Tfu! Ja byłam na filmie!!! To Pan i Władca usiłował "być w kinie".... Przeszkadzał i przeszkadzał. A nie chciałam się oderwać!!!!! ABSOLUTNIE!!!
.. .. bo przyznam się, że dawno tak się nie uśmiałam! Przy czym nie był to rechot typu, że się bohater poślizgnął na bananowej skórce i przyglebił paszczą w końskie łajno! NIE! Ja rżałam radośnie, smutno, chichotliwie, wzruszona. Z rzadka tylko własnym śmiechem zniesmaczona.
Podobną filmową radość, choć to ZUPEŁNIE inny rodzaj filmu, przeżywałam kiedyś na pierwszym Shreku. Znowu śmiałam się z pierwszej sceny i z ostatniej. I z kina wychodziłam odświeżona śmiechem. Radością.
Wiekowi aktorzy. Każdego z nich znam od lat. Każdego podziwiam, choć nie zawsze dobór ról lubię. Wybierają się na kawalerski wieczór w Las Vegas.
Ach!!! "Starsi panowie, Starsi Panowie dwaj, już nie to zdrowie, już szron na głowie, a w sercu ciągle maj"
Więc Starsi Panowie idą w bal!
Przy czym skórkobananowy i koprofagiczny Kac Vegas nie ma nic wspólnego z tym filmem poza miejscem i imprezą. To nie ta bajka!
Posłużę się cytatem z filmwebu:
Po obejrzeniu "Last Vegas" dwa razy zastanowicie się nad tym, czy Geriavit i ciepły szalik to rzeczywiście wymarzone prezenty pod choinkę dla Waszych dziadków. Bohaterowie filmu jedną nogą są na tamtym świecie, ale drugą wciąż chętnie podrygują w rytm świeżutkich tanecznych hitów. (...)
Paddy, Archie, Sam i Billy kumplują się ze sobą od ponad pół wieku. Za dzieciaka wzdychali do jednej dziewczyny, dzielili się flaszką whisky i puszczali w ruch pięści przeciwko tym samym wrogom. Dziś Paddy po śmierci żony przeobraził się w gburowatego samotnika, Archie dochodzi do siebie po niegroźnym wylewie, a Sam nudzi się jak mops na Florydzie - mekce wszystkich amerykańskich emerytów. Nawet bogaty Billy, który właśnie zaręczył się z dwa razy młodszą od siebie kobietą, czuje na plecach oddech Kostuchy. Panowie postanawiają uczcić ożenek przyjaciela wspólną wyprawą do Las Vegas. Chcą sobie przypomnieć czasy, gdy mieli po naście lat, więcej włosów i mniej zmartwień.
"Last Vegas" określa się czasem jako geriatryczną wersję "Kac Vegas", ale to porównanie wydaje się trafione tylko połowicznie. Oba filmy różnią się przede wszystkim stopniem pikantności humoru. W komedii Jona Turteltauba bohaterowie zwracają się do siebie w cywilizowany sposób (zwrot "ty fiucie" to dla nich szczyt w dziedzinie obraźliwych odzywek), a do wprawienia się w imprezowy nastrój potrzebują zaledwie paru puszek energetyków serwowanych przez Weronikę Rosati. (...) Najwięcej radochy i tak płynie z oglądania czwórki wybitnych aktorów, którzy od dawna nie muszą niczego udowadniać, a wspólna gra ewidentnie sprawia im przyjemność. Świetnie wypada zwłaszcza Kline jako nieporadny Sam, który otrzymał od żony pozwolenie na jednorazową "przygodę" w trakcie wyjazdu. Najsłabszy z wesołej kompanii wydaje się Douglas, ze sztuczną opalenizną i półką równiutkich, chemicznie wybielonych zębów przypomina chwilami eksponat z muzeum figur woskowych.
koniec cytatu
A jedna z końcowych scen, gdy Douglas wścieka się na starość! I krzyczy, że to wszystko za szybko minęło, że on gdzieś we wnętrzu stary przecież nie jest .. i że bez młodej żony u boku jeszcze bardziej się będzie bał samotności starości - nie wstydzę się przyznać, że mi łzy ciekły.
Oczywiście, minutę później krztusiłam się ze śmiechu nad smakiem 50letniej ukradzionej whisky... umyć natychmiast zęby!
A scena na największej imprezie, gdy przychodzi uprzednio poznany transwestyta, ale w wersji nobliwej i z żoną!!!! Taki nieatrakcyjnie konwencjonalny... ale za to jaką ekipę ze sobą przywiódł!
A wrzucanie konkurenta bodiczkiem do basenu!!!
A rady, co do sposobu podrywania, jakie daje "mafiozo" As młodemu !! Czysta poezja!
PS vitaliowe
Waga wróciła do stanów paskowych
Opuchlizna, jak bezprzyczynowo przyszła, tak niepoganiana odeszła.
PS sportowe
Na rowerach pojechaliśmy zobaczyć naszą najbliższą ulubioną trasę, czy jej Xawery nie poniszczył. Nie. Trochę gałęzi i konarów tylko koło zagajnika srebrnych topól. Ścieżka rowerowa na koronie Wału odśnieżona.
Przed rowerem i po rowerze zajęcia akrobatyczne w parach.
I w cichości ducha się zawstydzona zastanawiam, która aktywność "ruchowa" daje mi większe endorfiny ?... szybki, słoneczny rower na mrozie czy radosne użytkowanie własnego mężczyzny ?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
zoykaa
9 grudnia 2013, 18:08:)cmoki dla Jaska,i kontentam,ze Tesciowa tez lepiej:)
agnes315
9 grudnia 2013, 11:54Heh, ja już teraz często krzyczę jak Douglas :)))
mroowa...
9 grudnia 2013, 08:30Ooo cudna recenzja, musze koniecznie wybrać się na ten film:)
dam.rade.1958
9 grudnia 2013, 07:45pierwsze las vegas jest ok, tez sie usmialam, a pozostale to juz niekoniecznie:))
Windsong
9 grudnia 2013, 06:38Ciekawe zagadnienie, co daje więcej endorfin? Recenzją zachęciłaś mnie do wyprawy do kina, miłego poniedziałku Jolu :)
zoykaa
9 grudnia 2013, 00:42Och jakiez to musialo byc sliczne to Twoje rechotanie I film caly...z mila checia gdzies kiedys dorwe obejrze.trzymaj sie Jola albo puszczaj wedle uznania.cmok jak smok
otulona
9 grudnia 2013, 00:38:-)
wiosna1956
9 grudnia 2013, 00:35mi własnie użytkowanie własnsgo męższyzny\\\\!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
renianh
8 grudnia 2013, 22:44:)