Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Jest! Udało się!


Kolejny dzien biegania za mną! udało się. Zwiększyłam trochę dystans zgodnie z rozpiską mądrych sportowców. Udało się bez kolki, bez zadyszki, bez potrzeby szybkiego marszu. Połowa sukcesu w tym, że zrobiłam to po swojemu. Wrociłam po pracy  i od razu się przebralam, wyszłam pobiegać. Nie ma obowiązków domowych, prania, sprzątania... potem nie mam siły! Teraz najwazniejsza jestem ja! Naczynia poczekają (niestety) :P 

Udało mi się też nie zjeść słodkiego! i nadmiaru pieczywa. Niestety wczoraj wieczorem trochę przesadziłam. Pojawił się duży stres. Właściwie sama się nakręciłam, bo ogarnęła mnie panika przed ćwiczeniami, przed bieganiem, że będzie ciężko, że na pewno nie dam rady, że polegne znowu, że kolejny raz moi bliscy znowu będa na mnie patrzeć i powiedzą sobie w duchy.... ZNOWU jej się nie udało... już mi wyskoczyło coś, przez co nie mogłam pogodziec treningu... to głupie, ale po prostu wpadłam w panikę a bezpieczną ucieczką okazało się jedzenie. Na szczęście "rzuciłam się" na razowe pieczywo, tekturki i dla zahamowania apetytu na jajka! Ok, trudno stało się, ale przanalizowalam sobie wszystko i juz wiem, jak się zachować następnym razem w takiej sytuacji. Strach ma wielkie oczy i czyni mój żołądek pustym! Trzeba trochę bardziej racjonalnie do tego podejść! 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.