Wczoraj niestety złamałam się...niby to tylko jeden i w dodatku pierwszy raz.....ale to przecież dopiero drugi tydzień...ehh ale może jednak nie jest to aż tak ciężki grzech, jeśli powiem, że był to budyń.....i to domowej roboty....a wiem, że budyń domowej roboty jest jednak mniej kaloryczny niż ten kupny...ale nie mam zamiaru się usprawiedliwiać.....zrąbałam...i przyznaję się do tego. Jutro zobaczymy czy będzie kara masakryczna, czy nieco lżejsza...jutro wszystko będzie jasne, bo jutro ważenie!!! O mamo...co to będzie......no bardzo jestem ciekawa...
Za to dobre strony to takie, że wczoraj trening KFO 25min + 15min pilatesu, a dziś rozgrzewka z KFO i 20min na rowerku stacjonarnym....300kcal dziś spaliłam.
Aaa no i nie mogłabym nie wspomnieć, że smoothie ze szpinaku, jabłek i jogurtu naturalnego z odrobiną cytryny jest po prostu SZAŁOWE!!! Obawiałam się go....ale jest już na liście moich ulubieńców koktajlowych, zdecydowanie.
Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie też omlet z podsmażaną marchewką....no ekstra po prostu! Nawet mojemu Mężowi posmakował
A wczoraj jakie pyszności słodziuchne na śniadanie miałam! Kanapki z avocado, pastą bananową i brzoskwinią.......o matko, jakie to dobre było!!!!!!
Dobrze jest próbować nowych połączeń smakowych....a fakt, że jedna na 10 potraw Nam nie spasuje, trzeba po prostu w taki eksperyment wkalkulować.
No i dziś na szczęście dzień wolny od gazów tak więc to też zdecydowanie na plus I 2 litry wody na dziś wypite, jest git
chudaja.vitalia
12 stycznia 2018, 06:43fajnie, że próbujesz nowych smaków :D mały grzech raz na dwa tygodnie to i tak spoko wynik :D
UspionaMotywacja
12 stycznia 2018, 10:47Haha no staram się tak nie myśleć bo wtedy co 2 tyg będę sobie pozwalać na takie odstępstwa od normy ;-) a jak to wygląda u Ciebie?