Zrobione.
Cholera wie, jakim cudem.
Dodatkowo 400 podskoków.
Swoją drogą, nie wyobrażam sobie jak mam dojechać do 1000..
Nie ważne, będę się martwiła potem.
No i, ramiona z fitappy.
Jeżeli chcę mieć sensowną sukienkę na studniówkę, muszę je jakoś ogarnąć...
.
.
.
.
Muszę wam sie do czegoś przyznać. Wpieprzyłam dziś małe opakowanie chipsów Monster Munch. Ale wiecie co ? Nie żałuję. Zero skruchy. Pyszne było. :)
Oczywiście, spaliłam dzielnie pedałując na moim rowerku.
Poza tym, było minęło. Jutro będzie lepiej.
keisho
15 lutego 2014, 21:02Brawo za taki tok myślenia! Ważne, że to spaliłaś,więc tak jakby nigdy tego nie było. :D
chiddyBang
9 listopada 2013, 23:42Każdemu się zdarza mała wpadka, super, że się nie obwiniasz. Ja tak nie umiem, zawsze mam wyrzuty sumienia. Trzymam kciuki za dalsze postępy ;)
olowkowa
30 października 2013, 21:02a sukienkę masz już jakąś upatrzoną :D ? nie przejmuj się, mały grzeszek od czasu do czasu nie zaszkodzi ;)