Zasnęłam mniej więcej około czwartej nad ranem, wstałam o dwunastej. W nocy, gdzieś koło pierwszej, zadzwonił mój brat. Gdy odebrałam, usłyszałam chóralne "sto lat". Brat z kuzynostwem (z którym jesteśmy naprawdę blisko) i znajomymi oblewali mojego magistra. Byłam zaproszona, ale wcześniej już byłam umówiona z A. Fajnie, że zadzwonili i pijackimi głosami mi gratulowali, to było cholernie miłe.
Tak jak obiecałam sobie wczoraj, dzisiaj poćwiczyłam. Za pomocą kamerki internetowej zrobiłam zdjęcia swojej sylwetki. Brrrr, okropieństwo. Na dodatek fałdki układają mi się nierównomiernie, prawy bok mam znacznie okazalszy niż lewy. Jakim cudem!?
Bilans:
śniadanie (12.00): trzy kromki domowego chleba z otrębami i ziarnami lnu oraz dyni, biały ser typu włoskiego z zielonym ogórkiem i rzodkiewkami
obiad (15.15): dwa talerze krupniku z kaszy jaglanej na bulionie warzywnym; gotowana marchewka
kolacja (w planie 19.00): wędzony łosoś; pomidory
Trening:
1)
2)
3)
4) skakanka 15min
5) rowerek stacjonarny 20min
Zdjęcie frontowe. Fuj.
Lepszy bok. Drugi wygląda gorzej. Nie wiem, jakim cudem.
roula
22 czerwca 2015, 20:57o matko! ale duzo cwiczysz!!! gratulacje! tego cwiczenia, silnej woli no i mgr oczywiscie :)
AlexSteiner
22 czerwca 2015, 21:00Dzięki ;) Niedziela to zwykle rest day, ale poprzedniego dnia zaszalałam z jedzeniem, więc musiałam "zrównoważyć" siły ;)
mxxxa
21 czerwca 2015, 21:03Wszystkiego najlepszego :D