Wczoraj miałam jakiś kryzys, bo nie chciało mi się nic koło domu robić. Chciało mi się za to spać. Drzwi nie pomalowałam. Krzyśka też leń tropił i spał po południu ponad dwie godziny. Później podgonił robienie grządki na zioła. Po kursie wyszłam na dwór i ja. Udało się więc grządkę skończyć. Jest niemała i blisko domu. Myślę, że będę z niej zadowolona. Teraz czekam na dodatkowe pieniądze, żeby zioła kupić. Muszę to zrobić z głową, bo na zioła jednoroczne sezon się kończy. Mam zamiar posadzić głownie zioła przydatne w kuchni. Dosadzę może też coś z tych ozdobnych np. lawendę. Może też rumianek i na pewno dziurawiec. Powinnam też przenieść trochę ziół z mojego ogródka ziołowego. Mam między innymi ładny tymianek, oregano i czosnek niedźwiedzi.
Dziś po południu mam napisać post na blog różany. Mam też zrobić bigos z kabaczka. Mam też oczywiście kurs. Teraz zaczynają się trudne lekcje. Trochę się ich obawiam. Do tej pory szło mi bardzo dobrze ale co będzie dalej czas pokaże. Na razie ukończyłam 1/4 kursu. Drugi kurs ezoteryczny u tej samej prowadzącej zacznie mi się prawdopodobnie dopiero po nowym roku. Chciałam w grudniu ale moja nauczycielka wyjeżdża do Polski do córki i nie da rady lekcji prowadzić. Do domu do Grecji wraca na początku stycznia. Ten drugi kurs będzie dla mnie chyba trudniejszy, bo wiedzy do opanowania jest więcej, a on trwa krócej.