Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Nadal walczę


Trochę czasu minęło od ostatniego wpisu. Pora na małą aktualizację. Tydzień temu były pomiary i waga. Co do pomiarów, to spadł trochę brzuch, talia i uda. Nie spało nic z łydek, ramion. Natomiast jeśli chodzi o wagę, to dziwna historia. Raz pokazywała 61, raz 63 kg. Sama więc nie wiem co jest prawdą, dlatego pasek pozostał bez zmian. 

Co do ćwiczeń, Chodakowskiej już nie robię. Brak czasu, brak chęci, ale na pewno wrócę do niej na wakacje. Natomiast biegam, regularnie, 4 razy w tygodniu. Póki co, nadal realizuję program treningowy, żeby za 5 tygodni biegać już 30 min bez zatrzymywania się. Dzisiaj zaczęłam bieg 7 min, marsz 3 min i takie 3 rundy. To w sumie mój jedyny wysiłek fizyczny. 

Jeśli chodzi o jedzenie, to bywa różnie. W zeszły weekend trochę zaszalałam, ale od poniedziałku znowu jest grzecznie. Staram się jeść zdrowo, piję dużo herbaty. Wiem jednak, że moją największą słabością są, i chyba pozostaną, słodycze. Jako alternatywę jadam sporo suszonych owoców, co też nie jest bardzo zdrowe. Ale lepsze to niż jakiś batonik. Tak przynajmniej to sobie tłumaczę. 

Dzisiejsze menu:

śniadanie: placki otrębowo-twarogowe, czyli twaróg chudy, jogurt naturalny, jajko, otręby pszenne i owsiane, żurawina suszona, cukier waniliowy, 1/2 puszki brzoskwiń

przekąska: miseczka kapusty czerwonej

obiad: makaron orkiszowy z serkiem wiejskim i pomidorem

kolacja: jeszcze nie wiem sama ;)

Placki na śniadanie to wynik mojej dzisiejszej inwencji twórczej, ale były bardzo dobre i na pewno jeszcze zagoszczą w moim menu. Co do reszty, nuda i brak pomysłów. A jeść coś trzeba...

Mam nadzieję, że u Was wszystko idzie tak, jak to sobie zaplanowałyście ;) Weekend to najcięższy czas, przynajmniej dla mnie, ale walka trwa :) Powodzenia!

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.