Dwie paki cukru, albo mąki, worek cementu, klatka jabłek - tyle mnie mniej... W sumie to powinnam to przeliczyć na kostki smalcu, ale szczerze to nie wiem w jakich opakowaniach sprzedają teraz smalec i chyba byłaby to wyższa matematyka. Waga już jakiś czas oscylowała w tych granicach: 19,7; 19,3; ale weekendowe oficjalne ważenie przyniosło wreszcie nareszcie ten dzień. I co? No i nico,a raczej różnie...
Z jednej strony, jak sama sobie powiem, że schudłam 20 kilo to jestem dumna. Zrobiłam to zdrowo, z głową, z pomocą, z ruchem i nowymi produktami, które odkrywam. Zrobiłam to chodząc na imprezy, jeżdząc na wyjazdy, z kawałkami ciasta po drodze, których nie interpretuje jako wpadki. Staram się zmieniać nastawienie do jedzenia, ciekawi mnie to w jaki sposób wpływa na moje ciało, stan ducha i umysł. Czasami czuję się jak alchemik w tym wszystkim. Powinnam się cieszyć, ale...
Jak sobie pomyślę, że jeszcze 20 (ponad) przede mną to mnie bierze czarna rozpacz. I to nawet nie w kontekście tego ile to potrwa, bo wiem, że długo. Nie w kontekście tego, ze nie dam rady - bo wiem, że dam. Tylko myślę sobie w jakiej dupie ja byłam, do czego musiałam się doprowadzić, żeby się obudzić, żeby postawić kropkę i powalczyć o siebie...
Wybuchowa mieszanka emocji...
Berchen
3 grudnia 2017, 14:51waaaw, przeczytalam wszystkie twoje wpisy zeby dowiedziec sie jakie byly twoje kroki w miedzy czasie , ale niewiele sie dowiedzialam, przypuszczam ze rezygnacja z niezdrowych zagryzek i ograniczenia, jestem z ciebie dumna , motywujesz, a kolezanki mi nawet nie szkoda, ona musi sama do tego "dorosnac". Mysle ze kolejne kilogramy powinno byc juz latwiej bo znasz swoj organizm i wiesz co robic, nie bezpieczenstwo czycha tylko w tym ze jak juz cos osiagniemy to lekko odpuszczamy, mam nadzieje ze ciebie to nie dotyczy, powodzenia.
Azane
3 grudnia 2017, 15:25Dziękuję:)Jestm na Diecie Vitalii - smacznei dopasowanej. Na początku przestrzegałam jej bardzo restrykcyjnie. Teraz jest dla mnie bardziej drogowskazem, trochę zamieniam, trochę się inspiruję. Różne opnie o niej słyszałąm, ale dla mnie jest dopasowana. Co do tych ograniczeń to różnie - z jednej strony jasne, że już nie jjem kilku batonów dziennie, albo połowy dużej pizzy. Z drugiej strony zaczęłam jeść masło, którego nie kupowałam kilka lat, bo niby tłuszcz niezdrowy itp.. Także dużo się uczę;) Wiesz, generalnie to tajemnicy nie ma - zdrowe jedzenie i ruch. Czyli to o czym wszyscy mówią,, a i tak człowiek się nie stosuje. W moim przypadku cuda działą śniadanie, którego nigdy nie jadłąm i 5 posiłków dziennie, a nie 3 z ogromną kolacją na czele... No i ruch, w jakiejkolwiek postaci. Na początku spacery i rower,, teraz zakochałam się w basenie i widzę, ze to mega pomaga mi z ciałem. Koleżanki mi jednak trochę szkoda- bo widzę, że jej ciężko, że jej smutno,,, ale tak jak piszesz, nikt za nią tego nie zrobi i musi przyjść jej czas... Kolejne kilogramy będą leciały wolniej, na początku była terapia szokowa,, al eto nic. Z drugiej strony łatwiej mi teraz ćwiczyć, bo nie mam takiego obciążenia, więc będzie dobrze, odpuszczać nei mam zamiaru jeszcze długa droga przede mną, ale wiem, że mogę dojść do celu;)
Berchen
3 grudnia 2017, 15:46no i tak trzymaj, jestem z ciebie dumna, dziekuje za odpowiedz.
Azane
3 grudnia 2017, 17:11Dziękuję:) Tylko ten co na diecie zrozumie że kilogramy to prawdziwa walka;) Powodzenia, walczmy dalej!
Asia1257
3 grudnia 2017, 14:49Jak tyś to zrobiła? Byłaś na diecie z Vitalii? Ja coraz mniej potrafię się zmobilizować do ćwiczeń. Jem normalnie i nie potrafię schudnąć. Kusi mnie wszystko co zrobione w kuchni. Patrzę na innych ludzi i zastanawiam się co oni jedzą że są tacy szczupli? Ja już sobie obiecałam, że nie będę jeść słodyczy a łapię się na tym że pomimo wszystko je jem. Wiem, że mi nie służą. Nadszedł Adwent i może to będzie dla mnie okazja do zrezygnowania ze słodyczy. Na pewno też tak można. Jaki był Twój początek ?
Azane
3 grudnia 2017, 15:15U mnie z motywacją też było na bakier, jadłam ciastko i mówiłam sobie, ze to ostatnie. Zamawialiśmy pizzę, bo przecież dietę zaczną od poniedziałku... Niestraszne mi były coraz to (jakimś dziwnym trafem) przyciasne ubrania, zadyszka i problemy na zakupach. Czekolada, browar i chipsy były moim przyjacielem.. Niby wiedziałąm, ze coś jest nie tak, ale nie wiedziałam.. Mega głupio to brzmi, wiem, ale tak było. I przyszedł taki dzień, ż edojrzałąm, w sumei nic się akurat wtedy takiego nie wydarzyło. Zrozumiałąm, ż eto co robię robię sobie, więc mogę i robić DLA siebie. Zastanó się po co chcesz schudnąć i czy naprawdę chcesz. A potem krok po kroku jeden dzień na raz realizuj plan. JAk jeszcz dużo słodyczy to moze wyznacz sobie dzien w tygodniu kiedy je jesz? Albo kilka dni w tygodniu kiedy ich nie jesz? Mi się zdarza, jak najbardziej, ale staram się z głową;) Tajemnicy w tych 20 kg nie ma - Vitalia i Smaczne Dopasowana, do tego dużo spacerów, step, basen, dywanówki - generalnie to na co mam ochotę. I przede wszystkim dbanie o siebie i robienie rzeczy dla siebie:))) To od czego dziś zaczniesz?:)