Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Słodko-gorzka walka


Cześć Wszystkim!

Dziękuję za wszystkie komentarze i wsparcie. Nawet nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy i jak bardzo dodaje motywacji do działania. Jednak jest dużo prawdy w tym, że dużo łatwiej jest wytrzymać, jeśli się o swoich planach powie komuś na głos. ;)

Ostatnie dni były jakieś takie kiepskie i smutne. Takie wrażenie, że jest beznadziejnie i tak już zostanie. Wczoraj to, aż mi się płakać chciało cały wieczór i nawet nie bardzo wiem dlaczego, bo przecież nic konkretnego się nie zdarzyło. Nie miałam ochoty ćwiczyć, tylko wczoraj poszłam na krótki spacerek. Jedyny sukces to, że dalej nie złamałam swojej diety 2200 kcal i jadłam zdrowe, lekkie produkty. No może poza czekoladowym jogurtem i colą zero do łososia i chleba razowego na wczorajszą kolacje. Jednak kaloryczność całego dnia zachowana, więc nie powinno się to odbić na mojej wadze.  Niestety ustawianie regularnych 5 posiłków o określonych porach raczej mi nie wychodzi na razie.

Dzisiaj jak wstałam to znów jakieś negatywne fluidy próbowały przejąć nade mną władze, ale stwierdziłam, że się nie dam i żeby to przełamać postanowiłam zrobić coś dużego i pozytywnego. Wyszłam więc rano pobiegać do lasu, bo od dawna marzy mi się takie prawdziwe bieganie. Właściwie na razie był to półgodzinny marszobieg z wielką przewagą marszu, ale i tak jestem zadowolona. Stawy ani mięśnie nie wydają się protestować więc chyba im to nie szkodzi mimo mojej ogromnej nadwagi. Biegałam tylko po leśnych ścieżkach, nie po utwardzanych drogach i miałam na nogach buty z dobrą amortyzacją, żeby oszczędzać stawy. Mój pierwszy marszobieg to 5 min rozgrzewki i 6 razy interwały (1 minuta biegu, 3 minuty marszu) zakończone 10 min rozciąganiem. Nawet te krótkie odcinki biegu sprawiły mi dużą frajdę więc mam zamiar wrzucić takie półgodzinne poranne marszobiegi 3 razy w tygodniu do mojego stałego rozkładu.

Mam nadzieje, że reszta tygodnia będzie bardziej pozytywna. Nie poddam się, nie ma mowy, już za rok, może półtora będę szczupła i skończę pisać moją pierwszą książkę. Walczymy dalej.

  • KatarzynaXXL

    KatarzynaXXL

    9 czerwca 2016, 18:15

    Brawo już pierwszy krok zrobiłaś ,teraz walczymy dalej! :) Powodzenia

  • behealthy

    behealthy

    9 czerwca 2016, 15:03

    Masz rację, długa droga przez Tobą. Czasem będą się pojawiały takie chwile zwątpienia i czarne myśli. Ale pomyśl o tych wszystkich sytuacjach kiedy czułaś się ze sobą źle. Warto to zmienić :) tak dla samej siebie. Zwłaszcza, ze dobrze Ci idzie! :) Nie poddawaj się z pisaniem tutaj, to najwiekszy kopniak i motywacja jak zobaczysz ile osób Cie tu wspiera i trzyma kciuki za Twój sukces :) Ja trzymam :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.