80 kg to taka magiczna granica. Nigdy w dorosłym życiu nie miałem mniej niż 80 kg. A teraz wydaje się to być na wyciągnięcie ręki.
No i mięśnie na rękach i nogach zaczynają się robić „hot” ;P. Niestety jest efekty uboczny utraty tkanki tłuszczowej w postaci luźnej skóry. Ble… co prawda nie wygląda to w ogóle źle w tej chwili, w sensie — nie widać tego, to ja to czuję, ale mogę sobie wyobrazić, jak będzie, jak schudnę dalej.
Treningi wciąż mi się podobają. W zasadzie, tak mi przypomniały radość aktywności, że trudno mi sobie wyobrazić życie bez ruchu. Z doświadczenia wiem, że okoliczności życia mogą ten ruch utrudnić… tak jak moja przeprowadzka i porzucenie roweru. Ale... konsekwencje przytycia, które teraz zwalczam, były na tyle duże, że myślę, że sobie na to jednak więcej nie pozwolę. :)
80,5 kg FTW!