Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Tydzień ósmy, dziewiąty i dziesiąty


W cotygodniowych pomiarach, przez trzy kolejne pomiary masa utrzymywała mi się na niezmienionym poziomie. A potem, czyli dziś — bach! — prawie trzy kilo w dół. Przyglądam się masie w ciągu tygodnia, bywało już 80 kg, czyli pełne trzy kilogramy mniej. Ale dziwne to. IMHO, może to jednak moja waga. Jakaś taka stara jest, analogowa :D. Powinienem może mieć jakąś wagę uśredniającą wyniki z tygodnia. No bo na przykład teraz jest tak gorąca, tyle piję wody, że pod koniec dnia na pewno ważę więcej niż rano. ;) Wczoraj w południe było ponad 40 °C w słońcu (a potem miernik za oknem się #*&^@#, OMG, mam nadzieję, że to nie temperatura osiągnęła niemierzalne wartości  XD).

80 kg to taka magiczna granica. Nigdy w dorosłym życiu nie miałem mniej niż 80 kg. A teraz wydaje się to być na wyciągnięcie ręki.

No i mięśnie na rękach i nogach zaczynają się robić „hot” ;P. Niestety jest efekty uboczny utraty tkanki tłuszczowej w postaci luźnej skóry. Ble… co prawda nie wygląda to w ogóle źle w tej chwili, w sensie — nie widać tego, to ja to czuję, ale mogę sobie wyobrazić, jak będzie, jak schudnę dalej.

Treningi wciąż mi się podobają. W zasadzie, tak mi przypomniały radość aktywności, że trudno mi sobie wyobrazić życie bez ruchu. Z doświadczenia wiem, że okoliczności życia mogą ten ruch utrudnić… tak jak moja przeprowadzka i porzucenie roweru. Ale... konsekwencje przytycia, które teraz zwalczam, były na tyle duże, że myślę, że sobie na to jednak więcej nie pozwolę. :)

80,5 kg FTW!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.