Po małym weekendowym kryzysie jednak udało mi się oprzytomieć i powrócić na właściwą drogę żywieniową.
Zaczęło się w piątek od kawałka ciasta i gdyby tylko to, to byłoby ok, bo następnego dnia waga ani nie wzrosła ani nie zmalała. Potem jakoś opadłam z sił i stwierdziłam że już mi się nie chce dalej odchudzać. Ale przedwczoraj się pozbierałam i efekt bardzo fajny bo w poniedziałek było 69 kg, a dziś jest 68,4kg.
Mam ochotę raz w ramach obiadu w tym tygodniu wybrać się na kebaba, bo nie jadłam tego typu dań od chyba 2-3 miesięcy. Może nie będzie dużej tragedii bo takim jednym "szalonym wyskoku"
angelisia69
16 września 2015, 13:53nie wolno osiadac na laurach jak sie cos osiagnie tylko dalej dzialac,bo to jest zgubne.Chcesz znowu startowac z 70??Lepiej raz na jakis czas cos zjesc typu kebab zamiast obiadu,niz plynac przez kilka dni pod rzad ;-)
szarlotka93
16 września 2015, 17:31nie zamierzam się poddawać, mimo gorszych dni dalej dąże do celu ;)