znam ten bol, a Ty nie poddawaj sie :-)))

  • dam.rade.1958

    dam.rade.1958

    26 lipca 2012, 05:58

    Mieszkam na marsa, ida dalej i burza po drodze domy :-(

  • deepgreen

    deepgreen

    25 lipca 2012, 22:36

    Jolus...duzo,duzo sily..i spokojnych nocy.

  • Wiedzmowata

    Wiedzmowata

    25 lipca 2012, 21:08

    Cóż, pewne sytuacje trzeba przyjąć do wiadomości i zaakceptować, nie jest to proste, ale możliwe...; z innej beczki: wczoraj chciałam zajrzeć Ci w okna, ale się nie dało, muszę poczekać do jesieni, aż liście opadną :-); pozdrawiam i trzymaj się

  • agnes315

    agnes315

    25 lipca 2012, 21:00

    Miałam podobnie z babcią, a mama w tym czasie leżała w innym szpitalu z migotaniem przedsionków. Trzymaj się. I dbaj o siebie, w miarę możliwości, bo dużo siły Ci teraz potrzeba. Dobrej nocki. I spokojnych snów. Pzdr.

  • Milly40

    Milly40

    25 lipca 2012, 20:40

    Jakbym czytała o mojej mamie. Tak było w szpitalu na Wołoskiej.Wyrywanie wenflonu, agresja, wychodzenie z łóżka, kiedy każdy krok groził upadkiem (upadała średnio 2 razy na tydzień, aż kask bokserski kupiłam). To był de facto ostatni moment gdy jeszcze był jakiś kontakt, co prawda zaburzony ale był. Potem po jakiś kilku tygodniach po wypisie z tego szpitala przestała reagowac na cokolwiek.Jeszcze był jeden ostry dyżur, bo znów się przewróciła, a potem się uspokoiło, aż do śmierci. Myśle że wiem co przeżywasz, jesteś teraz i córką ale i matką swojej mamy, to bardzo trudne, ale wiedz że to doświadczenie wielu. Mnie ta świadomosc że to co przeżywam dotknęło też i innych bardzo pomagało, nie od razu, ale potem gdy o tym myślałam na spokojnie to było bardzo mi potrzebne. TRZYMAJ SIĘ JOLU.

  • baja1953

    baja1953

    25 lipca 2012, 20:07

    No, tak...znam dobrze takie historie... Moja mam dodatkowo miała alzheimera, od spisków wokół niej było az gęsto... Wypracowałam swoje metody. np gdy mamę myłam to stawiałam ja koło umywalki, przyciskałam sobą, żeby mi się nie obsunęła, bo to wciąż robiła, i jakoś dawałam radę, do wanny , przykrytą ręcznikiem, wkładał albo mąż, albo syn...... Chodziłam z nią tylko w pozycji "siała baba mak", myślę, że kojarzysz... w ten sposób nie dawałam mamie szansy na obsunięcie się ani w przód, a ni w tył... Ze schodów mamę "spychałam" trzymając ją ciasno i dociskając do ściany... Może Ci się moje metody przydadzą.... Wytrwałości...to tylko 4 dni....A potem kolejne...

  • Ajlona

    Ajlona

    25 lipca 2012, 19:51

    Wytrwałości wielkiej życzę.

  • pszeniczqa

    pszeniczqa

    25 lipca 2012, 19:47

    Jesteś silna!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.