Dzisiejszy dzień to porażka, ale nie taka wielka. Mimo, że miałam wpadki (jedną większą, drugą mniejszą), to nie zjadłam wcale tak super dużo. Chociaż ta większa wpadka miała miejsce wieczorem. Poza tym nie ćwiczyłam za dużo niestety, tylko 25 min rano, takiego ogólnego interwałowego treningu. Chyba Mel B z Chodakowską mi się trochę przejadły, muszę przyznać.
Moja sytuacja rodzinna staje się coraz bardziej skomplikowana, stąd też obniżenie morali i lotów... Jestem zdołowana wszystkim co się wokół mnie dzieje i tym, że nie ma jakiś piorunujących efektów tego co robię, a nigdy w kierunku odchudzania nie robiłam więcej.
W każdym razie:
Rano: treningi na brzuch i całe ciało (trenerek różnych :P)
Śniadanie: łosoś faszerowany grzybami
II śniadanie: serek ze szczypiorkiem
przekąska: kawałek ciasta (czekoladowo-owocowego)
Obiadokolacja: (godzina... 21??...): 2 gołąbki
Tak wyglądał mój dzisiejszy dzień. Przyznaję, mogłabym poćwiczyć, ale naprawdę jestem zdruzgotana tym wszystkim, po prostu krótko mówiąc moi rodzice się rozstają, i nie jest to spokojne rozstanie, o nie.
Bądźcie wytrwalsze jutro niż ja dzisiaj.
Od jutra przechodzę na II fazę diety South Beach. Będę się starać też nie ustawać z ćwiczeniami, ale przyznam, że będzie naprawdę, naprawdę ciężko.
Pa :*
Lovelly
6 sierpnia 2014, 07:08Trzymaj się kochana, nie poddawaj, będzie dobrze i to sobie wmawiaj!:) ile schudłaś na 1 fazie sb?;>