No dietetycznie to na pewno nie było. Skusiłam się też na wino, a potem do oglądanego filmu zrobiliśmy sobie popcorn. Normalnie mi wstyd.... Aha a oprócz kolacji dostałam w prezencie Rafaello, na które ostatnio miałam smaka. Także po obiedzie w piątek i w niedzielę pozwoliłam sobie na jedną sztukę. A mój Mąż twardo trzyma się postanowienia i nie przegryza takich słodkości. Naprawdę jestem z niego dumna!
W sobotę kolejna część obżarstwa, bo zaprosili nas znajomi. Ehhh jak tu nie ulegać - chipsy, paluszki, pyszne ciasta, sałatki, faszerowana papryka....! Ale nie piłam żadnego alkoholu - Mąż przejął pałeczkę w tej kwestii. Chyba on też się jednak stresuje tą moją domniemaną ciążą. Przez weekend zrobiłam drugi test i też wynik był negatywny. Jutro idę do lekarza - zobaczymy co powie. Na dodatek wczoraj wieczorem złapał mnie jakiś dziwny skurcz brzucha, ale termofor i no-spa pomogły.
W związku z moją rozpustą ćwiczyłam zarówno w sobotę jak i w niedzielę. Przy ostatnim ważeniu waga była na plusie, ale szczerze mówiąc to nie wiem na ile jej mogę teraz zaufać. Dzisiaj tez planuję ćwiczyć. Jak brakuje mi ostatnio silnej woli pod względem jedzenia to może chociaż ćwiczeniami częściowo się zrehabilituje. Generalnie jestem już pewna, że do urodzin nie osiągnę założonej wagi, no ale trudno. Widać nie jestem już tak zdeterminowana jak kiedyś. Widocznie potrzeba mi trochę więcej czasu.... A propos urodzin.... to mój Mąż ostatnio stał się specjalistą od pulsometrów:-) A to jeden z prezentów znajdujący się na mojej liście rzeczy, których sama sobie nie kupię, a chciałabym je dostać. Mam przeczucie, że chyba stanę się jego posiadaczką, no chyba, że chce mnie wprowadzić w błąd.
Dzielnie tez zapisuję co jadłam w moim notesie, który kupiłam na otarcie łez po wizycie u dentysty :-) Nie licząc weekendu - faktycznie pomaga mi to nie podjadać.
Wczoraj odczuliśmy silne tąpnięcie. Niezłe odczucie na 10 piętrze. To chyba najsilniejsze tąpnięcie jakie odczułam w życiu. Dla mojego Męża było to pierwsze na takiej wysokości. Aż okna trzeszczały! A najlepsze było to, że w pierwszej chwili pomyśleliśmy oboje, że to drugie zaczęło się bujać na sofie! Ale żadne z nas nie wąży jeszcze tyle, żeby tak rozbujać ten mebel....
grgr83
11 marca 2013, 21:22Oj masz zdolnego mężusia :) Ja też chciałam schudnąc do 1 kwietnia, ale raczej nie zdążę, nic wolniej schudniemy, ale za to z nadzieją na brak efektu jojo.
Ewelwaga82kg
11 marca 2013, 19:14fajnie jak mąż Ci gotuje :)
berdonkaa
11 marca 2013, 17:03oj w weekendy faktycznie ciężko się trzyma dietę, ale najważniejsze, żeby w poniedziałek do niej wrócić :) poza tym też ostatnio myślę nad pulsometrem ale cały czas nie umiem się zdecydować na konkretny model...
therock
11 marca 2013, 16:48ja oznajmiłam wszystkim, że jak dostanę coś czekoladowego, ciastkowego czy słodkiego to będę grazła:P Podaj mi przepis na zupę chrzanową- zaintrygowała mnie:)
FiolekAlpejski
11 marca 2013, 15:04Też dostałam raffaello na dzień kobiet :)
ToAcceptMyself
11 marca 2013, 11:45Mój mąż na szczęście nie umie gotować: ) więc takimi pysznościami mnie nie uraczył jak Twój:) Za to ja w weekend nadrabiałam kulinarnie, ale same zdrowe rzeczy :) z jakiej dzielnicy jestes,ze tak zatrzepało. Ja z Gisza, a ponoć na Wieczorku tąpneło...
pin23
11 marca 2013, 11:33o kurcze! to trzymam kciuki zeby wszystko bylo dobrze,daj znać!bede czekac na info! a bola cie piersi albo brzuch jak na @?
pin23
11 marca 2013, 11:18ale pysznosci!!!!!!:) a jak z tym lekarzem? jutro idziesz? dostalas @?
grubelek1978
11 marca 2013, 10:08noo z tym tąpnięciem nie wesoło, ale najważniejsze, że nic się nie stało z budynkiem :) dietowo by dało się przeżyć czasami należy sobie zaszaleć :)
Okruszek83
11 marca 2013, 09:55Hehe, ja już dawno nie czułam, ale jak pierwszy raz poczułam po przeprowadzce na Śląsk to myślałam, że zawału dostanę, bo to była noc, a ja sama w mieszkaniu :) Mi się ciężko opanować od wczoraj z jedzeniem, może nie jem dużo, ale słodkości wpadły i dzisiaj już też. Muszę test zrobić to przynajmniej będę wiedziała na czym stoję. Także jak Tobie się tak długo spóźnia okres to pewnie apetyt niepohamowany :)
laskotka7
11 marca 2013, 09:46no właśnie słyszałam dziś w radio że coś tam się działo. współczuję takich wrażeń. Zbieraj się kochana i walczymy, ciąża nie ciąża objadać się nie można ;)
Jess82
11 marca 2013, 09:37Ale jak to tąpnięcie, skąd tąpnięcie? Trzęsienie ziemi czy co?? Rozumiem Cię bo sama w weekend grzeszyłam, z tym że ja nie ćwiczyłam więc jestem bardziej winna. A zupa chrzanowa i te sakiewki - pochłonęłabym z prędkością światła! :)