Wczorajszy dzień też zaliczam do udanych. Trzymałam się wszystkiego co zaplanowałam. Mam nadzieję, że dzisiaj również mi się uda, ale mam mnóstwo obaw. Wczoraj wieczorem Michalina dostała gorączki i zaczęła tak kaszleć, że prawie całą noc nie spaliśmy (a wiadomo, że człowiek niewyspany to człowiek nadmiernie "pochłaniający"). Jestem już po podwójnym espresso i na bank wykorzystam drzemkę Michaliny na swoją regenerację.
Byłam z córką u lekarza - część objawów związana jest z infekcją wirusową, a część to niestety zmiany alergiczne w oskrzelach, więc włączamy nebulizację. Niestety taka jakość powietrza jak jest teraz to dla alergików zmora. Na szczęście Pani doktor twierdzi, że już jutro powinniśmy mieć poprawę, a po weekendzie powinno być już całkiem ok.
Tym sposobem dziś i jutro siedzę w domu z dzieckiem. Trzymajcie kciuki, żebym jednak za bardzo się nie objadała.
ps. od kilku dni, u któregoś z sąsiadów wyje pies - dzień w dzień... Jak chodzę do pracy to jednak nie jest to tak uciążliwe.... A dzisiaj słuchając tego od rana już mam serdecznie dosyć. Mam nadzieję, że nie przeszkodzi to Michalinie spać...
Ellfick
12 stycznia 2017, 21:00ojej, dużo zdrówka życzę Młodej, a Tobie dużo siły..
roogirl
12 stycznia 2017, 17:36Biedny pieseł :(