Rozsmakowałam się w potrawach wegetariańskich. Przygotowuję posiłki z sercem. Niektóre są pracochłonne jak na mnie. Z kalorycznością skaczę od 1000 do 1400. Może to mi metabolizm coś ruszy. Dziś będą kotlety z sera, curry z ryżu i warzyw, serek homogenizowany i jakaś surówka. Miałam do końca roku jeszcze kilo zrzucić ale nie zapowiada się na to, bo waga lekko w górę podskoczyła:(.
Prace przedświąteczne idą w żółwim tempie. Jeszcze końca nie widać, a do świąt coraz bliżej. Sebastian chyba przyjedzie w czwartek i wtedy już roboty nie będzie tylko gotowanie. Sebastian zrobi śledzie i sałatkę warzywną. Ja resztę. Krzysiek będzie pomagał czyli mieszał i kursował miedzy kuchnią a spiżarnią. Zrobi tez zakupy. Wszyscy w święta chcemy odpocząć. Ja chciałam pracować ale Sebastian powiedział, że mi nie pozwoli. Gdybym się uparła to by ustąpił ale upierać się nie będę chyba... Sam musi odpocząć przez te dwa tygodnie u nas. On czasem pracuję bardzo ciężko fizycznie - tnie drzewo, pracuje w gospodarstwie, w warsztacie samochodowym, a ma chory kręgosłup. Krzyśkowi tez się odpoczynek należy. Młody już nie jest i też pracuje fizycznie.
Dziś mam zamiar sprzątnąć w pracowni/koniecznie/ i zrobić pranie. Może tez zrobię kartki. Po południu chcę poplotkować z koleżanką. Z Asią znamy się już kilka lat i gadamy godzinami. Jest z Podlasia. Tak jak ja kocha zwierzęta, ma koty i zajmuje się rękodziełem. Ona jednak robi to całkiem fachowo, bo ma firmę tego typu. Jest tez ezoteryczką i wróży z tarota. Co ciekawe nigdy nie spotkałyśmy się osobiście i raczej się chyba nie spotkamy, bo niby jak.