Wiem Wiem nie było mnie! No ale jutro mam pierwsze kolokwium i przysiadłam nad nauką.
No i były święta, jeszcze sie goście zjechali.
Dziś mogę się pochwalić że ważę 71,8 kg. Prawdopodobnie taką wage ostatnio miałam około stycznia- marca. Choć w kalendarzu w telefonie widnieje podobna waga około maja. No ale i tak się cieszę że znów ją widzę.
JESTEM W ROZPACZY.
Myślałam że mam około 14 tygodni do studniówki mojego ukochanego.
Wczoraj sie dowiedziałam że jest ona (!!!!) 12 stycznia.
Nie wiem czy uda mi się osiągną wagę która mnie usatysfakcjonuje do tego czasu :(
Dzień 9 wyzwania:
Non stop moja waga jest komentowana przez rodzine. Najczęściej są to bardzo nieuprzejme uwagi...
Dzień 10 wyzwania:
Czasem nie mam siły ( ochoty) na ćwiczenia :( I jeszcze czasem zdarza mi się podjadać coś słodkiego ( kilka żelek czy coś).
Dzień 11 wyzwania:
Raczej nie czytam blogów... Już nie. Kiedyś te z opowiadaniami o gwiazdach.
Dzień 12 wyzwania:
Moje ukochane sałatki, słodycze, CHIPSY i jeszcze większą ilość chipsów. I słodyczy.
Wybaczcie że nie zaglądałam do was :( obiecuję że nadrobię ale w tym tygodniu mam jeszcze egzamin na prawo jazdy i kolokwia i inne...
mania69
6 listopada 2012, 21:10Heh moja rodzina tez krytykuje moją wagę i przez takie gadanie odechcewa mi się tej całej diety ; /
WitaminaE
5 listopada 2012, 17:57Życze powodzenia na egzaminie, obyś nie poszła w moje slady z ilością podejsc:)
mrscharlottee
5 listopada 2012, 14:42ale Ci się złożyło to wszystko - dasz radę na 100 % :)
igaa79
5 listopada 2012, 08:24dasz rade, powodzenia i wytrwałości
mybody93
4 listopada 2012, 22:00Dasz rade! Tez mam 100dniowke 12 01 i mysle, ze osiagne swoj cel, wystarczy dac z siebie wszystko i bedzie dobrze;)
paauulinaa
4 listopada 2012, 11:28to tym bardziej powinnaś zacisnąć pasa i do 12 stycznia dieta idealna :)
Sylwuska94
4 listopada 2012, 09:25i chipsy to jest najgorsze co może być... kiedys nie jadlam, i zaczelam jest w 6 klasie szkoly podstawowej, i przez jakies 2 miesiace przytylam z 7 kg... az ksiądz na kolędzie powiedział mi, że taka ładna dziewczyna jestem, a tak popsulam sobie figure... Prosil mnie zebym tego świnstwa nie jadla... Zrobiłam sie czerwona jak burak... Od tamtej pory wstydzę się trzymać paczki chipsów w rece... Nawet jesli ich nie jem, nie lubie dotykac opakowana... Jeszcze powiem, że zrobione są ze zgniłych ziemniaków...i posypana smacznymi przyprawami...
jeszczeimpokaze
4 listopada 2012, 09:21eh też nienawidzę tego jak rodzina komentowała moją wagę... zwłaszcza dziadkowie, ble
Sylwuska94
4 listopada 2012, 09:20Rodziną się nie przejmuj, jak to rodzina...u mnie też każdy by mnie najchetniej zmienil... Jednemu nie pasuja paznokcie pomalowane, drugiemu fryzura, a to buty za wysokie, a to ciocia dopatrzyla jakis tam krzywy zgrys, twierdzi ze w wieku 18 lat mam wogole nie wyrywać odrastających brwi...itd... Przestałam się tym przejmować...przeciez oni tez maja wady, i święci nie sa.... Uwagi rodziny staraj sie przyjmowac jako motywacje:) Myśl sobie, ze skoro tak to Ty im pokażesz na co Cie stać:) i do dzieła:) i nie podjadaj:) jeśli nawet zobaczą, że jestes na diecie, ćwiczysz, dbasz o siebie, to moze przestana Ci docinac, bo beda wiedziec ze sie starasz i niebawem bedziesz szczuplutka:) Może oni Ci tak mówią włąśnie dlatego zebyś się wzieła za siebie:) Ja mam brata, jest w 1 gimnazjum i tyje bo nie je sniadan, tylko kolacje, słodycze, jakies galaretki itd... Jeśli mu zwracamy uwage to sie stara opamietac troche:) Wiem, że to jest wkurzające, ale gdy troszke kilogramy spadna, to to sie zmieni:))) Powodzenia:)