Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Uwielbiam czytać i od zawsze marzy mi się by wydać własną książkę. Lubię ludzi pełnych energii, z którymi można się pośmiać. Chciałabym spróbować wszystkiego od skoku na bungee przez podróże po wszystkich stolicach Europy, po lekcje gry na gitarze. Moja nadwaga często mnie ogranicza i staję się jedna z wymówek by się poddać. Staje więc do walki. Mam nadzieję, że już za rok będę mogła z satysfakcją spojrzeć w lustro, zobaczę siebie 55 kg lżejszą i będę zadowolona z tego kim jestem i jak wyglądam.

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 2135
Komentarzy: 43
Założony: 28 maja 2016
Ostatni wpis: 23 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
BlackLilith

kobieta, 31 lat, Warszawa

163 cm, 99.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Historia wagi

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

23 czerwca 2016 , Komentarze (6)

Hej!:)

Najpierw chciałam podziękować za wszystkie pozytywne komentarze. Nawet nie potrafię napisać ile dla mnie znaczy wasze wsparcie i to, że ktoś tam z drugiej strony monitora trzyma za mnie kciuki i prowadzi podobną walkę z samą sobą jak ja.

Ostatnio, trochę nie miałam czasu na wpisy, bo zostałam pochłonięta w wir pozytywnych zmian jakie wprowadzam w swoim życiu. Pochwalę się wam, że w końcu złożyłam papiery na uczelnie i od października wracam na dość długo odkładane dalsze studia. Zapisałam się też na kurs prawa jazdy i mam nadzieję, że do końca września uda mi się zdać egzamin. Jeszcze w liceum podchodziłam i oblałam kilka razy, ale mam nadzieje, że tym razem będzie lepiej.

Patrząc na kalendarz zauważyłam, że dzisiaj mijają dokładnie cztery tygodnie odkąd zaczęłam się odchudzać, więc stwierdziłam, że pora na jakieś małe podsumowanie. Po pierwsze oczywiście waga:

27.05.2016 109,2 kg

23.06.2016 102,5 kg

Bilans: 6,7 kg mniej :D

Nie jest to może spadek ogromny, ale dla mnie bardziej niż zadowalający i to z dwóch przyczyn. Po pierwsze moja skóra nawet w newralgicznych partiach jak uda czy brzuch dalej wydaję się jędrna i dobrze nawilżona. Po drugie, dieta i ćwiczenia nie są dla mnie katorgą czy męczarnią, a wręcz przeciwnie sprawiają mi frajdę i wiem, że jestem w stanie wprowadzić taki styl życia na najbliższe miesiące czy lata.

Aktywność Fizyczna:

Bardzo polubiłam się z bardzo długimi spacerami w pobliskim lesie i parku, na które zabieram audiobooki z powieściami moich ukochanych autorów jak Pratchett czy Chmielewska, znalezionymi w lokalnej bibliotece. Powoli wprowadzam też marszobiegi trzy razy w tygodniu i muszę się pochwalić, że na przykład dzisiaj już bez problemu wykonałam 20 minutowy trenining na zasadzie 4 x (3 min biegu - 2 min marszu) choć jeszcze miesiąc temu 1 minuta ciągłego biegu była dla mnie wyzwaniem. Znalazłam fajne rozszerzone wydanie specjalne dla początkujących jednego z profesjonalnych magazynów dedykowanych dla biegaczy. W środku nie dość, że naprawdę sporo informacji dla ludzi, którzy zaczynają przygodę z tym sportem to jeszcze jak dla mnie dość fajny plan jak w 12 tygodni z długich marszy przejść do pół godziny biegu bez przerw. Na razie robię 4 tydzień i jestem bardzo z siebie dumna. Mam nadzieje od lipca dodać do rozkładu jakieś wizyty na siłowni i więcej różnorodnych ćwiczeń bo już 1 lipca przychodzi moja karta Multisport. Czy któraś z was ma do polecenia jakąś fajną siłownie tylko dla kobiet w Warszawie w centrum lub w okolicach Wolic? Nie ukrywam, że trochę mi głupio z moją ogromną nadwagą pojawić się na siłowni wśród tych wszystkich wysportowanych, szczupłych ludzi.

Dieta:

Przestawiłam się na zdrowe odżywianie, trzymam kaloryczność 2200 kcal dziennie i z zaskoczeniem odkryłam, że jem smaczniej, bardziej różnorodnie i częściej niż kiedykolwiek. Z mojego jadłospisu zupełnie zniknęły alkohol, chipsy i inne niezdrowe przekąski do chrupania, ser żółty, słodycze, słodkie gazowane napoje, kawa, produkty smażone na głębokim tłuszczu i w panierce czy tłuste mięsa. Bułeczki i białe pieczywo zostały zastąpione przez chleb razowy z ziarnami zbóż, a ryby przyrządzam w folii w piekarniku z minimalną ilością oliwy z oliwek. Jem zdecydowanie więcej kasz, warzyw, owoców i chudego nabiału.  W ciągu tych 4 tygodni zdarzyła mi się tylko jedna wpadka jeśli chodzi o dietę. Niestety cały czas nie udaje mi się ustawić regularnych godzin posiłków, ale w przyszłym miesiącu ustaliłam sobie dużo bardziej regularny grafik z pracą i innymi zajęciami więc może w końcu mi się uda. No i codziennie staram się wypijać 3l wody. 

Kilka ze znalezionych i wypróbowanych przeze mnie inspiracji na naprawdę smaczne i niskokaloryczne obiady.

  • Pierogi ze szpinakiem i serem feta.
  • Tortilla z czerwoną soczewicą, papryką i czerwoną fasolą w sosie pomidorowym
  • Zapiekany filet z mintaja z młodymi ziemniaczkami i brokuł                              
  • Brązowy ryż z warzywami chińskim i czerwoną fasolą w sosie pomidorowym          
  • Kotlet sojowy w sosie pomidorowym z kaszą gryczaną i zieloną fasolką                
  • Makaron razowy z tuńczykiem, papryką i groszkiem w sosie pomidorowym

Strasznie długi wyszedł ten wpis, ale chyba musiałam jakoś dla siebie podsumować wszystkie zmiany, które wprowadziłam. Pierwszy krok mojego odchudzania za mną, Teraz już nie mogę się doczekać, aż moja waga w końcu zacznie pokazywać dwucyfrową liczbę. No i jestem z siebie dumna, bo jeszcze nigdy nie wytrzymałam tak długo w postanowieniu o odchudzaniu. Jest gdzieś we mnie takie wewnętrzne przekonanie, że tym razem to nie jest próba czy jedno z wielu podejść do walki o szczupłą sylwetkę. Ja wiem, że to jest zmiana całego mojego życia i że nie odpuszczę dopóki nie zrzucę tych 55 kg nadwagi (teraz zostało już 48 kg), przede wszystkim dlatego, że chcę być zdrowa i sprawna. Bo jeśli można wytrzymać 4 tygodnie, to można też 4 miesiące. A jak się wytrzyma 4 miesiące, to równie dobrze można i dwa lata, a potem to już tylko z górki.

Dziękuję wszystkim którzy przebrnęli do końca moich wynurzeń. Trzymam kciuki za nas wszystkie. Pamiętajcie, że dziś dzień ojca więc trzeba chociaż zadzwonić do kochanego staruszka.

Trzymajcie się. ;)

17 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Cześć!

Niestety muszę się przyznać, że we wtorek złamałam wszystkie swoje postanowienia dotyczące diety i to tak porządnie. Zaczęło się całkiem niewinnie, bo wychodząc z pracy z kilkoma znajomymi postanowiliśmy pójść na jedno piwko do pubu. Ja z wahaniem, ale postanowiłam dołączyć, licząc w myślach, że jak wypije tylko jedno to 200 kcal i wystarczy trochę uszczuplić kolacje, aby dieta została utrzymana. Nie wzięłam pod uwagę, że procenty osłabią moją siłę woli. No i zanim się obejrzałam, impreza przyniosła się do mieszkania, a ja wypiłam jeszcze ze dwa piwa, trochę wódki, trochę brandy i pochłonęłam jakieś straszne ilości pustych kalorii w niezdrowych przekąskach. Następnego dnia w pracy miałam nie dość, że zwykłego kaca, to jeszcze moralniaka, że złamałam się w moim odchudzaniu. Weszłabym na wagę, ale aż się boję co by pokazała. Także wstrzymam się z ważeniem do 26.06 tak jak planowałam z nadzieją, że weekend i przyszły tydzień z dietą i ćwiczeniami jakoś to wszystko wyrówna. Chyba na najbliższą przyszłość będę musiała rezygnować z takich wyjść, dopóki się dobrze nie przyzwyczaję do mojej diety i wyrobię większą siłę woli.

Ale, żeby nie było wątpliwości to jest tylko maleńka przegrana bitwa w mojej wojnie z nadwagą, wojna natomiast toczy się dalej i nie poddam się aż uzyskam wymarzoną sylwetkę. W środę i czwartek już ładnie pilnowałam diety, choć niestety nie czułam się na siłach na żaden trening. Nie wiem czy to przez moją dietę, ale jeszcze nigdy w życiu nie miałam takiego okropnego i długiego kaca po alkoholu. Dzisiaj mam w końcu dzień wolny od pracy więc odespałam to wszystko i ugotowałam sobie na obiad pyszne niskokaloryczne pierogi ze szpinakiem. Zakupiłam też balsamy Eveline z serii slim extreme 4 D, oliwkę i rękawice do masażu więc biorę się za nawilżanie, ujędrnianie skóry i walkę z cellulitem.

Trzymajcie proszę kciuki, za mnie i za moją siłę woli, ja tymczasem idę na jakiś dłuższy spacer do lasu spalać kalorię bo widzę, że pogoda za oknem się przejaśniła. I na koniec specjalnie dla was motywujący cytat jednej z moich ulubionych postaci historycznych Thomasa Edisona "Naszą największą słabością jest poddawanie się. Najpewniejszą drogą do sukcesu jest próbowanie po prostu, jeden, następny raz."

Walczymy więc dalej, bo ta konkretna walka może się skończyć tylko i wyłącznie sukcesem.:)

14 czerwca 2016 , Komentarze (4)

Hej!

Dzięki za rady dotyczące balsamów. Jak tylko znajdę chwilę to muszę iść do drogerii. Dzisiaj tylko, krótki raport bo padam ze zmęczenia, a jutro trzeba wstać do pracy. 

Po pierwsze:

Jestem z siebie niesamowicie dumna bo mimo mojej odwiecznej niechęci do poranków, (a tych w pracujące poniedziałki to już szczególnie), wstałam o 6 rano i poszłam przed pracą na godzinny marszobieg. :D

  • 7,5 min rozgrzewka
  • 10 serii 1,5 min biegu i 3 min marszu
  • 7,5 min uspokojenie organizmu - spokojny marsz
  • 10 min rozciąganie

Moje endomondo pokazuje w sumie 5,37 km w godzinę. Najlepsze jest to, że nawet nie miałam wrażenia, że jakoś strasznie się zmęczyłam, a raczej na odwrót jak już minutę odpoczęłam i wzięłam prysznic to byłam wręcz naładowana energią. Już nie mogę się doczekać kolejnego biegu w piątek. Na razie proporcje biegu do marszu zostawiam sobie takie same, ale postaram się podkręcić tempo w czasie biegów.

Po drugie: 

Stwierdziłam, że jednak nie jestem w stanie zmieścić 5 przerw na jedzenie w moim rozkładzie dnia (Pracuje 10:00 - 20:00 4 dni w tygodniu i miewam różne dodatkowe zlecenia w międzyczasie), więc rozpisałam swój jadłospis 2200 kcal na 4 posiłki. Obiadek na jutro też już ugotowany i czeka grzecznie w lodówce.

I Śniadanie: 06:00 - Owsianka na mleku z bananem i migdałami; Herbata Czerwona Pu-Erh bez cukru

Obiad: 13:00 - Makaron żytni z tuńczykiem w sosie z pomidora, papryki i cebuli; Herbata Czerwona Pu-Erh bez cukru

Podwieczorek: 17:00 - Serek wiejski, 2 kromki chleba razowego, jabłko

Kolacja: 21:00 - 2 jajka gotowane, 2 kromki chleba razowego, pomidor, ogórek, batonik musli

A no i jeszcze kolega z pracy zaprosił mnie i paru znajomych na oglądanie meczu Polska - Niemcy i trochę się boję, że jak pójdę to kiepsko będzie z tą moją dietą bo wiadomo piwko, chipsy, orzeszki i wódeczka. A może jednak zrobię jakieś zdrowe smaczne przekąski dla wszystkich i cały wieczór będę sączyć jedno piwo.  Tak sprawdzam tabelę kaloryczności i wychodzi że jeden Desperados 400 ml, ma 224 kcal, a jeden kieliszek żubrówki 50 ml, 115 kcal. Strasznie dużo!!! Wiedziałam niby, że alkohol tuczy, ale że aż tak! Nie wiem w końcu czy iść czy nie. Może wytrzymam. W końcu trzeba hartować silną wolę.

Idę spać bo najwyższa już na mnie pora. Jakiś długi wyszedł ten post, a miał być tylko króciutki raport, ale już nie chcę mi się tego edytować. Dobrej nocy życzę wszystkim, którzy z determinacją dobrnęli do końca tych chaotycznych wynurzeń. Jak dam radę jutro rano się podnieść z łóżka trochę wcześniej to postaram się zrobić ćwiczenia z Mel B (brzuch - pośladki - nogi) przed pracą. 

Dobranoc (noc)

12 czerwca 2016 , Komentarze (6)

Pierwsze dwa tygodnie odchudzania za mną i waga pokazuje kolejne 2 kg mniej, więc wszystko idzie w dobrym kierunku. Jeśli chodzi o dietę to na razie jest pozytywnie i w tym tygodniu nie było jakiś dużych niezdrowych grzeszków. Po raz pierwszy od moich wielokrotnych prób odchudzania, jestem przekonana, że to jest sposób żywienia z którym mogłabym wytrzymać na dłużej. Jak teraz idę na zakupy to automatycznie wybieram warzywa i zdrowe jedzenie, na czym zdecydowanie zyskuję mój portfel. Różnice roztrwoniłam w drogerii na balsamy i kremy nawilżające, ujędrniające. Dziewczyny, proszę o rady jakie kremy, balsamy okazały się dla was skuteczne w zapobieganiu obwisłej skórze i walce z rozstępami. (dziewczyna) Niestety cały czas jestem na bakier z regularnym porami posiłków, ale będę próbować dalej to jakoś usystematyzować.(zegar)

Aktywność fizyczna była dość umiarkowana. Dwa razy spróbowałam się z siłownią na powietrzu w moim pobliskim parku bo jest tam i ergometr wioślarski i orbiterek i kilka dodatkowych przyrządów. W sumie bardzo fajnie to wygląda, ale żeby to miało jakiś sens muszę sobie ustalić konkretne dni i serie ćwiczeń. Tak jak pisałam próbuje swoich sił z marszobiegami. Mam nadzieje w przyszłym tygodniu jakoś bardziej systematycznie podejść do planu ćwiczeń i regularnych posiłków. Oglądałam ostatnio filmiki Mel B i Tiffany z ćwiczeniami i wyglądają całkiem zachęcająco. Może warto by spróbować. Złożyłam też w pracy prośbę o kartę multisport plus. Więc już od pierwszego lipca będe mogła pomyśleć o znalezieniu jakiejś fajnej siłowni i zajęć grupowych. 

Ostatnio zauważyłam, że obsesyjnie wręcz wchodzę na wagę nawet kilka razy dziennie. Wiem, wiem, waga waha się w ciągu dnia w zależności od spożytych posiłków i płynów, a także cyklu miesięcznego. Dlatego postanowienie na najbliższe dwa tygodnie to schować wagę do szafy i pilnować regularnych posiłków i ćwiczeń. Także następne ważenie i mierzenie dopiero w poniedziałek 27.06 a tutaj będę wrzucać codzienny raport ze spożywanych posiłków i aktywności fizycznej. Może to mnie jakoś bardziej zmobilizuje do regularności. 

Teraz idę na spacer i poszukać jakiejś otwartej w niedziele pasmanterii, bo jednak trzeba by kupić centymetr krawiecki do monitorowania postępów.

PS: Zmieściłam się w dżinsy, które dostałam od mamy trzy miesiące temu w prezencie. A do dziś pamiętam, że jak je mierzyłam po raz pierwszy to za nic nie byłam w stanie ich wcisnąć do końca, a co dopiero mówić o dopięciu suwaka.

9 czerwca 2016 , Komentarze (2)

Cześć Wszystkim!

Dziękuję za wszystkie komentarze i wsparcie. Nawet nie macie pojęcia ile to dla mnie znaczy i jak bardzo dodaje motywacji do działania. Jednak jest dużo prawdy w tym, że dużo łatwiej jest wytrzymać, jeśli się o swoich planach powie komuś na głos. ;)

Ostatnie dni były jakieś takie kiepskie i smutne. Takie wrażenie, że jest beznadziejnie i tak już zostanie. Wczoraj to, aż mi się płakać chciało cały wieczór i nawet nie bardzo wiem dlaczego, bo przecież nic konkretnego się nie zdarzyło. Nie miałam ochoty ćwiczyć, tylko wczoraj poszłam na krótki spacerek. Jedyny sukces to, że dalej nie złamałam swojej diety 2200 kcal i jadłam zdrowe, lekkie produkty. No może poza czekoladowym jogurtem i colą zero do łososia i chleba razowego na wczorajszą kolacje. Jednak kaloryczność całego dnia zachowana, więc nie powinno się to odbić na mojej wadze.  Niestety ustawianie regularnych 5 posiłków o określonych porach raczej mi nie wychodzi na razie.

Dzisiaj jak wstałam to znów jakieś negatywne fluidy próbowały przejąć nade mną władze, ale stwierdziłam, że się nie dam i żeby to przełamać postanowiłam zrobić coś dużego i pozytywnego. Wyszłam więc rano pobiegać do lasu, bo od dawna marzy mi się takie prawdziwe bieganie. Właściwie na razie był to półgodzinny marszobieg z wielką przewagą marszu, ale i tak jestem zadowolona. Stawy ani mięśnie nie wydają się protestować więc chyba im to nie szkodzi mimo mojej ogromnej nadwagi. Biegałam tylko po leśnych ścieżkach, nie po utwardzanych drogach i miałam na nogach buty z dobrą amortyzacją, żeby oszczędzać stawy. Mój pierwszy marszobieg to 5 min rozgrzewki i 6 razy interwały (1 minuta biegu, 3 minuty marszu) zakończone 10 min rozciąganiem. Nawet te krótkie odcinki biegu sprawiły mi dużą frajdę więc mam zamiar wrzucić takie półgodzinne poranne marszobiegi 3 razy w tygodniu do mojego stałego rozkładu.

Mam nadzieje, że reszta tygodnia będzie bardziej pozytywna. Nie poddam się, nie ma mowy, już za rok, może półtora będę szczupła i skończę pisać moją pierwszą książkę. Walczymy dalej.

6 czerwca 2016 , Komentarze (6)

Pierwszy tydzień odchudzania za mną i z uśmiechem patrzę na wagę, która pokazuje aż 2,2 kg mniej. Wiem, że to dopiero pierwszy mały kroczek w drodze do szczupłej sylwetki, ale i tak strasznie mnie to motywuje do dalszej walki. Zwłaszcza, że tak naprawdę trzymałam tylko dietę 2150-2200 kcal dziennie i wdrożyłam długie codzienne spacery z predkoscią 4-5 km/h zakończone rozciąganiem. Widzę na endomondo, że w zeszłym tygodniu udało mi się przejść 28 km, więc nie jest źle. Plan na przyszły tydzień to taka sama dieta, ale bardziej regularne posiłki. Niestety czasem zdarza mi się zająć czymś innym i nie zjeść nic po śniadaniu aż do późnegoe popołudnia/ wieczora, co niestety kończy się wilczym apetytem z którym muszę walczyć przed pójściem spać. Także postanowienie na przyszły tydzień, jest codziennie wieczorem przygotowywać jedzenie na następny dzień i zabierać ze sobą. No i pora na marsze już w trochę szybszym tempie. Trzymajcie za mnie kciuki.

2 czerwca 2016 , Komentarze (3)

Pierwsze dni diety za mną i jak na razie jest bardzo pozytywnie. Jeśli chodzi o dietę, to po przestawianiu się na zdrowsze i mniej kaloryczne produkty, nie tylko jestem najedzona więc nie kusi mnie podjadanie, ale też ogólnie czuję się lepiej i mam więcej energii niż zwykle. No może we wtorek miałam straszną ochotę na czekoladę i przyznaję się, zjadłam dwa wafelki ryżowe w czekoladzie do podwieczorku. Zmieściłam się jednak w ogólnym założeniu kalorycznym na ten dzień, więc nie jest tragicznie.  

W końcu wzięłam się za aktywność fizyczną (marsze) i z dumą patrze na moje endomondo, które pokazuję, że wczoraj przeszłam 2,30 km ze średnią prędkością 4,9 km/h, a dziś 4,68 km z  prędkością 4,3 km/h. Wiem, że to na razie bardziej spacery niż marsz, ale i tak czuję się zadowolona. Dziś rano mimo lenistwa zwlekłam się z łóżka i poszłam do lasu. Już zapomniałam ile pozytywnego nastawienia do świata i ludzi może dodać taki spacerek między drzewami z dala od cywilizacji. 

Mam nadzieję, że ta energia zostanie za mną na dłużej. 

30 maja 2016 , Komentarze (2)

Taki piękny słoneczny dzień za oknem, aż by się chciało pójść na jakiś spacerek, ale niestety siedzę w pracy i robię nadgodziny. Jestem jednak zadowolona, ułożyłam wczoraj jadłospis 2200 kcal - 5 posiłków dziennie, przygotowałam wczoraj sobie do pracy zdrowe jedzenie i się tego trzymam. Przy takiej ilości i regularności żarełka, czuję, że jestem najedzona i w ogóle nie mam wrażenia, że jestem na diecie. Żadnego zamawiania fast foodów, chociaż koleżanki z pracy wcinają obok mnie frytki i hamburgery z KFC. W sumie nawet mnie nie kusi jak pomyśle jakie to niezdrowe i kaloryczne.

29 maja 2016 , Komentarze (5)

Dziękuję wszystkim za konstruktywne komentarze. Po przemyśleniu waszych uwag z chęcią skorzystam z rad i wzięłam się za układanie zdrowego jadłospisu do 2200 kcal dziennie. Dzięki za przypomnienie, że odchudzanie to w moim przypadku bardziej bieg długodystansowy niż sprint. Widać mój codzienny entuzjazm wygrał z rozsądkiem w tym przypadku. Moje niezbyt racjonalne podejście byle zrzucić jak najwięcej jak najszybciej było wielokrotnie przyczyną moich porażek jeśli chodzi o odchudzanie

Tym razem jestem naprawdę zdeterminowana by odnieść sukces i nie mam zamiaru się poddawać. Biorę się do układania rozsądniejszego planu działania.

29 maja 2016 , Komentarze (7)

Postanowiłam zacząć odchudzanie i walkę o zmianę wyglądu dwa dni temu. Mam do schudnięcia 55 kg i bardzo długa droga przede mną. Tym razem nie poddam się dopóki nie osiągnę swojego celu. Mam zamiar zacząć biegać, a w marcu 2017 przebiec półmaraton warszawski. Na razie zaczynam od długich marszy i marszobiegów jako wstęp. Jeśli chodzi o dietę to 1300 kcal dziennie, zdrowe, zbilansowane posiłki i raz w tygodniu 500 kcal na dowolną przekąskę. Staram się przejść na weganizm, ale na razie po prostu eliminuje mięso. Wciąż pozostaje przy jajkach, rybach i nabiale.

Jestem całkiem zadowolona z pierwszych dwóch dni. Jeśli chodzi o kaloryczność: 27.05 to 1497 kcal, 28.05 to 676 kcal bo cały dzień byłam w pracy i zapomniałam przygotować sobie obiadu. Dobrze by było ustalić trochę bardziej regularne godziny posiłków.

Niestety ze względu na pracę i na problemy z porannym wstawaniem oraz co tu ukrywać zwykłe lenistwo nie udało mi się wybrać na żaden marsz ani bieg. Jutro mam zamiar to nadrobić i do pracy pójść na pieszo 10 km w jedną stronę. 

PS: Jestem strasznie zmotywowana bo waga pokazuję już 1 kg mniej. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.