piątkowo jechałam z Warszawską Rowerową Masą Krytyczną
jako wolontariusz zabezpieczenia
czyli najpierw jadę z przodu kolumny, potem staję na skrzyżowaniu, torach albo pasach, blokuję przejazdu własną "piersiom", rozmawiam z przechodniami, kierowcami, mija mnie cała kolumna, potem zbliżają się radiowóz i "zbierający" rowerzyści
wtedy siadam na rower i lewym pasem mknę znowu na początek kolumny, gwiżdżąc i dzwoniąc i wrzeszcząc co jakiś czas "leeeeewa woooolna!"
kolumna jedzie z prędkością 10-12-max 15 km/h
zabezpieczenie w trakcie gonienia, żeby dognać czoło, musi pedałować z co najmniej 25 km/h, a jeszcze lepiej powyżej 30-tki
na Odrowąża, wzdłuż muru cmentarza Bródna, goniąc peleton - miałam "zdarzenie drogowe"
oh!
mam 34 na liczniku i nagle 8 metrów przede mną wywraca się młody ojciec rodziny, co to dzieciątko miał w foteliku, popijał wodę i mu się nogawka wkręciła do łańcucha i/albo podskoczył na dziurze
HAMOWAŁAM
HAMOWAŁAM !!!!!
hamulcami wszystkimi i duchem całym
siodełkiem własnym dostałam po nerach
o rany!
WYHAMOWAŁAM !!!!
wywrotka! na przewrócony rower z dzieckiem!
dziecko maleńkie oponą dotknęłam, nie uderzyłam !!!, kurzem ulicznym z opony przedramię mu leciutko ubrudziłam
pół centymetra dalej i byłby dziecięcy wrzask z bólu
a tak, dziecko, leżąc w foteliku na ziemi, podnosiło na natychmiastowe zbiegowisko zaspane i niecnierozumiejące oczka
mnie podnosili, dziecko podnosili, rower z tatuśkiem podnosili, rowerzyści z obok, i dwójka ratowników medycznych natychmiast podjechała
NIKOMU nic się nie stało, obejrzeli dziecko, spytali mnie
w momencie dotknięcia dziecka oponą i upadku na asfalt moja prędkość była praktycznie zerowa
ale za to adrenalina KOSMICZNA
aż się trzęsłam
dopiero po kilku kilometrach zauważyłam rozciętą z przodu łydkę, od kolana do kostki
chyba błotnikiem, nie wiem
nie boli
adrenalina
dobrze, że temu maleństwu NIC
FOTKI Z MASY
czoło kolumny
ja w czole kolumny, przed rolkarzami w białym
ten tatusiek z TYM śpiącym dzieckiem
* * * * *
sobotę praktycznie przeleżałam, od hamującego przeciążenia bolało mnie całe ciało
pojechałam rowerem tylko kilka kilometrów z mężem, na łąkę pod Żeraniem, zbierał polne kwiaty dla swojej mamy
niedzieli pół przeleżałam
drugie pół na rancho sprzątałyśmy z siostrą letnie sukienki po mamie, ubrania działkowe ... mnie zatrzymało przy 3 ofoliowanych klepsydrach, co to wisiały tu, we wsi rodzinnej mamy ... siostra się rozpłakała przy szufladce pod lustrem tremo, grzebienie mamine z wyłamanymi zębami tam były
* * * * *
waga kretynka
sobie bezprzyczynowo ubzdurała
kalorie liczę
wchłaniam w limicie
się ruszam
kretynka, jak nic!
* * * * *
od jutra, od poniedziałku do najbliższego piątku jestem warszawskim instruktorem jazdy
rowerem po jezdni, w centrum, w ruchu ulicznym, w szczycie porannym i popołudniowym
trzymajcie kciuki za moich podopiecznych
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
AnnaLidia
2 czerwca 2013, 23:12Jolu, jesteś mistrzynią kierownicy i refleksu!
agusia70
2 czerwca 2013, 22:46Trzymamy:) Mój mąż też miał taką przewrotkę z synem - na nierówność wrednie ukrytą najechał i przez kierownicę poleciał. A kasków się wtedy nie nosiło.
seronil
2 czerwca 2013, 22:13Ufff..... :)
MontBrecja
2 czerwca 2013, 21:41kurcze...mi też podskoczyła adrenalina czytając twój wpis.Normalnie az mnie scisneło w pośladkach ;-) Dzięki Bogu nic się nikomu poważnego nie stało ..poza twoją lydką ;-) Pozdrawiam serdecznie .
kkasikk
2 czerwca 2013, 21:37Nieprzyjemne zdarzenia niestety są. Na masie trzeba bardzo uważać. Zresztą nie tylko. Często jadę wsiami te 30 km/h aż tu nagle wyskakuje z posesji prosto na drogę malec.. jakiś chłopczyk jakaś dziewczynka na rowerku 3-4 lata. Rodzice nie pilnują... a gdyby to jechało auto? Ja wyhamuje a ono?