Patrzę na wpisy, jakie tu poczyniłam. Daty... Próby... Dziwne, że nie zaglądnęłam tu w 2016 roku, kiedy poszłam do dietetyka. I miałam swój czas euforii, zadowolenia i w ciągu miesiąca 6 kg mniej, jedynie przy zastosowaniu zasad, jakie polecił mi dietetyk. A potem znowu poluzowanie i odstępstwo. I.. 10 kilo w górę. Jesienią 2017 zostałam w domu na trzy miesiące sama i znowu nieco zadbałam o siebie i 4 kg mniej.
Teraz nawet nie mam odwagi wejść na wagę.
Ale trzeba będzie wejść, połknąć żabę i co? To siedzi w mojej głowie. Moja otyłość, niedbałość o zasady żywienia. A chciałoby się jeszcze pożyć.
malinka9
7 stycznia 2018, 22:02Zacznij jeszcze raz,tym razem na dobre ;)