Po świętach przytyłam nastąpiło załamanie diety i ćwiczeń było parę prób powrotu na właściwe tory....ale przegrane. Z każdym dniem narasta frustracją i złość na własną bezradność i pojawia się złość.....na męża. Tak doszukuję się problemów, sama je robię a jak mi się udaje to czuję się paskudnie. Ale wtedy wpadam w nastrój dołowania się analizowania co ja powiedziałam co on i ......pocieszam się jedzeniem. I kółko się zamyka....Jem i się denerwuję..... a jak się zdenerwuję to uspakajam się jedzeniem. Najgorsze jest jednak to , że jeśli chodzi o męża to mocno przeginam.....(denerwuje mnie tym, że on ma silną wolę i dba o siebie, zdrowo się odżywia , ćwiczy i to jest dla niego święte, nie ważne co się dzieje i jak żona mu w tym przeszkadza jest czas ćwiczeń i koniec ). Przecież to nienormalne abym miała do niego pretensje ,że on robi to czego ja nie mogę bo jestem za słaba. Tylko czasami jakoś tak mi źle ,że on taki szczupły (całe życie ani grama tłuszczu, nawet jak sobie pofolguje z jedzeniem to mu to chyba w powieki idzie....nie rozumie moich problemów), zadbany pogodny a ja gruba, zaniedbana (ciągle mówię ,że kupię sobie coś fajnego jak schudnę), zła i sfrustrowana. Co zrobić aby wyrwać się z tego wszystkiego, poczuć się szczęśliwym, zadowolonym z siebie ?????? Jak będzie tak dalej to za jakiś czas będę gruba i na dodatek samotna (nie wiem ile mąż jeszcze zniesie) !!! Co mogę zrobić...?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
NewStart80
13 maja 2014, 12:20Jestes silna nie wmawiaj Sobie slabosci.Dasz rade.Ja zaczynam tez od nowa i to z duzo wyzszej wagi niz Ty.Wiele rzeczy i diet testowalam i kasy zmarnowalam a efekty marne tylko skopany metabolizm.Ale wierze ze dam rade.Udanego dnia.
majeczka08
13 maja 2014, 11:45Spiąć zadek i zabrać się za siebie! Na początek od strony manicure , pedicure, włosy, ciuchy, maseczki. To że masz parę kg więcej nie znaczy, że masz o siebie nie dbać. Następnie dieta i ćwiczenia. Żadnych wymówek. Ćwicz razem z nim.
judipik
12 maja 2014, 18:20Ech... Ja dziś też zaczęłam po długiej przerwie. Też przytyłam i źle się z tym czuję. Jest ciężko wrócić, ale trzeba się zawziąć i nie poddawać się. Bądź dzielna, a Mężowi odpuść i bierz z niego przykład ;) Pozdrawiam.
Magis
13 maja 2014, 10:26Wydaje mi się, że każdy kolejny powrót jest trudniejszy. Dzięki.
sylwcia1704
12 maja 2014, 17:01Te powroty są najgorsze....i najtrudniejsze...(wiem to po sobie heh) ale co mąż winien!!!1 zepnij się i nie obwiniaj innych tylko popracuj nad sobą i swoją silną wolą...i jak już coś wypracujesz koniecznie daj mi znać...to i ja spróbuje hehe ;) pozdrawiam i powodzenia..
Magis
13 maja 2014, 10:27Masz rację, właśnie przebiegłam 5km i myślałam że będę musiała dzwonić do męża że może szukać żony numer 2 ....hihihi. Dzięki
Ahnijaa
12 maja 2014, 15:38To, że w tej chwili nie jesteś chudą laską, tylko apetyczną kobietką, nie oznacza, że masz nie dbać o siebie. Masz dbać. Dla siebie. Dla męża. Dla dzieci. Masz wyglądać atrakcyjnie i kobieco. Masz się uśmiechać. Mój mąż powiedział mi kiedyś, że jeżeli przez odchudzanie się mam być nerwowa, wredna i jęcząca to on kategorycznie żąda, żebym utyła, bo woli radosną kobietkę, niż skwaszoną chudzinę. I jak się tak zastanowić, to coś w tych słowach jest. Zatem biegnij do sklepu, kup sobie jakieś fajne KOBIECE (!!!) fatałaszki i uśmiechnij się do swego odbicia w lustrze.
Magis
13 maja 2014, 10:29Masz bardzo mądrego męża !!!! Masz rację. Dzięki
Louve1979
12 maja 2014, 15:04Chrzań to wszystko i kup sobie nowy ciuch już dziś :P Najlepiej taki, co będzie pasował jeszcze za jakieś 5-6 kilo mniej :) Odkładanie przyjemności na potem powoduje, że kompensujesz to sobie inną - słodyczami :) Jak Cię wkurzy - to dawaj na solarium, po ciuszek, po inne przyjemności... jakiekolwiek, byle nie słodycze :)) Chłopy mają generalnie bardziej olewackie podejście do życia, nie są tak emocjonalni i to działa na ich korzyść. Gdybyś nie jadła emocjonalnie, to już byś ważyła te 60 kilo.... Wiem coś o tym :P Liczę bardzo, że mi potowarzyszysz w dietkowaniu :))
Magis
13 maja 2014, 10:33Masz całkowitą rację jem emocjonalnie, muszę zamienić żarcie na ciekawsze i przyjemniejsze rzeczy... w sumie już nie pamiętam kiedy byłam na solarium. W sumie nawet tłuszczyk (boczek) lepiej wygląda opalony niż biały....hihihi Dzięki. Zabieram się za siebie i już Ciebie gonię z kg....
agulina30
12 maja 2014, 15:01jakbym czytała o sobie! u mnie też bitwy przegrane /dziś znowu próbuję/ i mąż bez grama tłuszczu. ale on wcina zakazane rzeczy - po prostu tyle biega i tyle ćwiczy, że nic mu się nie odkłada... cóż, taki los :(
Magis
13 maja 2014, 10:35Oj tylko w tym wypadku czasami żałuję że nie jestem facetem...hihihi W sumie powinnam się cieszyć że mam atrakcyjnego męża.....
high_hopes
12 maja 2014, 14:51mój chłopak również ma sylwetkę fitness i zazdroszczę mu silnej woli. porozmawiaj z mężem, u nas jest taki układ, że chłopak mnie bardzo motywuje do działania, czasami mi pokazuje jakieś ćwiczenia :) warto spróbować poprosić go o pomoc :)
Magis
13 maja 2014, 10:36Dzięki, porozmawiam.
MllaGrubaskaa
12 maja 2014, 14:37Kochana, a może pogadaj z mężem i poproś go o pomoc. Może jakieś wspólne ćwiczenia ;))
Magis
13 maja 2014, 10:39Na początku chciałam napisać, że nie ma szans na wspólne ćwiczenia bo ktoś musi zajmować się dziećmi..........a potem przemyślałam.......jestem już po nocnych i porannych ćwiczeniach z mężem i w sumie to ja w takiej formie to mogę się odchudzać intensywnie latami.....hihihi.... dzięki