Jestem dzisiaj z siebie dumna :) Pogoda beznadziejna, rano bolał mnie brzuch a i tak wyszłam pobiegać. I tu właśnie pojawia się moja duma bo przebiegłam cały odcinek który katuje od poniedziałku,a wcześniej miałam 3 momenty w których zamiast biec szłam. Moje małe zwycięstwo:) Mąż mi cały czas powtarza, że to wszystko siedzi w mojej głowie i po prostu trzeba zmienić nastawienie do biegania i dzisiaj to właśnie zobaczyłam :) Dużą role odegrał również fakt, że wczoraj sukienka się na mnie dopięła , a dzisiaj waga pokazała 7 z przodu. Widzę, że jak chcę to potrafię i jeżeli będę dalej tak trenować, a po diecie 2 tygodniowej nie rzucę się na żarcie to może i 6 kiedyś na wadzę zobaczę co zaczynając odchudzać się 1,5 miesiąca temu nawet nie przyszło mi do głowy. Mam nadzieję,że będzie więcej tych moich zwycięstw :) Obiecałam dziś sobie, że jak schudnę do 75 kg to w nagrodę coś sobie kupię :)
W poniedziałek dokładnie się zważę, żeby mieć pogląd ile w ciągu tygodnia udaje mi się schudnąć. Wiem, że duży spadek jest dzięki diecie i za tydzień jak już ją zakończę efekty nie będą tak spektakularne, ale mam zamiar nadal uważać na kalorie, ale pomału jeść już normalne rzeczy bo już rzygam jajkami i brokułami :) W sumie głównym założeniem tej diety było oduczenie podjadania. Miałam nadzieję, ze żołądek się trochę skurczy, żeby najadać się mniejszą ilością jedzenia. Zobaczymy co będzie za tydzień;)
Dziś jestem szczęśliwa, ze pokonałam siebie i przebiegłam swój dystans :) W poniedziałek wydłużam trasę :) Weekend miał być z założenia wolny od biegania, żeby się nie zajechać na początku i organizm miał czas na regenerację, ale zważywszy na jutrzejszego grilla postaram się chociaż na rowerze przejechać jutro te swoje 30 km.
Teraz wracam do swoich obowiązków i życzę Wam miłego dnia :)