Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Krwawa Mary....


Rrrrraaaany ale jestem z siebie dumna! Byłam dziś na zakupach i skręciłam w dział ze słodyczami....ale się NIE złamałam!!!! :DA ciężko było ojjj ciężko..(pot)...już niemal czułam smak czekolady w ustach(slina) mmmmm......z żalem serca patrzyłam na moją ulubioną czekoladę Lindt, która w dodatku aktualnie jest na promocji....(pot)...Z ciekawości chciałam jednak spojrzeć ile kcal ma gorzka czekolada i bardzo zaskoczona jestem, że w 100g jest ponad 500kcal....jakoś 530kcal tam było....bo porównując z mleczną, różnica wynosiła jedynie około 80kcal....Szczerze mówiąc myślałam, że gorzka będzie dużo mniej kaloryczna od mlecznej...no szok. A patrzyłam i na gorzką z 75% zawartością kakao i z taką, która miała 80%... Dumna jednak jestem, że się nie złamałam :D i grzecznie odmaszerowałam z pustymi rękami :D

Poza tym ile to ja dziś wypiłam łooo... standardowo dwie kawy bez cukru z mlekiem low fat- 350ml każda, sok pomaranczowy bez cukru- ok. 250ml, szkl. wody -400ml+ 4 butelki wody po 0,5l każda....no i filizanka herbaty zielonej 350ml, w sumie jakies 3,7l płynów (2,4l wody)- sporo! :)

Do tego świetnie się czuję po kolejnym zakończonym treningu na rowerku :) Myślałam, że nie dam rady poćwiczyć, bo jedna z córek się rozchorowała i zamiast spokojnie zasnąć po południu to Bidusia płakała...no więc musiałam uspokajać...ale wkońcu się udało, obie zasnęły i ponad pół godzinki pojeździłam (plus rozgrzewka i rozciąganie to będzie z 50min. myślę) i 16,5km zrobione, a ok. 500kcal spalone i luzik (muzyka) tylko program 5 na moim rowerku nieco przynudnawy....mniej wyczerpujący niż poprzednie 4...  Choć nieraz nie ma motywacji do ćwiczeń...i po prostu się nie chce...a później podczas ćwiczeń człowiek się męczy i ledwie daje radę, to uczucie, które później ma się po zakończonym treningu i po prysznicu to jest po prostu niebo! Jak nowonarodzona się czuję za każdym razem :) taka lekka :Dno mega pozytywnie, czuję, że żyję po takim treningu :):)

Minus dzisiejszego dnia jest jeden...i to spory....dostalam okres........(martwy) pierwszy raz po roku czasu......ale kurcze, ja pojutrze mam się mierzyć i ważyć....ehhh niedobrze.... z całą tą wodą kumulowaną teraz w organiźmie po wejściu na wagę pewnie braknie skali do ważenia ................... :x

Ale nie poddaję się!!!! Walczę! Dam radę! Jestem silna!!!!!!! :D(ninja)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.