Nie będę nic od siebie pisał więcej niż napisałem wcześniej: Ciężko pozostawić złe nawyki za sobą, bez zorganizowania czasu nowymi zajęciami. Siedzę, nie mogę usnać, za dużo energii, nie mogę zbyt wiele ... więc piszę ... czytam ... i podzielę się fragmentem książki:
"(...) - Ach! Nie sądzi pan? Zatem nie jest pan
pewien. Zapewne niektórzy narkomani przez jakiś czas potrafią ukryć swą
słabość, jednak Wcześniej czy później prawda wychodzi na jaw. Uzależnianie się
to bardzo schematyczny proces. Zaczyna się od eksperymentowania.
Pół grama wciągnięte przez nos. Za pierwszym razem czasem miewa się mdłości, jednak przy kolejnej próbie jest tak, jak być powinno. Wspaniałe uczucie, niezwykłe i naprawdę wspaniałe. Tak, jakby zatrzymał się czas, a nasz umysł szedł naprzód pomimo bezruchu otoczenia. Człowiek głupi nagle staje się mędrcem. Człowiek nieszczęśliwy wyzbywa się wszelkich trosk. Zapomina o wszystkim, co go boli i trapi. Rzeczy, które sprawiają nam radość nabierają intensywności i otaczają nas ze wszystkich stron. Trzy godziny spędzone w raju. Gdy narkotyki przestają działać, też nie jest zbyt źle. Zdecydowanie nie gorzej, niż po wypiciu znacznej ilości szampana. Chcesz, by wokół było cicho, znów masz lekkie mdłości. Nic więcej. Po krótkim czasie wracasz do siebie. W sumie nic się nie stało. Spędziłeś trzy miłe godziny. Jeżeli nie chcesz spróbować po raz kolejny, po prostu wmawiasz sobie, że nie potrzebujesz dopingu. Przecież jesteśmy rozsądni i silniejsi od narkotyków. Skoro tak jest i jesteśmy silniejsi, to czemuż nie mielibyśmy spróbować raz jeszcze. Przecież nic nie stoi na przeszkodzie! I tak nadchodzi chwila, gdy kolejny raz uciekamy do raju. Jednak tym razem jesteśmy rozczarowani. Pół grama już nie wystarcza. Z rozczarowaniem należy się uporać. Przecież musimy jeszcze na chwilę wpaść w ramiona niebios. Lecz tym razem po raz ostatni. Jednak zanim to nastąpi, kupujemy kapkę więcej. Może cały gram? I znów trafiamy do raju. I znów bez poczucia winy. Skoro nie mamy poczucia winy, to można by wziąć raz jeszcze. Wszyscy mówią, że towar nie służy zdrowiu, lecz przestaniemy w chwili, gdy poczujemy się źle. Tylko głupcy ulegają uzależnieniom. Tym razem półtora grama. W marazmie codziennej katorgi pojawił się promień światła. Jeszcze trzy miesiące temu życie było tak nudne, ale teraz... Dwa gramy. Czujemy się źle i mamy lekką depresję, jednak przyczyną jest pewnie zwiększona dawka. Minął czwarty miesiąc. Czas zastanowić się nad przerwą. Dwa i pół grama. Z niewiadomych przyczyn czujemy suchość w gardle i nozdrzach. Coraz częściej denerwują nas nasi najbliżsi. Jest tak, ponieważ mamy problemy ze snem. Rodzina robi tak wiele hałasu. Nie pozwala na sen. Wciąż rozmawiają zbyt głośno.
Chwilę, czyżby mówili o tobie? Tak, rozmawiają o tobie! Znów kłamią! Widzisz, że kłamią, gdy patrzysz im w oczy. Trzy gramy. Mamy coraz więcej zmartwień, coraz więcej nam grozi. Jedzenie nam nie smakuje. Nie pamiętamy o naszych obowiązkach. Przecież mieliśmy zrobić coś bardzo ważnego... Kto jak kto, lecz my powinniśmy pamiętać. Jest tyle rzeczy, o których trzeba pamiętać. Tyle rzeczy się dzieje. Nie chcemy dłużej żyć. Bez przerwy leci nam z nosa, wciąż musimy upewniać się, że jest suchy. Wokół nas wciąż lata mucha. Natrętne paskudztwo nie chce zostawić nas w spokoju. Wciąż siada na naszej twarzy, na naszej szyi i na naszych rękach. Czas wziąć się w garść. Trzy i pół grama. Rozumie mnie pan, panie Latimer?
- Wydaje się pan zdecydowanym wrogiem narkotyków.
- A jakby inaczej! - krzyknął pan Peters - Narkotyki to świństwo! Świństwo! Rujnują ludziom życie. Człowiek traci ochotę do pracy, jednak potrzebuje pieniędzy na towar. Ludzie w takiej sytuacji zmieniają się w desperatów. Aby zdobyć pieniądze są gotowi posunąć się do przestępstwa. Wiem, o czym pan myśli, panie Latimer. Zastanawia się pan, dlaczego człowiek o tak stanowczych poglądach zdecydował się na czerpanie zysków z narkotyków. Lecz proszę się zastanowić. Na moje miejsce znalazłoby się stu chętnych. Ja nie zarobiłbym ani grosza, lecz ktoś inny wzbogaciłby się na cudzym cierpieniu. Ludzkość nie skorzystałaby na mej absencji, a ja straciłbym źródło dochodów. (...)".
Eric Ambler - Maska Dimitriosa