Dziś pewna szóstka na drugim miejscu. Bardzo mnie to uskrzydliło. Humor od razu mam lepszy. Diety nie mam dość, ale w tym roku nieprzestrzegam jej tak na sto procent, bo czasem cos zakazanego wpada. Wczoraj to był banan i to cały, a ostatnio zamiast kefiru był serek homogenizowany. Pewnie dlatego wolniej chudnę. Nic to poczekam spokojnie na to co ma przyjść. Dziś cztery porcje zupy. Będzie ogórkowa z ogórków kwaśnych i zupa z batatów z pieczarkami. Krzysiek mi kupił pieczarki mini i jem je z łupinami, bo mi sie obierać tego nie chce. Nie otruję się przecież.
Krzysiek do kardiologa prywatnie nie pójdzie. Nie zgodził się i chce czekać do lipca. Niby czuje sie dobrze i wynik z badania tez tragiczny chyba nie jest z tego co zrozumiałam, ale i tak bym wolała by poszedł wcześniej. Na upór jednak nie ma rady. Przecież go nie jestem w stanie zmusić, bo niby jak. Siłą go nie zaprowadzę, a tłumaczenie nic nie daje.
Jutro jadę do miasta. Muszę i nie da się tego odroczyć. Wrócę taksówką bardzo szybko, ale i tak trochę nerwów stracę.:(
Sebastian przyjedzie w poniedziałek albo we wtorek. Chciał wcześniej, bo martwi sie o mój chory palec. Chce mi draństwo przebić, zeby ropa zeszła. Ja się tego boję. Nie jestem odporna na ból i bardzo się igły boję. Na razie kombinuję z riwanolem, fioletem, maścią ichtiolowa i gorąca wodą. Oby samo się oczyściło. Ropę widać więc chyba jest płytko pod skórą. Tylko czemu to nie pęka:(...
Wczoraj małowałam abstrakcję. Dziś skończę. Dziwnie mi...