U mnie pogoda jesienna już od kilku dni. Wczoraj jadąc na warsztaty chyba nie do końca sobie z tego zdawałam sprawę, bo za lekko się ubrałam i zmarzłam. Codziennie w domu pale już w piecu. Kocham jesień ale tęsknie teraz do tej słonecznej i ciepłej, do tej kolorowej, do babiego lata. Teraz aura przypomina raczej listopad. Za wcześnie na te słoty...Tyle dobrego, że grzyby rosną. Może i ja się wybiorę szukać gdy Sebastian przyjedzie. Kiedyś bardzo lubiłam na grzyby chodzić. Teraz już nie, bo nie potrafię w moim lesie szukać.
Wczoraj na warsztatach poszło mi bardzo dobrze. Zauroczenie ikoną mi nie przeszło. Wręcz przeciwnie. Po powrocie zrobiłam już listę co kupię w październiku. Znalazłam sklepy z wszystkim co jest potrzebne do pisania ikon. Kupie oczywiście i będę w domu działać. Na początek myślę o aniołach. To będą oczywiście kopie. Dobrze, że na zajęcia na przyszły rok już się zapisałam, bo osób chętnych jest coraz więcej. Krzysiek pomstuje, że mu do domu obcą religię przynoszę jakby pogaństwa było mało. :)
Dziś gdy skończę co mam zrobić, a dużo tego nie ma zabiorę się chyba znowu za suche pastele. Jeszcze nie wiem co poczynię czy kolejne kwiaty czy pejzaż czy może portret. Trochę zdjęć sobie wydrukowałam. Mam więc co malować.
Alianna
21 września 2017, 13:37I to jest to, o czym już pisałam. Nikt nie zagwarantuje nikomu złotej i ciepłej jesieni. U Was na Śląsku jeszcze było cieplej, ale u mnie od początku września jest bardzo zimno... Szkoda lata. Odeszło niepostrzeżenie ....
araksol
22 września 2017, 15:30A zimą ostrą straszą. Trochę się tego boję...