Ostatni wpis mam z września... Ale wstyd.
Wstyd też taki, że zdrowe jedzenie zupełnie gdzieś mi umknęło. Przestałam o tym myśleć. Przestałam działać i fajnie sobie radzić ze zdrową dietą i ćwiczeniami.
Fakt, że nie przytyłam. Ale też nie chudnę!
Jak mam chudnąć, skoro wpieprzam wszystko jak leci, nie dbam o zdrowy styl życia, zaniedbałam bieganie?
Naprawdę szczęście, że waga utknęła na 75 kg. I koniec. Co zresztą mi pasuje, bo w porównaniu do moich 86 kg z początku roku- teraz jest niebo a ziemia.
Ale nie tyle o wygląd mi chodzi, co o zdrowie i samopoczucie. Chcę wyglądać dobrze, mieć zdrowszą skórę i włosy, czuć się lepiej, mieć energię.
A do tego potrzebuję ZDROWEGO ŻYWIENIA- i oczywiście BIEGANIA :)
Chciała zacząć od nowego roku- ale postanowiłam, że nie- skoro chcę teraz, to teraz. Nowy rok to pretekst, przekładanie wszystkiego i popuszczanie sobie, bo "później to zgubię, jak przejdę na dietę".
Nie ma. Tazik się bierze do roboty.
Zaczęłam od wczoraj. A może od niedzieli ?
Całą niedzielę jednak spędziłam na żarciu i lenistwie. I jak tak sobie naprawdę pojadłam, coś we mnie pękło.
Odczekałam chwilę i poszłam biegać.
Przebiegłam niewiele, ale ruszyłam się pomimo obżarstwa i lenistwa.
Poniedziałek zaczął się od:
- kaszy kuskus na ciepło, z mlekiem i rodzynkami, kromką ciemnego chleba z fetą, pomidorem i bazylią
- obiad: pierś z kurczaka nadziewana pieczarkami, 1,5 ziemniaka, sałatka z kapusty pekińskiej, pomidora i papryki
- deser: mandarynka, kawa z mlekiem, miodem i przyprawą do piernika
- pół śledzia, kawałek kiełbasy, surówka z białej kapusty i selera, mandarynka
Postanowiłam jeść to na co mam ochotę- jak śledź to śledź, jak kiełbaska to kiełbaska, jak coś słodkiego- to trudno, zjem, ale nie będę się obżerać. Wprawdzie zostało mi jeszcze 5 kg które sobie założyłam, ale może powolutku je zgubię. Daję sobie czas do sezonu wiosna/ lato. Nie zależy mi na szybkim schudnięciu, tylko na powolnym i świadomym zmienieniu stylu życia na coraz lepszy (a nie zwariowany i zgubny) ;))
Zaczęła się moja ulubiona pora na bieganie :)) Zima :D
Mam sentyment.
Jak tak biegłam dzisiaj to sobie przypomniałam jak zaczynałam biegać w lutym. Jaki to był kosmos...
Zmusić się w zimie do biegania, nienawidząc tego. Ech.
Teraz przypomina mi się to wszystko, jak łapię to mroźne powietrze!
Dzisiejsze menu:
- kuskus na ciepło, z mlekiem i rodzynkami
- podwójna kanapka z ciemnego chleba z pasztetem, surówka z białej kapusty i selera, pół mandarynki
- krupnik, leczo zjedzone z ciemnym chlebem
- pół śledzia, mandarynka, duża garść orzeszków ziemnych (takich do łuskania )
Z racji tego, że zjadłam obiad i podwieczorek dosyć późno- kolacji dzisiaj nie ma, a ssie mnie w żołądku na maksa.
Dodatkowo moim problemem jest to, że nie zawsze mam czas zjeść. Mało piję. A poza tym, to wczoraj nadprogramowo zjadłam coś słodkiego i dziś też. Liczę, że bieganie jak zwykle mi pomoże ;)
Kiciusie, mam teraz pracę siedzącą. Muszę dlatego przestać podjadać słodkości i ruszac się kiedy mogę.
Cieszę się, że wróciłam...
Muszę się pilnować, muszę dbać o swoją dietę, o siebie i swoje zdrowie i wygląd!
Pozdrawiam Was bardzo, bardzo, bardzo ciepło i łączę się z Kotkami, borykającymi się z trudem walki o lepszą SIEBIE :)
T.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
pozytywna16
18 grudnia 2013, 19:16musisz być twarda,w razie czego pisz,wesprzemy w miare możliwości :)
siwwaa
18 grudnia 2013, 14:16fajnie, że wracasz też miałam przerwee :D
Malwinka200
18 grudnia 2013, 10:27Wow kto to wrócił :) czekałysmy na Ciebie super, że jesteś :*:*
Mileczna
18 grudnia 2013, 09:00No nareszcie kochana!!! Wróciłaś!!! No jeszcze po śniegu nie biegalam ,ale w mrozie juz tak. Zakupiłam piekna kominiare ,żeby mi nos i buzię ochraniała:))) Ty w lutym ,a ja zaraz po Tobie w kwietniu zaczynałam. Teraz zaczynam przygotowania do półmaratonu w kwietniu...a mam juz za soba bieg na 10 km w listopadzie :))) Jest cudnie! Bedzie jeszcze cudniej!
Ecambiado
18 grudnia 2013, 00:57Hej Tazik :D chyba na vitalii większość miała swoją przerwę :P ale to jest sukces, że przy zastoju nie przytyłaś. Myślę, że jak znowu rozpędzisz się z bieganiem, to kolejne kilogramy zaczną spadać :)
ruda.maruda
18 grudnia 2013, 00:20no witam, witam, witam :-) ostatnio o Tobie myślałam i tak tęskniłam za Twoimi wpisami pełnymi pozytywnej energii i motywacji, a przede wszystkim chwaleniu biegania! ile ja bym dała, żeby się teraz ruszyć do biegania... no nic, wytrwałości życzę i cieszę się, że znów tu jesteś :-)
maaartusia
18 grudnia 2013, 00:05trzymam kciuki za dalsze postępy :)